(Dop. Aut: to była jej matka a nie babcia, ale w sumie babcia dużo bardziej pasuje, więc zostanie ;))
Spojrzałam na dziewczynę ze smutkiem i pewnością.
- Naprawdę, tak będzie lepiej. Nic się nie stanie, a i tak będziesz wszystko słyszała z pokoju obok. Po prostu ma więcej informacji. - przez twarz kobiety przebiegło wiele emocji, po czym wyraz jej twarzy zatrzymał się na zrezygnowaniu, po czym został zastąpiony zimną maską obojętności.
- Niech tak będzie - wyszła przez mahoniowe drzwi prowadzące do kuchni. Zwróciłam swoje spojrzenie na lekko sfiksowaną staruszkę. Matka zabiłaby mnie kiedyś za to określenie Andromedy, no ale co ja poradzę, że przedstawiało rzeczywisty stan rzeczy?
- Pamiętam cię - usłyszałam chropowaty głos staruszki. - Jesteś Elaine - no rzeczywiście, świetnie mnie pamięta.
- Jestem Evangeline. Wcześniejsza Ashley. Kiedy mnie ostatnio widziałaś byłam taka - Wskazałam ręką wysokość nieco ponad metr. - Wyglądałam nieco inaczej. Elaine to moja matka. Kiedyś do nas przychodziłaś. Czasem z Andromedą i... jej rodzicami.
- Płomyczku - wyszeptała staruszka i wstała z fotela. Podeszła do mnie powoli, kulejąc lekko. Nieco się spięłam na jej bliską bezpośredniość. Nie byłam przyzwyczajona do takich zachowań. Kobieta uniosła pomarszczoną dłoń do mojej twarzy i przejechała palcem po bliznach na niej.
- Co się z tobą stało, Płomyczku? - odchrząknęłam, by pozbyć się guli w gardle, którą wywołało to przezwisko. Nawet nie chcę myśleć, jak bardzo niezręcznie musiał czuć się Zdrajca w tej sytuacji.
- Dużo się działo. Bardzo wiele się zmieniło - odpowiedziałam, starając się zachować odpowiedni spokój głosu.
- Właśnie widzę - skwitowała staruszka. Powinnam się obrazić? No cóż. Nie zamierzałam zawracać sobie tym głowy. Andromeda nie wyglądała na chętną do rozpoczęcia tematu, po który przyszliśmy się z nią spotkać. Czułam się jakby to były zupełnie dwie inne osoby. Kobieta, którą spotkaliśmy przy wejściu, była okropnie zmęczona życiem. To była osoba, której brakowało czegoś więcej niż piątej klepki. A Andromeda, która stała przed nami... Z jej oczu biła ponadprzeciętna inteligencja i pewność siebie. Była doświadczoną kobietą, kimś nieustraszonym. Żadna z jej zmarszczek nie zniknęła, jednak była inna. Wepchnęła się między mnie i Zdrajcę na kanapę, po czym zwróciła swój wzrok na czarnowłosego. Tknęła go w żebra, a potem przejechała palcem po policzku.
-Nie jesteś do końca człowiekiem, co?- Zdrajca kiwnął głową, ale staruszka nie zwracała na to żadnej uwagi - Albo nawet w ogóle. Jednak ona ci ufa. W każdym razie jeszcze. Ciekawe. Doprawdy ciekawe. - spojrzała na mnie z konspiracyjnym uśmiechem, po czym nachyliła się w stronę mężczyzny i wyszeptała mu kilka zdań. Nie byłam w stanie zrozumieć poszczególnych słów, ale coś mówiło mi, że te słowa były na mój temat.
(Zdrajca? Zostawiam Cię z taką sytuacją. Jestem ciekawa co tam zmalujesz, ale jestem pewna, że z wrażenia spadnę z krzesła default smiley xd Powodzenia!)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!