-Chceeeeeee... Ciebie! - wykrzyknął chłopczyk, po czym
uśmiechnął się uroczo. Spojrzałyśmy po sobie z Artemidą, jakbyśmy były
zsynchronizowane, po czym parsknęłyśmy śmiechem.
-Apuś... Nie mozes wziąć pani wiedźmy - zaczęła Artemida, podczas gdy ja
starałam się uspokoić.
-Dlacego nie? - chłopczyk spojrzał na mnie ze smutkiem, po czym pociągnął
nosem - Poza tym, to ona zdecyduje, Teda! - podeszłam do niego i uniosłam go w
górę, uważając przy tym, by Teda nie spadła.
-Przykro mi, ale nie mogę z wami pójść... - zaczęłam, ale Apollo mi
przerwał:
-Cemu niby?
-Mam tu swoje obowiązki. Ale obiecuję, że będę was odwiedzać jak tylko
często będę mogła, dobrze? - chłopczyk nie wyglądał na zbyt przekonanego.
Westchnęłam - I obiecuję, że z każdej podróży, o ile będę miała
możliwość, przywiozę wam jakiś prezent. Może być?
-Tak! - wykrzyknęło chórem rodzeństwo.
-O ile oczywiście wasza mama mnie wcześniej nie zabije, za to, że was
porwałam - mruknęłam, ale jak widać zostałam usłyszana, bo po chwili Apuś
(jak zaczęłam go w myślach nazywać) powiedział:
-Nie martw się! Ja, jako psysły werran nie dam cię sksywdzić! -
uśmiechnęłam się na jego obietnice. Przesadziłam Artemidę na jedno ramię,
a Apolla na drugie i w ten sposób wyszłam z piwnicy.
-Powiedzcie mi zanim was odstawię do mamy:- zaczęłam - macie ochotę na
naleśniki?
-...
(Apuś? Teda? Macie ochotę na domowe naleśniczki? ;3)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!