Zerknęłam na podejrzanie wyglądającą miksturkę.
-I ty naprawdę myślisz, że zamierzam to wypić? - zapytałam z obrzydzeniem,
patrząc na mojego ześwirowanego znajomego. Jedno było pewne. Nigdy więcej
się u niego nie zadłużę.
-Myślę, że będziesz musiała – odpowiedział.
-I co to mi zrobi? - szczerze mówiąc, czułam się coraz mniej pewnie w
obecnej sytuacji.
-Zamieni cię z jakąś osobą. Ciałami. Ale spokojnie, to tylko na
dwadzieścia cztery godziny.
-O nie, nie, nie, nie, nie! Nie ma mowy.
-Tak. Zrobisz to. Teraz.
-A niech cię szlag trafi. Wiesz, że cię nie znoszę? - to były moje ostatnie
słowa przed wypiciem mikstury i, jak miałam nadzieję, nie ostatnie w życiu.
To coś, ten płyn w środku było... co najmniej dziwne. Na początek ciecz
zaczęła musować na moim języku, smakiem przypominając połączenie arbuza i
maliny. Potem przypominała coś pomiędzy jabłkiem i porzeczką, następnie
cynamon, a na samym końcu kwaśnego ananasa. Po połknięciu jej odczułam,
jakby przez cały mój układ pokarmowy starały się przedostać równocześnie
kostki lodu i żywy ogień. Zamknęłam oczy, a po otworzeniu ich byłam w innym
miejscu. Co więcej byłam kimś innym. Jednak się udało. Siedziałam na
krześle w łazience. Była ona dość małym pomieszczeniem, jednak ładnie
urządzonym. Nad zlewem wisiało lustro, do którego bezzwłocznie podeszłam. I
musiałam stłumić krzyk wściekłości, który próbował wyrwać się z
mojego-nie-mojego gardła. Byłam niską dziewczyną o różowo-rudych
włosach, splecionych w wiele maleńkich warkoczy, opasanych czarno-białą
arafatką. Miałam na sobie jeansy, glany i czarną koszulkę. W dłoni
trzymałam klucz ślusarski. I wtedy zdałam sobie sprawę, skąd znam tę
twarz. Nastąpiła katastrofa na skalę światową. Byłam Fox. Dlaczego?! W tym
miejscu jest naprawdę wiele osób! Więc. Czemu. Akurat. Ona?! Zacisnęłam
dłoń na kluczu, gotowa w każdej chwili do rozbicia lustra, ale po chwili
opamiętałam się. Spokojnie Ev... Dasz radę. To tylko doba. Najgorszym
problemem było to, że teraz prawdopodobnie ona zajmowała moje ciało. Miałam
tylko nadzieję, że nie spróbuje mnie zabić. Ja to mam szczęście.
Zaklęłam cicho. Jaki dzisiaj mamy dzień? Sobotę. W takim razie, mogę
założyć, że Fox nie musi dzisiaj iść do swojej pracy Śmierci, czy co ona
tam innego wyrabia. Zostaję w domu. Najmniejsze prawdopodobieństwo zepsucia
czegokolwiek. Mam nadzieję, że dziewczyna nie zrobi mi tam po drugiej stronie
przypału. Bo jak nie, to znajdę i zabiję. Chyba, że nas samym początku ona
zabije mnie. Zaczęłam przechadzać się po niewielkim mieszkanku pomocnicy
Śmierci, coraz bardziej zdenerwowana. Może spróbuję się trochę przespać?
Czas minąłby mi znacznie szybciej. Poszłam do sypialni dziewczyny, po czym
wzdrygnęłam się. Przecież nie będę spać w jej łóżku nawet jeśli nią
jestem! Położyłam się na podłodze. Przewracałam się z boku na bok. Śpij
ruda cholero! Krzyczałam sama na siebie w myślach. Gdy wreszcie zasnęłam,
śniło mi się, że jestem Śmiercią. Ale nie taką normalną. Nowoczesnym
Śmiercią w różowym autku z nożycami zamiast kosy. Wybudziły mnie czyjeś
głosy. Otworzyłam oczy. Leżałam gdzieś na zewnątrz. Wszędzie było zimno.
Ale gorsze było to, że dookoła mnie było pełno policjantów. Jeden z nich
podszedł do mnie i powiedział:
-Zostaje pani zatrzymana pod zarzutem zamordowania czterdziestu osób. Proszę
oswajać się z myślą, że zostanie pani skazana na śmierć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!