*Dużo wcześniej, kiedy Kelley była jeszcze przywódcą..*
-Yhm... Dzięki - bąknąłem, przyjmując podarek. -Jest bardzo ładny.
Starałem się zabrzmieć jak najbardziej szczerze. Chyba się udało, bo
dziewczyna uśmiechnęła się jeszcze szerzej, najwyraźniej zadowolona z
pochwały.
Nigdy nie rozumiałem, co samice widzą w kwiatach i innych tego typu
ozdóbkach. Zdążyłem jednak zakodować, że kiedy odnajdę wybrankę swojego
serca, mam sprezentować jej wszystkie błyskotki, jakie się tylko
natrafią. To była normalna kolej rzeczy, powtarzalny wzór - chłopak daje
kwiaty dziewczynie, a dziewczyna jest zachwycona i tak dalej. Jeszcze
nie spotkałem się z odstępstwem od tego wzoru - chłopak dostaje tą
kolorową część rośliny od dziewczyny? Hm, muszę się jeszcze wiele
nauczyć, jeśli chodzi o płeć przeciwną.
-To co, ruszamy? - oznajmiła radośnie.
Spojrzałem na jej twarz - tryskające optymizmem żółte oczy, fioletowe
włosy wesoło sterczące w różnych kierunkach, kąciki ust wiecznie wygięte
ku górze.
-Jak ty to robisz? - zapytałem w końcu, sfrustrowany.
-Co? - zaciekawiła się.
-No... Skąd bierzesz tą swoją wieczną pogodę ducha?
Lara zrobiła radosny półobrót, po czym wróciła do poprzedniej pozycji i
spojrzała mi w oczy, ani na chwilę nie niszcząc swojego pogodnego
nastroju. Wzruszyła ramionami.
-Tak już mam. Po prostu nie przejmuję się rzeczywistością tak, jak niektórzy z nas.
Rzuciła mi wymowne spojrzenie.
-Może dlatego, że ty nie zabiłaś członka swojego stada - warknąłem, tracąc cierpliwość.
Wybuchła perlistym śmiechem.
-Nie?
Spojrzałem na nią ciekawie, zastanawiając się, czy to kolejny dowcip,
czy fakt. W końcu, nie chcąc się zbłaźnić, postanowiłem nie odpowiadać.
-Och, czyżby nasz Hunterek zaniemówił? - ucieszyła się, skacząc wokół mnie jak demoniczna parodia młodej kozy.
-Po prostu...
Zupełnie bez ostrzeżenia cały świat zawirował. Coś ciepłego i pokrytego
futrem zwaliło się na mnie. Razem z tym czymś poturlałem się w dół
zbocza, wzbijając tumany pyłu i ziemi. Spróbowałem ugryźć
niespodziewanego przeciwnika. Chyba mi się to udało, bo usłyszałem
skomlenie. Kiedy wreszcie się zatrzymałem, wróg zniknął równie szybko,
jak się pojawił. Cała ta sytuacja zdawała się odbywać w zwiększonym
tempie.
Widząc Larotę, która stała dokładnie w tym samym miejscu, co wcześniej,
jak gdyby nigdy nic, dotarło do mnie, że to porównanie jest jak
najbardziej prawdziwe. Przeciwnik rzeczywiście dysponował jakimiś
nadzwyczajnymi zdolnościami związanymi z przyspieszaniem czasu.
-Hunter? Gdzie polazłeś? Przecież przed chwilą tu byłeś - warknęła Lara.
-Mamy problem - powiedziałem spanikowany, kiedy dotarło do mnie, czemu przeciwnikowi tak się spieszyło.
-Co znowu? - westchnęła.
-Te... sztylety. On je skradł.
-Jaki on? Chwila moment, Hunter, to ja tu jestem szalona! - zaprotestowała.
-Przed chwilą tajemniczy złodziej rzucił się na mnie i ukradł naszą przesyłkę do Vipera - wyjaśniłem.
-I to mi umknęło, bo...? - zapytała sceptycznie.
-Sam nie wiem. Wydaje mi się, że przeciwnik posługiwał się jakąś specjalną zdolnością... Związaną z przyspieszaniem czasu.
-Aha. OK - powiedziała po prostu, wzruszając ramionami.
Odczekałem chwilę, aż coś doda. W końcu się poddałem.
- I to tyle? - zapytałem w końcu. - Nie zaczniesz wyzywać mnie od nienormalnych albo nie zapytasz, czy czegoś nie brałem?
Pokręciła głową.
-Żyjemy w świecie, w którym magia to podstawa. Wierzę ci na słowo.
-Pozostaje pytanie, kim jest ta osoba i po co to ukradła. No i oczywiście musimy ją znaleźć, zanim Kelley się dowie.
<Larota? Chyba przebiłem wszystkie rekordy w długości czekania na opowiadanie :c >
XD
OdpowiedzUsuń