Ocknęłam się w celi. Zimnej, obrzydliwej, wilgotnej i
zgrzybiałej celi. Przypomniałam sobie co się wydarzyło. Wspominałam słowa
Tyt: „Atak jest możliwy tylko z jednej strony”. Z jednej strony, tak?! Samo
umieszczenie nas w wąwozie było bardzo złym pomysłem. Ale mnie oczywiście
nikt nie słucha. Po chwili wzrok nieco mi się wyostrzył i w ciemności,
byłam w stanie odróżnić podstawowe kształty. Drzwi były naprzeciwko mnie.
Ja stałam mniej więcej na środku sali, a moje ręce były przyczepione do
sufitu po przeciwległych stronach pokoju grubym metalowym łańcuchem, który
zdecydowanie krępował ruchy. Zabrano mi moje rzeczy. Wyraźnie mogłam czuć
ciepłą krew, spływającą po mojej twarzy. Wytarłam ją w ramię najlepiej
jak mogłam. Choć niewiele to dało. Zdałam sobie sprawę, że nie jestem w
stanie korzystać z żadnej z moich mocy. Wspaniale. W takim razie została mi
tylko siła fizyczna, niewątpliwie zwiększona przez lata ćwiczeń i pracy w
zawodzie profesjonalnego najemnika. Jednak co ja mogłam zrobić?! Jedynym
uczuciem, które aktualnie we mnie dominowało, była wściekłość. Byłam
wściekła na siebie, na Mroku, na strażników, którzy zapewne mnie pilnowali.
Myśl Evangeline, ty tępa dzido!. Odetchnęłam głęboko, by oczyścić
umysł. Po chwili już wiedziałam, co zrobię. Złapałam dłońmi metalowe
sznury, tak by było mi możliwie jak najwygodniej. Ruszyłam kilka kroków w
przód, potem w tył. Szybko w przód, potem znów w tył. Zrobiłam tak
kilka(naście) razy, aż otrzymałam wystarczającą prędkość. Ostatnim razem
wycelowałam mocny kopniak prosto w drewniane drzwi, które wypadły z
zawiasów. Na szczęście równocześnie sznur urwał się przy samym suficie.
Przed drzwiami zauważyłam dwóch strażników. Łańcuch krępował ruchy, ale
równocześnie pomagał w walce, dopóki nie odzyskam broni. Za jego pomocą
udusiłam jednego strażnika. Z drugim musiałam walczyć w bardziej
„tradycyjny” sposób. Było ciężko, bo ona miał broń, a ja nie, ale
jakoś się udało. Przeszukałam ich. Niestety nie mieli mojej broni, ale
podsiadali klucze zarówno do moich „kajdanek” jak i do innych celi oraz
mapę całego więzienia. Zdecydowanie było to pomocne. To jasne, że musiałam
uwolnić moich towarzyszy. Podejrzewałam, że są uwięzieni gdzieś niedaleko,
a mapa tylko potwierdziła moje przypuszczenia. Ruszyłam korytarzem w lewą
stronę. Otworzyłam drzwi do sali jednym z kluczy. Tak jak się spodziewałam,
były tam rzeczy i broń zarówno moje jak i moich towarzyszy. Wzięłam je i
wyszłam z kamiennego pokoju. Wróciłam się nieco korytarzem, z którego
przybyłam. Już wracając, wyraźnie słyszałam miotane przez kogoś
przekleństwa. Podeszłam do celi, z której się wydobywały i spojrzałam
przez wizjer w drzwiach. W środku była Larota. Zresztą, można się było
tego spodziewać. Udało mi się ją uwolnić i właśnie wtedy na końcu
korytarza pojawili się kolejni strażnicy. Tym razem piątka. Uporałyśmy się
z nimi dość sprawnie.
Spojrzałam na Larę. Na jej ustach znowu gościł ten podejrzany uśmiech.
-Słuchaj, Mallory – powiedziałam do niej – Musimy uwolnić resztę. Tutaj
masz mapę i klucze do innych celi. Wszyscy powinni być gdzieś na tym
korytarzu – podałam jej wcześniej wymienione przedmioty – Uwolnij ich,
dobrze? Skierujcie się potem od razu do wyjścia. Ja was dogonię.
-Luzik. A ty? Co ty będziesz robić?
-Nie znalazłam wszystkich moich rzeczy, a to dla mnie bardzo ważne –
skłamałam – Wykonasz mój rozkaz?
-Tak jest, szefowo – puściła do mnie oczko i bez ociągania ruszyła
korytarzem w stronę kolejnych celi – Ja odwróciłam się w drugą stronę.
Zagarnęłam od kolejnego strażnika jeszcze jedną mapę. Potrzebowałam jej.
Na poprzedniej zauważyłam jakiś dziwny znaczek na jednej z sal. Była to
zapisana na złoto litera „M” z różnymi ozdobnikami. Ruszyłam w stronę
tamtego pomieszczenia. O dziwo drzwi były otwarte, co właściwie tylko
zwiększyło moją ostrożność. Pokój był pusty. No, prawie pusty. Na samym
środku znajdowało się kamienne podwyższenie. Padało na nie dziwne, białe
światło. Zauważyłam, że coś tam leży. Podeszłam bliżej. Był to jakiś
złoty świstek papieru. Wzięłam go do ręki. Mocno pachniał spalenizną, ale
był zimny w dotyku. Wręcz lodowaty. Gdy przeczytałam to, co było w środku,
zmroziło mi krew w żyłach. To wyglądało jak... cyrograf. Podpisany jasno i
wyraźnie czerwonym atramentem (lub może krwią) „Tytania”. Cholera jasna.
Po chwili zastanowienia, włożyłam go do kieszeni. Zdecydowałam, że nie
może tam zostać. Szybko wyszłam z pokoju. „Musimy się stąd
wydostać, zanim ktoś nas wykończy na amen” pomyślałam. Biegiem ruszyłam
w stronę celi, w której byłam uwięziona. Dotarłam tam, gdy Rota właśnie
uwolniła Miyamae. Koło nich stali już Shadow i Berbaliox.
-Zmywamy się stąd. Natychmiast – rzuciłam tylko.
-Wszystko w porządku? - zapytał Shadow. Dopiero po chwili udało mi się
zapanować nad wyrazem twarzy i głosem.
-Oczywiście – rzuciłam – ruszajcie się – Łatwo było powiedzieć.
Nieco trudniej zrobić. Strażników było coraz więcej, ale w końcu udało
nam się wydostać z tego przerażającego miejsca. Po chwili odpoczynku,
postanowiliśmy wrócić do głównego obozu. Właściwie, to ja postanowiłam.
Wiedziałam, że muszę porozmawiać z Tytanią. Gdy tam dotarliśmy, a ja
upewniłam się, że nikomu z mojego oddziału nic nie jest, ruszyłam w stronę
namioty alfy Sekty Cieni.
-Evangeline! - wykrzyknęła, gdy mnie zauważyła. - Myślałam, że już po
was!
-Nie podczas mojej służby – rzuciłam tylko – Niech sobie giną
później.
-Coś się stało? - zapytała Tyt, widząc moją powagę.
-A żebyś wiedziała, że się stało! - wybuchłam – Patrz i tłumacz się!
- podałam jej cyrograf – Co to ma być, ja się pytam?! - Tiff zrobiła
wielkie oczy na widok świstka.
-To jest... Znaczy się... - zaczęła się nieco jąkać. Chyba po raz
pierwszy, odkąd ją znam. - To było dawno. Przez przypadek... Ale teraz.
-Dawaj mi to – wyrwałam jej świstek – Ale z was alfy – złorzeczyłam
– Niby tacy świetni, odważni i wspaniali. Pffff. Jeszcze czego. -
Wyciągnęłam drugą dłoń w stronę papieru i zaczęłam go palić. Gdy
skończyłam, powiedziałam tylko:
-Nigdy więcej takich numerów – prychnęłam jeszcze na pożegnanie, po czym
wyszłam z namioty. Z nimi to jest taka robota.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!