Dolina
Lotharis. To paskudne miejsce. Jest jakieś takie... Dziwne. Niezbyt je lubię.
Ale właśnie w nim jestem. Kolejne zlecenie. Tym razem ma być to zabicie
Meliady, stworzenia, które niedawno widziano w tej okolicy. Szłam przez las z
wyciągniętymi mieczami, bacznie się rozglądając. Jak mam ją znaleźć w
tym lesie?! Taś taś?
-Chodź, podła kreaturo, zamierzam cię zabić- mruknęłam cicho. Po chwili
zza drzewa wyszła... A raczej wyszłam ja. Osoba, która pojawiła się w moim
polu widzenia, była identyczna. Ten sam strój, włosy, twarz, broń. Ale czyż
nie taka jest jej magia? Jednakże nie zamierzam mieć wyryte na epitafium:
"Zabita przez Evangeline Nobody". To byłoby coś strasznego. Druga ja
wyjęła miecze.
-Czekałam na ciebie- powiedziała moim głosem.
-Doprawdy? Świetnie, w takim razie przywitania sobie darujemy- powiedziałam,
po czym rzuciłam się na nią. Odsunęła się w ostatnim momencie i
spróbowała pchnąć mnie w bok jednym z mieczy. Zablokowałam cios. Cięłam
ją w okolicach obojczyka, zostawiając krwawą szramę. Ciekawe, czy dużo ma
tej krwi, bo zamierzam wytoczyć całą. Odskoczyła metr do tyłu. Poprawiłam
miecze w swoich dłoniach. Krążyłyśmy wokół siebie. Czekałam, aż
pierwsza zaatakuje. W końcu zrobiłyśmy to w tym samym momencie. Spróbowałam
ją podciąć, ale podskoczyła. Za ułamek sekundy musiałam się schylić, bo
moja głowa niewątpliwie odłączyłaby się od reszty mojego ciała.
-Tak z czystej ciekawości- powiedziałam, wyprowadzając cios w jej żebro- Co
byś zrobiła, gdyby udało ci się mnie jakoś zabić?
-To proste- rzuciła, zablokowawszy mój cios- Będę udawać ciebie.
-No coś nie sądzę- mruknęłam do siebie, ale po chwili musiałam odskoczyć
, bo poczułam nagłe gorąco. Spojrzałam na nią. Odrzuciła miecz, który
był w jej prawej ręce. Teraz skóra tliła się jeszcze po zaklęciu.
-Grasz nieczysto, Evangeline- powiedziałam do niej.
-Robię to samo co ty.
-Fakt- rzuciłam się pod kolejnym strumieniem ognia i cięłam ją w lewe
kolano. Upadła na plecy. Próbowała mnie jeszcze podciąć stopą, ale
stanęłam na niej, skręcając staw. Uchyliłam się przed lodowym pociskiem
wypuszczonym z drugiej ręki. Musiała wypuścić z niej miecz, gdy upadła.
Unieruchomiłam jej dłonie. Podniosłam mój miecz.
-Jak?- zamarło na jej ustach pytanie, gdy wbiłam miecz w miejsce, gdzie
powinna znaleźć się tętnica szyjna.
-Jestem tobą, pamiętasz?- rzuciłam do zwłok- Ale z tą różnicą, że ja
ZAWSZE wygrywam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!