Haylee
świetnie się bawiła na dyskotece. Wywijała radośnie na parkiecie, gdy
kontem oka dostrzegła znudzoną minę Kasai. Musiała coś wymyślić inaczej
przegra zakład. Podeszła do niej.
- Hej Sai, czemu nie powiedziałaś, że nie lubisz dyskotek? - zapytała
rozwalając się na sofie. Dłoń położyła na ramieniu wadery, którą
dziewczyna od razu zdjęła z siebie.
- Jak ty możesz do tego tańczyć? Ta muzyka jest okropna! W ogóle bez rytmu.
- rzuciła jednocześnie przesuwając się na sam skraj sofy. Zaowocowało to
jedynie tym, że Haylee przysiadła się bliżej całym ciałem napierając na
Kasai. Praktycznie na niej leżała. Pani alchemik zamruczała pod nosem po czym
szybko poderwała się na nogi.
- To może burdel? Podobno seks dobrze wpływa na skórę. Przy okazji
rozluźnisz swoje mięśnie. - zaproponowała jednocześnie puściła oczko do
omegi.
- Kto ci nagadał takich bzdur!? - krzyknęła oburzona Kasai. Wszyscy goście
zwrócili wzrok ku niej co ją nieco speszyło po czym dodała ciszej – Mnie w
to nie mieszaj.
- Hmm... No dobrze. Mam jeszcze coś innego. Z tego co zauważyłam jesteś
typem grzecznej dziewczynki bądź po prostu nieśmiałej kujonicy. Jedno z
dwóch. - odparła Haylee wzruszając przy tym ramionami. Kasai wypierała się
diagnozy postawionej przez waderę. W międzyczasie dziewczyna gwałtownie
złapała znajomą i w mgnieniu oka opuściły lokal. Mizerne próby oporu
stawiane przez omegę na nic się zdały. Nim się obejrzała rudowłosa
znalazła się na grzbiecie nosorożca. I tak o to z pomocą tego jakże
wspaniałego stworzenia dziewczętom udało się zahaczyć o kilka miejsc.
Pierwszym przystankiem było centrum handlowe, w którym zakupiły sporo ubrań
oczywiście za pieniądze Hay. Kasai dla siebie parę szykownych stroi a Haylee
kilka par sprośnej bielizny w rozmiarze anielicy. W końcu obiecała jej
kiedyś, że przywiezie pamiątki z Ziemi a taki rodzaj prezentu przyniusłby
korzyść obu stroną, co nie? Chyba jednak nie... Wypad prawie normalny.
Jedynie pod koniec 'niechcący' pani alchemik wysadziła fontannę za
pomocą fajerwerków z przeceny. I w ten sposób niczym duchy zniknęły z
tamtego miejsca jadąc do kolejnego celu – pięciogwiazdkowej restauracji.
Czas spędzony tam okazał się miły dla rudowłosej. Niestety dla Haylee nieco
mniej bowiem dziewczyna popełniła jeden błąd... Zapomniała, że do tego
lokalu miała kategorycznie NIE przychodzić. Stare porachunki z kucharzem.
Biedna Kasai. Nie mogła nawet dokończyć posiłku, chodź muszę przyznać,
że pościg składający się z mierzącego metr czterdzieści szefa kuchni
uzbrojonego po zęby w łyżki, norze, chochlę, garnek i Bóg wie w co
jeszcze oraz ubabraną resztkami Haylee z rudowłosą na rękach której oczy
otwarte były tak szeroko, że mogłoby się udać zmieścić tam talerze jest
nietypowym widokiem. Dziewczyny szybko ewakuowały się z miejscówki i udały
się dalej w stronę hotelu. Będąc jeszcze w restauracji udało jej się
podwinąć kartę wejściową jednego z gości toteż bez większego problemu
mogły się tam teraz ogarnąć na seans. Tak też zrobiły. Haylee biorąc
prysznic zastanawiała się czy nie 'zaprosić' Kasai do wspólnej
kąpieli. Ostatecznie jednak zrezygnowała twierdząc że po seansie wygraną
będzie miała w kieszeni a wtedy... Cóż miała co najmniej dwa pomysły co
wziąć jako nagrodę.
* * * * * *
I w końcu! Nadeszła upragniona godzina. Zostało parę minut do rozpoczęcia
seansu, gdy dziewczyny znalazły się przed kinem. Akurat by zdążyć na
wszystkie reklamy puszczane przed filmem. Nikt przecież nie chciał stracić
pokazu o tak ważnym wynalazku człowieka jak kondom. Zwłaszcza że z reklamy
wiadomo było że w biedronce jest teraz po przecenie. Prawdziwa okazja!
Niestety tylko Kasai załapała się na ten rarytas, bowiem Haylee musiała
jeszcze zaparkować nosorożca, toteż gdy zajęła miejsce obok wadery
wszystkie bloki reklamowe promujące przedmioty do bezpiecznego seksu
przeminęły i zostały tylko nudne reklamówki butów i innych bzdetów.
Niedługą chwilkę później rozpoczął się film. Dziewczyna objęła
ramieniem Kasai, która już nawet nie miała siły upominać pani alchemik.
- Haylee... - burknęła poirytowana.
- Hmm? Jeśli chcesz możesz nazywać mnie 'Luśką'. Jak ci się
podobał dzień, skarbie? - szepnęła flirciarskim tonem jednocześnie
przyciągając ją do siebie.
- Było całkiem przyjemnie... Czekaj! Skarbie?! - uniosła głos. Hay szybko
zasłoniła usta Kasai. Z początku wadera myślała, że jej znajoma znowu
niesmacznie żartuje jednak dostrzegła niepokój w jej oczach i od razu
przestała się rzucać. Alchemiczka ostrożnie sięgnęła do kieszeni. Tam
właśnie trzymała granat dymny na taką okazję.
- Zmywamy się stąd. - szepnęła odbezpieczając zamek (?). Odwróciła się
aby rzucić pocisk, gdy w ten ujrzała krukonów. Prąd padł pozwalając
zapanować mrokowi w sali. Kasai nagle poczuła tępy ból głowy po czym
upadła na podłogę. Ostatnią rzeczą jaką dostrzegła był niewyraźny
ludzki kształt. Jej oczy zaszły mgłą. Haylee udało się dyskretnie
pod osłoną ciemności uciec. Wadera śledziła porywaczy, aż nie dotarła pod
hotel New York Hilton Midtown. Czego od nich chcieli? Nieważne. Szczerze
dziewczynę średnio to interesowało. Zapewne gdyby okoliczności tego
wydarzenia byłyby inne zostawiłaby Kasai na pastwę losu jednak nie mogła
pozwolić na utratę nagrody z zakładu. W sali kinowej już niemal czuła
słodki smak zwycięstwa a ci debile wszystko zrujnowali. Zasługują na karę,
nieprawdaż?
<Kasai? Sorki, że wysyłam ci taką słabiznę... Mam nadzieję, że mi to
wybaczysz.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!