02 lutego 2017

W Kinie (Od Haylee C.D Kasai)

Haylee świetnie się bawiła na dyskotece. Wywijała radośnie na parkiecie, gdy kontem oka dostrzegła znudzoną minę Kasai. Musiała coś wymyślić inaczej przegra zakład. Podeszła do niej.
- Hej Sai, czemu nie powiedziałaś, że nie lubisz dyskotek? - zapytała rozwalając się na sofie. Dłoń położyła na ramieniu wadery, którą dziewczyna od razu zdjęła z siebie.
- Jak ty możesz do tego tańczyć? Ta muzyka jest okropna! W ogóle bez rytmu. - rzuciła jednocześnie przesuwając się na sam skraj sofy. Zaowocowało to jedynie tym, że Haylee przysiadła się bliżej całym ciałem napierając na Kasai. Praktycznie na niej leżała. Pani alchemik zamruczała pod nosem po czym szybko poderwała się na nogi.
-  To może burdel? Podobno seks dobrze wpływa na skórę. Przy okazji rozluźnisz swoje mięśnie. - zaproponowała jednocześnie puściła oczko do omegi.
- Kto ci nagadał takich bzdur!? - krzyknęła oburzona Kasai. Wszyscy goście zwrócili wzrok ku niej co ją nieco speszyło po czym dodała ciszej – Mnie w to nie mieszaj.
- Hmm... No dobrze. Mam jeszcze coś innego. Z tego co zauważyłam jesteś typem grzecznej dziewczynki bądź po prostu nieśmiałej kujonicy. Jedno z dwóch. - odparła Haylee wzruszając przy tym ramionami. Kasai wypierała się diagnozy postawionej przez waderę. W międzyczasie dziewczyna gwałtownie złapała znajomą i w mgnieniu oka opuściły lokal. Mizerne próby oporu stawiane przez omegę na nic się zdały. Nim się obejrzała rudowłosa znalazła się na grzbiecie nosorożca.  I tak o to z pomocą tego jakże wspaniałego stworzenia dziewczętom udało się zahaczyć o kilka miejsc. Pierwszym przystankiem było centrum handlowe, w którym zakupiły sporo ubrań oczywiście za pieniądze Hay. Kasai dla siebie parę szykownych stroi a Haylee kilka par sprośnej bielizny w rozmiarze anielicy. W końcu obiecała jej kiedyś, że przywiezie pamiątki z Ziemi a taki rodzaj prezentu przyniusłby korzyść obu stroną, co nie? Chyba jednak nie... Wypad prawie normalny. Jedynie pod koniec 'niechcący' pani alchemik wysadziła fontannę za pomocą fajerwerków z przeceny. I w ten sposób niczym duchy zniknęły z tamtego miejsca jadąc do kolejnego celu – pięciogwiazdkowej restauracji. Czas spędzony tam okazał się miły dla rudowłosej. Niestety dla Haylee nieco mniej bowiem dziewczyna popełniła jeden błąd... Zapomniała, że do tego lokalu miała kategorycznie NIE przychodzić. Stare porachunki z kucharzem. Biedna Kasai. Nie mogła nawet dokończyć posiłku, chodź muszę przyznać, że pościg składający się z mierzącego metr czterdzieści szefa kuchni uzbrojonego po zęby  w łyżki, norze, chochlę, garnek i Bóg wie w co jeszcze oraz ubabraną resztkami Haylee z rudowłosą na rękach której oczy otwarte były tak szeroko, że mogłoby się udać zmieścić tam talerze jest nietypowym widokiem. Dziewczyny szybko ewakuowały się z miejscówki i udały się dalej w stronę hotelu. Będąc jeszcze w restauracji  udało jej się podwinąć kartę wejściową jednego z gości toteż bez większego problemu mogły się tam teraz ogarnąć na seans. Tak też zrobiły. Haylee biorąc prysznic zastanawiała się czy nie 'zaprosić' Kasai do wspólnej kąpieli. Ostatecznie jednak zrezygnowała twierdząc że po seansie wygraną będzie miała w kieszeni a wtedy... Cóż miała co najmniej dwa pomysły co wziąć jako nagrodę.
* * * * * *
I w końcu! Nadeszła upragniona godzina. Zostało parę minut do rozpoczęcia seansu, gdy dziewczyny znalazły się przed kinem. Akurat by zdążyć na wszystkie reklamy puszczane przed filmem. Nikt przecież nie chciał stracić pokazu o tak ważnym wynalazku człowieka jak kondom. Zwłaszcza że z reklamy wiadomo było że w biedronce jest teraz po przecenie. Prawdziwa okazja! Niestety tylko Kasai załapała się na ten rarytas, bowiem Haylee musiała jeszcze zaparkować nosorożca, toteż gdy zajęła miejsce obok wadery wszystkie bloki reklamowe promujące przedmioty do bezpiecznego seksu przeminęły i zostały tylko nudne reklamówki butów i innych bzdetów.  Niedługą chwilkę później rozpoczął się film. Dziewczyna objęła ramieniem Kasai, która już nawet nie miała siły upominać pani alchemik.
- Haylee... - burknęła poirytowana.
- Hmm? Jeśli chcesz możesz nazywać mnie 'Luśką'. Jak ci się podobał dzień, skarbie? - szepnęła flirciarskim tonem jednocześnie przyciągając ją do siebie.
- Było całkiem przyjemnie... Czekaj! Skarbie?! - uniosła głos. Hay szybko zasłoniła usta Kasai. Z początku wadera myślała, że jej znajoma znowu niesmacznie żartuje jednak dostrzegła niepokój  w jej oczach i od razu przestała się rzucać. Alchemiczka ostrożnie sięgnęła do kieszeni. Tam właśnie trzymała granat dymny na taką okazję.
- Zmywamy się stąd. - szepnęła odbezpieczając zamek (?). Odwróciła się aby rzucić pocisk, gdy w ten ujrzała krukonów. Prąd padł pozwalając zapanować mrokowi w sali. Kasai  nagle poczuła tępy ból głowy po czym upadła na podłogę. Ostatnią rzeczą jaką dostrzegła był niewyraźny ludzki kształt. Jej oczy zaszły mgłą.  Haylee udało się dyskretnie pod osłoną ciemności uciec. Wadera śledziła porywaczy, aż nie dotarła pod hotel New York Hilton Midtown. Czego od nich chcieli? Nieważne. Szczerze dziewczynę średnio to interesowało. Zapewne gdyby okoliczności tego wydarzenia byłyby inne zostawiłaby Kasai na pastwę losu jednak nie mogła pozwolić na utratę nagrody z zakładu. W sali kinowej już niemal czuła słodki smak zwycięstwa a ci debile wszystko zrujnowali. Zasługują na karę, nieprawdaż?
<Kasai? Sorki, że wysyłam ci taką słabiznę... Mam nadzieję, że mi to wybaczysz.>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits