Wszystko zaczyna się i kończy w karczmie. Na takie miejsca należy
naprawdę bardzo uważać. Ale cóż. Służba, nie drużba, jak mówią.
Siedziałam właśnie w przy stoliku razem z krasnoludami z kuflem piwa w
dłoni. Podobno mieli dla mnie jakąś ofertę.
-Czego właściwie ode mnie chcecie?- zapytałam, po chwili nerwowego milczenia.
-Mamy dla ciebie zlecenie...- wyprostowałam się i zaczęłam z uwagą
przysłuchiwać się jego słowom- Ale jest nieco inne niż pozostałe, które
mieliśmy dla ciebie.
-Te "inne" zlecenia sporo kosztują- oznajmiłam z uśmiechem.
-Wiemy.
-Co konkretnie miałabym zrobić?
-Widzisz, na terenie wymarłego lasu znajduje się pewna kapliczka. Bardzo
ciężko do niej wejść, ale jeszcze ciężej wyjść, jeżeli nie zdobędziesz
skarbu na końcu tego labiryntu.
-No to w czym problem?
-Na samym końcu znajduje się pewien magiczny kamień. Niestety, chroni go
pewien strażnik...
-Czyli mam zabić strażnika?
-Nie. Właściwie właśnie nie możesz go zabić.
-Nie?
-Nie ma mowy. Jeśli to zrobisz, to ten kryształ straci swoją magiczną moc.
-Czyli nikt nie zginie?
-Chyba, że ty.
-Dzięki- powiedziałam, patrząc na brodatego krasnoluda z nienawiścią.
-Potrzebujemy kogoś, kto jest inteligentny...
-To ja.
-Odważny...
-To też ja.
-I przede wszystkim jest szczery.
-Widzicie? Idealnie pasuję do tego zadania- powiedziałam- To jak? Ile mi
zapłacicie?
-Sześć tysięcy.
-Dziesięć tysięcy.
-Proponuję siedem.
-Dziewięć albo myślę, że możemy zakończyć tę rozmowę- powiedziałam,
wstając od stolika.
-Siedem i pół- odwróciłam się i ruszyłam w stronę wyjścia, słysząc za
sobą rozpaczliwe szepty.
-Co powiesz na osiem tysięcy?- zapytał w końcu jeden z nich.
-Niech będzie- powiedziałam łaskawie- Dacie mi jakąś mapę?
***
Dzięki papierowi od krasnoludów, mogłam ominąć bez problemu większość
pułapek. Wystarczyło po prostu nie stawać na niektóre miejsca i skręcać w
odpowiednim kierunku, a droga wydawała się być spacerkiem dla
przedszkolaków. Byłam bardzo ciekawa jaki będzie ten strażnik, ale zdobycie
tej informacji, było jedynie kwestią czasu. Poczułam, że kamień pod moją
stopą lekko się zapada, więc błyskawicznie rzuciłam się na ziemię. Nade
mną przez chwilę latały zatrute strzałki. Cholerne krasnoludy! A tego, to
już nie było łaska zaznaczyć, co?! Gdy już się upewniłam, że teren jest
bezpieczny, wstałam i ruszyłam dalej. Nie musiałam czekać długo na
jakiś rozwój wydarzeń, po ca niecały kilometr zobaczyłam wyjście z
labiryntu. Pokój, do którego weszłam był zupełnie inny od labiryntu. Sama
droga była wykuta w kamieniu. Wszędzie były gołe ściany, a tutaj było
wszystko ładnie urządzone, utrzymane w nieco średniowiecznym stylu. Po
drugiej stronie pomieszczenia były drzwi, do których niezwłocznie ruszyłam.
Jednak nagle, gdzieś tak w połowie drogi, całkowicie straciłam zdolność
ruchu. Byłam w stanie tylko mrugać i oddychać, co i tak w mojej sytuacji
było bardzo pocieszające. Mahoniowe drzwi rozwarły się i do pokoju wszedł
dość przystojny mężczyzna w białym garniturze.
-Witam cię w moich skromnych progach, przybyszu- powiedział, siadając na
kanapie, która była nieco na prawo ode mnie.- Czekałem na ciebie-
przewróciłam oczami. On też?
-Wydaje mi się, że musimy porozmawiać. Masz jakieś pytania?- spojrzałam na
niego z dość ironicznym wzrokiem.On tylko pstryknął palcami, dzięki czemu
mogłam ruszać głową, a co za tym idzie: mówić.
-To ty jesteś strażnikiem?
-Tak mnie nazywają.
-A mógłbyś mnie wpuścić do środka?
-Myślę, że na obecną chwilę jest to niemożliwe. Teraz ja pytam. Dlacego tu
przyszłaś?
-Żeby zabrać kryształ.
-Dlaczego chcesz go zabrać?
-Nie jest mi wcale potrzebny. Po prostu dostanę za niego pieniądze.
-Kto ma ci zapłacić?
-Krasnoludy.
-Wiedziałem- mruknął cicho do siebie, po czym dodał głośniej- Dlaczego nie
kłamiesz?
-Bo nie ma takiej potrzeby. Mógłbyś mnie już wypuścić?
-Myślę, że tak- klasnął w dłonie, a ja mogłam się znów ruszać.
-Dlaczego?- zapytałam.
-Widzisz, mamy pewną procedurę. Jeżeli ktoś odpowie na moje pytania prawdą,
to nie mogę go zatrzymać.
-A jeśli nie?
-No cóż... Wtedy dzieją się z nim różne straszne rzeczy- uśmiechnął
się ciepło, jakby przypomniało mu się jakieś miłe wspomnienie.
-Aha. Pozwolisz, że już sobie pójdę...
-Jasne.
-Hmmm.... To cześć! Miło było cię poznać- wyszłam z pomieszczenia przez
mahoniowe drzwi. Kolejne pomieszczenie nie miało w środku niczego, oprócz
drewnianego podwyższenia, na którym leżał kryształ. Wzięłam go do ręki.
Jak dobrze, że wtedy powiedziałam prawdę. No cóż... Szach-mat,
kłamczuszki! Prawda zwycięża!
~ZALICZONY
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!