Dzień
jak co dzień. Kolejne zlecenie. Tym razem miałam zakraść się do domu
jakiegoś Mephistofelesa i coś z niego ukraść. Nie miałam mieć z tym zbyt
dużych problemów, bo właściciel mieszkania zaginął i nie pojawił się w
okolicy od roku, więc nie musiałam za bardzo uważać. Ale jak się później
okazało: ostrożności nigdy za wiele. Gdy znalazłam już dom, który miał
być moim celem, zbliżyłam się do niego powolnym krokiem. Nie wiedziałam za
bardzo, czego mam się spodziewać. Podeszłam do drzwi, które, o dziwo, były
otwarte. Nacisnęłam klamkę i przeszłam przez nie. Dom był ładnie
urządzony i dość przytulny, ale na każdym meblu, na podłodze, dosłownie
wszędzie był kurz. Przeszłam kawałek, starając się iść jak najciszej,
gdy usłyszałam jakieś dźwięki. Czyżby ktoś próbował mnie wyprzedzić w
kradzieży?! Wyjęłam moje miecze i ruszyłam w stronę źródła dźwięku. I
tak dotarłam do salonu, gdzie tyłem do mnie stał jakiś mężczyzna.
-Kim jesteś? - zapytałam zimno.
-...
(Mephiś? Tak krótko na początek, bo nie wiem, jak się zachowasz ;))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!