25 lutego 2017

Od Beliala - Quest 16

Belial przechadzał się dumnym krokiem poprzez zlodowaciały lass. W jego twarz wiał mroźny, ci porywisty wiatr. Basior myślał o zamierzchłych czasach. Myślał o Bogu, który postanowił zamknąć go w piekielnej otchłani. Idiota. Spojrzał na niebo, które w tej chwili zakryte było częściowo przez niewielkie chmurki. Ciekawe, czy jego dawni przyjaciele jeszcze o nim pamiętają?
Z zadumy wyrwał go dziwny dźwięk dobiegający z północy, tuż przy końcu lasu. Nie był to dźwięk, który mógłby wydawać z siebie wilk lub jakiekolwiek inne zwierzę. Nawet ludzie nie mogliby wydawać z siebie takich odgłosów. Belial był pewien, że już go gdzieś słyszał, ale nie wiedział gdzie. Nie pamiętał również, co mogłoby go wydawać.
Belial przyspieszył nieco kroku i poszedł za dziwnym odgłosem.

* * *

Teleport! Jak mógł tego nie pamiętać?
Kiedyś, bardzo dawno temu, Bóg zlecił jednemu z jego znajomych, by stworzył ten oto teleport. Nigdy nie powiedział, dokąd ma on prowadzić. Belial wiedział, że skoro już nie jest jednym z posłusznych Bogu aniołów, może bez problemu to sprawdzić. Bo niby kto mu tego zakaże?
Teleport był wysoki. Wyglądał jak lustro z fioletowym zwierciadłem i masywną, kamienną ramą.
Raz się żyje – pomyślał Belial, po czym zamknął oczy i wszedł przez teleport do innego wymiaru.
Basior poczuł na piekielny żar. Otworzył oczy. Był na dużej pustyni. Dookoła niego był tylko piasek.
Basior chciał wycofać się i wrócić do Delty, tu nie było nic ciekawego, ale nie było za nim teleportu. Basior wiedział, że to może oznaczać jego koniec: jest na ogromnej pustyni, nie ma nic do picia, a temperatura panująca tu wynosi chyba z °C. Nie może tu tak po prostu umrzeć! I to przez własną ciekawość... a raczej głupotę.
Zaraz, zaraz, czy tam w oddali widać miasto?
W miastach mieszkają ludzie. Jeżeli znajdzie tam jakiś ludzi może będą wiedzieli, gdzie jest jakiś teleport... albo chociaż będą mieli wodę.
Belial rozłożył swoje duże, czarne skrzydła i wzleciał wysoko w powietrze.
Wielogodzinny lot w takim skwarze, szczególnie kiedy masz czarne skrzydła przyciągające promienie słoneczne, nie jest jedną z najprzyjemniejszych rzeczy, ale jeżeli pozostałby na pustyni mógłby od razu poderżnąć sobie gardło. A on się przecież nigdy nie poddaje i gardzi samobójcami.

* * *

Jakieś pięć godzin lotu nad pustynią później Belial dotarł na obrzeża miasta. Basior sprawił, że jego skrzydła zniknęły i położył się wykończony na piasku. Potrzebował chociaż chwili przerwy. Był zmęczony i chciało mu się pić. Nie zasnąć. Nie teraz! Musi mu się udać dostać do miasta. Może tam mu pomogą.
Belial wstał i poszedł chwiejnym krokiem w stronę pierwszych budynków. Miasto było zamieszkane przez ludzi. Na ulicy, którą szedł Belial zauważył jakieś pięć osób. Reszta pewnie siedzi w prymitywnych kamiennych domach.
Do tej pory nikt nie zauważył wilka. Pewnie dlatego, że ludzie byli zbyt zajęci swoimi sprawami. Albo dlatego, że wtopił się w piasek niczym kameleon. Basior wędrował powolnym krokiem przez ulice miast, rozglądając się za wodą. Lub jakimś teleportem. Wszędzie byłoby lepiej niż tutaj.
Kiedy basior dotarł do centrum miasta zauważył, że jest ono zbudowane w kształcie okręgu, na środku którego jest staw! To stąd ludzie biorą wodę!
Belial, Tak bardzo chciało mu się pić.
Odczuł rozkosz, kiedy wziął kilka łyków zimnej niczym deltowskie noce wody.
Tym razem ludzie go jednak tym razem zauważyli. Nie chcieli podzielić się z przybyszem ich drogocenną wodą. Kilku mężczyzn ruszyło w stronę basiora. Byli uzbrojeni w długie kije zakończone ostrymi kamiennymi grotami. Pierwszy z nich próbował dźgnąć Beliala w kark, ale basior był szybszy i odskoczył. Po chwili tuż nad jego uchem przeleciała kolejna dzida. Belial nie myślał ani chwili dłużej i rzucił się w ucieczkę. Słyszał za sobą krzyki ludzi zamieszkujących pustynny wymiar, ale nie odwrócił się za nimi. Basior skręcił w jaką małą uliczkę.
Ślepy zaułek.
Było już za późno, aby uciec stąd – ludzie goniący go odcięli mu drogę ucieczki.
Mógł odlecieć, ale było za mało miejsca, aby wzbić się w powietrze.
Będzie walczył.
Basior oparł się o ścianę...
i w tej chwili poczuł, że spada.
Teleport!
Kiedy basior otworzył oczy znajdował się już w z powrotem w deltowski lesie. Odetchnął zimnym powietrzem i uśmiechnął się pod nosem. Udało mu się uciec.
- Nigdy więcej teleportów – mruknął z odrazą przyglądając się teleportowi i zastanawiając się w jakim celu Bóg stworzył ten teleport. Potem odszedł swoim dumnym krokiem. Jak najdalej stąd.

Zaliczone!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits