Zeszliśmy schodami w dół. Przejście za nami zamknęło się, więc zapadła całkowita ciemność. Zapaliłam niewielki płomyk na mojej dłoni i mogliśmy ruszać dalej. Całe ściany były wykute w kamieniu i pokryte jakimś staroświeckim pismem albo rysunkami. Przejście było wąskie, więc musieliśmy iść gęsiego, co niezbyt mi przeszkadzało. Potem szliśmy niezwykle długim korytarzem. Co jakiś czas zatrzymywaliśmy się na chwilę, a ja starałam się rozszyfrować znaczenie słów. Czasem mi się nawet udawało.
- Tutaj jest coś napisane o jakimś smoku, który jest strażnikiem - powiedziałam do Zdrajcy. - Coś czuje, że będzie ciekawie - po kilku minutach dotarliśmy do wielkiej komnaty. Podłoga była z kamiennych płyt, pokrytych różnokolorowymi farbami.
- Mógłbyś się na chwilę wycofać do korytarza? - zapytałam. Zdrajca zmierzył mnie uważnym spojrzeniem, po czym kiwnął głową i zrobił to, o co prosiłam. Podeszłam do jednej ze ścian i zaczęłam jeszcze uważniej oglądać znaki. Po chwili znów podeszłam do płyt. Starałam się zapamiętać sekwencję ze ściany. Czerwony, czarny, niebieski, zielony, biały, czerwony.... Musiałam się błyskawicznie wrócić na poprzedni klocek, no z ściany wypadł ogromny taran i z hukiem wbił się w ścianę za mną. Po chwili poszłam dalej. Z białego przeskoczyłam na złoty, fioletowy, srebrny i wreszcie znalazłam się po drugiej stronie komnaty.
- Zdrajco! - zawołałam. Mężczyzna ponownie zjawił się w sali. Powiedziałam mu, na czym ma stanąć, tym razem prawidłowo i po jakimś czasie oboje byliśmy po drugiej stronie sali. Powoli otworzyłam drzwi, które się tam znajdowały. Gdy zobaczyłam, co tam jest, zamarłam w bezruchu. Z moich ust wydobyły się tylko dwa słowa:
- Jasny gwint...
(Zdrajca? I co tam było?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!