Nie spuszczałem
wzroku z ruchów Fragonii. Dłoń przesuwająca się po masce, a zaraz po tym
łapczywe spojrzenie na sztylet znajdujący się w torbie. Wykonałem krok do
przodu, nie ignorując podejrzanych słów z ust dziewczyny. Zacisnąłem szczękę i
ponownie wykonałem krok zmniejszający dystans między nami.
- Nie rób tego. - warknąłem, ledwo powstrzymując złość.
Nic tak bardzo nie denerwowało mnie, jak jej kilkosekundowe wyciągnięcie sztyletu z torby i przysunięcie go do swojej tchawicy.
- Jeden szybki ruch i moje cierpienie zostanie ukojone albo i nie. - mruknęła, kompletnie ignorując moje wcześniejsze słowa.
Przygryzłem wargę, przymknąłem oczy. To była zaledwie sekunda. Sekunda szczęścia lub pecha. Użyłem soul maker i wystawiłem dłoń przed zasięg miecza. To był jedyny ruch, który byłem w stanie wykonać. Dłoń lekko mi się trzęsła od przyjętego ciosu.
- Masz niezłą siłę. - syknąłem, wyciągając ostrze z ręki. - Bez problemu skończyłoby się to twoją śmiercią. Całkiem wspaniały pomysł. - warknąłem, próbując odejść myślami od bólu. - Wsiadaj... I tak muszę cię odwieźć do domu. - powiedziałem do zamurowanej Cornelii.
Po chwili z jej oczu spłynęła pojedyncza łza początkująca prawdziwy potok. Powoli, niczym zahipnotyzowana usiadła na miejscu pasażera. Odpaliłem silnik i wyjechałem z terenu przy jeziorze. Podróż nie była długa, aczkolwiek dramatyczna cisza powodowała ciągnięcie się sekund do paru minut.
Sądziłem, że może się obwiniać o to, co się stało w moim domu. Możliwe, że teraz będzie się obwiniać o moją reakcję, ale w pewnym sensie tu chodzi o moją moc i moje czyny. Gdybym nad tym panował, nie pojawiłby się taki problem. Trenowanie jej szłoby naturalnie, a ona by nie ucierpiała. Włączyłem radio, pozbywając się bariery ciszy. Dziewczyna patrzyła się pusto na szybę, tymczasem ja szukałem sensownej stacji w radiu. Natrafiłem na uspokajającą muzykę znanego pianisty, później jakiś pop, aż w końcu wiadomości. Można było dowiedzieć się czegoś z zanudzonego głosu kobiety. Skręciłem w uliczkę prowadzącą do domu nastolatki. Wyskoczyłem z pojazdu i otworzyłem drzwi od jej strony.
- To było nieodpowiedzialne, powinnaś leżeć w łóżku przy kroplówce. - mruknąłem, odprowadzając ją do domu. W drzwiach stał wściekły Viper. No cóż, jego pacjentka uciekła od kroplówki z takimi ranami.
- Masz coś do opatrzenia? - Wyciągnąłem zakrwawioną dłoń przed siebie. - Mieliśmy drobny wypadek.
- Nie rób tego. - warknąłem, ledwo powstrzymując złość.
Nic tak bardzo nie denerwowało mnie, jak jej kilkosekundowe wyciągnięcie sztyletu z torby i przysunięcie go do swojej tchawicy.
- Jeden szybki ruch i moje cierpienie zostanie ukojone albo i nie. - mruknęła, kompletnie ignorując moje wcześniejsze słowa.
Przygryzłem wargę, przymknąłem oczy. To była zaledwie sekunda. Sekunda szczęścia lub pecha. Użyłem soul maker i wystawiłem dłoń przed zasięg miecza. To był jedyny ruch, który byłem w stanie wykonać. Dłoń lekko mi się trzęsła od przyjętego ciosu.
- Masz niezłą siłę. - syknąłem, wyciągając ostrze z ręki. - Bez problemu skończyłoby się to twoją śmiercią. Całkiem wspaniały pomysł. - warknąłem, próbując odejść myślami od bólu. - Wsiadaj... I tak muszę cię odwieźć do domu. - powiedziałem do zamurowanej Cornelii.
Po chwili z jej oczu spłynęła pojedyncza łza początkująca prawdziwy potok. Powoli, niczym zahipnotyzowana usiadła na miejscu pasażera. Odpaliłem silnik i wyjechałem z terenu przy jeziorze. Podróż nie była długa, aczkolwiek dramatyczna cisza powodowała ciągnięcie się sekund do paru minut.
Sądziłem, że może się obwiniać o to, co się stało w moim domu. Możliwe, że teraz będzie się obwiniać o moją reakcję, ale w pewnym sensie tu chodzi o moją moc i moje czyny. Gdybym nad tym panował, nie pojawiłby się taki problem. Trenowanie jej szłoby naturalnie, a ona by nie ucierpiała. Włączyłem radio, pozbywając się bariery ciszy. Dziewczyna patrzyła się pusto na szybę, tymczasem ja szukałem sensownej stacji w radiu. Natrafiłem na uspokajającą muzykę znanego pianisty, później jakiś pop, aż w końcu wiadomości. Można było dowiedzieć się czegoś z zanudzonego głosu kobiety. Skręciłem w uliczkę prowadzącą do domu nastolatki. Wyskoczyłem z pojazdu i otworzyłem drzwi od jej strony.
- To było nieodpowiedzialne, powinnaś leżeć w łóżku przy kroplówce. - mruknąłem, odprowadzając ją do domu. W drzwiach stał wściekły Viper. No cóż, jego pacjentka uciekła od kroplówki z takimi ranami.
- Masz coś do opatrzenia? - Wyciągnąłem zakrwawioną dłoń przed siebie. - Mieliśmy drobny wypadek.
Fragonio?
xD Tayron taki bohater :'P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!