03 stycznia 2017

Od Reny "Lodowy Spektakl" do Alishy

Cóż, sama się wkopałam. Jej reakcja nieco zbiła mnie z tropu. Poza tym wątpię, by reszta watah wiedziała o nowym członku w naszych szeregach. Mimo to nie ufałam jej. Jest takie przysłowie”trzymaj przyjaciół blisko a wrogów jeszcze bliżej”. Tak też miałam zamiar zrobić. Jeśli faktycznie miała być szpiegiem miałabym ją na oku, jeśli nie lepiej dla mnie. Tak więc zwiedzanie czas zacząć! Pokazałam jej moje ulubione miejsca: polanę pełną kwiatów, oczko wodne oraz klif na którego ścianie rosną cudowne, malinowe kwiaty. Wyglądała na zadowoloną z wycieczki krajobrazowej. Moja twarz jak zawsze pozostała niewzruszona jednak w głębi serca cieszyłam się jej szczęściem. Chciałam jej pokazać coś jeszcze...
- Alisha, lubisz śnieg? - zaczęłam nieśmiało. Wadera zastanowiła się po czym wzruszyła ramionami.
- Rozumiem...  - odparłam. Spojrzawszy w zamyśle w górę spostrzegłam szybującego nad nami orła.  Zawołałam go. Musiałam nieco zaskoczyć waderę tym krzykiem, gdyż strasznie się skrzywiła. Po chwili pierzasta duma zleciała do nas. Usiadł na mojej ręce. Raniąc mnie nieco pazurami.
- Do wesela się zagoi! - wyprzedziłam jej pytanie po czym podsunęłam ptaka Alishy. Była chyba zaskoczona. Orzeł ukłonił się wdzięcznie po czym rozłożył skrzydła.
- Piękne... - ledwo co usłyszałam jej szept. Po chwili ptak odleciał. Nim cokolwiek powiedziała ruszyłam do przodu.
- No chodź! - co chwilę popędzałam waderę. Droga była bardzo stroma i męcząca. W końcu znalazłyśmy się przed wejście do jaskini. Machnęłam ręką na znak by weszła za mną. W środku było strasznie ciemno.W dodatku brodziłyśmy w wodzie. W końcu dotarłyśmy do wielkiego pomieszczenia, gdzie woda się pogłębiła. Sądząc po zachowaniu wadery musiało być jej zimno. Idealnie.  Na ścianach rosły emanujące niebieską poświatą grzyby. W pewnym miejscu wyrzeźbiona była  przez kapiącą wodę „ławeczka” w skale.
- Zatem siadaj i podziwiaj! - poleciłam.
Stanęłam na środku pomieszczenia. Mój oddech zwolnił. Słyszałam każdą kroplę wody, czułam każde najmniejsze drżenie powietrza. Zaczęłam. Woda powoli oziębiała się aż na jej powierzchni powstała  cienka warstwa lodu. Wtedy też mocno uderzyłam w taflę. Lód pękł. Wiele drobnych odłamków poleciało w powietrze ścierając ze sobą w locie aż nie pozostał same drobinki. Woda szalała. Zamarzała, pękała, a z kawałków powstawały kolejne drobiny. W ty czasie zajęłam się ich tańcem w powietrzu. Wywijały to w lewo, to w prawo, chaotycznie, składnie, szybko to znów mozolnie.... Część z nich osiadła na mnie to na waderze. Próbowała strzepać je z siebie lecz było ich za dużo. W końcu same oderwały się i z impetem wleciały do środka tańczącego koła. Zaczęły się łączyć tworząc większe fragmenty. W tańcu zaczęły tworzyć kształt wilka i kota. Kręcąc się wokół własnej osi coraz mocniej przypominały Alishę i mnie. Lodowe stwory zaczęły poruszać się bez mojej woli. Wyglądały cudownie zwłaszcza odbijając w każdą stronę grzybową poświatę. Niestety gdy pokaz miał przejść do kulminacyjnego momentu zabrakło mi sił. Podknęłam się o własną stopę i zanurkowałam w wodzie.
- Co to miało być?! - uniosła się wadera. Nie wiem czy jej się podobało czy też ją wystraszyłam. Wzruszyłam więc ramionami po czym odparłam:
- Cóż, wszystko przemija. Chciałam mieć wspomnienia. Zapewne to nasze pierwsze i ostatnie spotkanie. Jesteś trochę inna niż reszta wilków. - powiedziałam starając trzymać swój głos w normalnym stanie. Nie wiem czy ją to przypadkiem nie uraziło... Może to nawet lepiej dla niej? W końcu po chwili ciszy dodałam – Czy możesz mi coś obiecać? Choćbym nieważne co zrobiła nie jestem wstanie pomóc Tytanii, więc zastąp mnie w tym. Potrafisz zmienić się w demona, nieprawdaż?  Zapewne znasz jej historie. To naprawdę okrutne... Ja nie jestem wstanie pojąć jej ból ale może ty tak...? Nieważne, zapomnij o tym.
Po tym więcej się nie odezwałam przez drogę na zewnątrz. Dopiero przed samym wyjściem postanowiłam przerwać ciszę.
-Tu musimy się rozstać. Obiecałam przyjacielowi, że rozwiążę jego sąsiedzkie sprawy. A no i jeszcze jedno – z ciszyłam głos - Trzymaj się ode mnie z daleka przy innych wilkach.
Wadera zatrzymała się lecz ja wyszłam z jaskini. Chyba coś do mnie mówiła lecz nic z tego nie pamiętam. Gdy wyszłam z jaskini gwałtowna fala gorąca uderzyła we mnie. W dodatku ten ból wciąż nie słabł.  Słońce musiało nieźle przygrzewać, gdy byłyśmy w środku. Obraz się rozmazał a nogi stały się jak z waty. Upadłam na ziemię. Rozmyte kształty wirowały. To niemożliwe, żeby to było od rany zająca. Coś takiego by mnie nie powaliło. Cholerne słońce. Jakiś ciemny kształt zbliżył się do mnie. Alisha? Oczy me zasłonił mrok.
<Alisha?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits