Spojrzałam na chłopaka i przełknęłam ślinę. Nie miałam bladego pojęcia, co mu odpowiedzieć. Czułam się z tym wszystkim okropnie - odejście przyjaciółki, życie blogowe wisiało na włosku, a w realnym też wcale nie było najlepiej. Nienawidziłam tego wszystkiego.
Dlaczego nie mogłam sobie poukładać życia? Dlaczego musiałam komuś je rujnować? Gdyby nie ja, gdybym go nie sprowokowała..ale czym? Weszłam do jego domu, a to już było lekkomyślne. Zawsze myślałam, że jestem od innych dziewczyna bardziej rozwinięta. Część z nich nic tylko ciupie coś na messengerze, albo lajkuje zdjęcia na facebooku. Moim skromnym zdaniem to było coś w stylu uzależnienia większości nastolatek. Myślałam, że jako jedyna z nich jestem tego wszystkiego świadoma i mądrzejsza od innych. A tak wcale nie było. Zachowałam się jak ośmiolatek.
Tak bardzo chciałam wtedy zaprzeczyć. Powiedzieć mu, że wszystko się jakoś ułoży. Z pomocą Vipera, z moją pomocą wyjdzie na prostą. Darkness był w stanie oszukać swój umysł, to dlaczego Tayron miałby nie być w stanie?
Nie potrafiłam nic wyjąkać. To było naprawdę trudne. Obleciał mnie strach. Strach prze upokorzeniem. Z natury byłam osobą nieśmiałą w realu. Na blogach to co innego. Tworzysz jakby samego siebie od nowa, jednak teraz jestem tylko trzynastolatką. Wymyślił i stworzył mnie Bóg. Nie miałam wpływu na nic. Na swój charakter, na swój wygląd, czy na swoje moce, lub pochodzenie. To było niesprawiedliwe i okrutne.
- Prze..przepraszam. - było to jedyne słowo, które zdołałam wykrztusić, zanim popadłam rozpacz.
To wszystko zaczęło mnie zbyt bardzo przerastać. Zazwyczaj trudno było doprowadzić mnie do rozpaczy, jednak tym razem było inaczej. Wiedziałam - nic nie jest dobrze, nigdy nie było, i nigdy nie będzie. Zbyt dużo osób mnie zraniło. Ale już nigdy, ale to przenigdy nikt przeze mnie nie ucierpi, ani ja przez nikogo.
Tayron spojrzał na mnie zdziwiony. Przetarłam łzy rękawem, a jako iż praktycznie nigdy nie można było rozpoznać we mnie, czy płakałam, czy nie, pewnie nawet nie zauważył chwili mojej słabości.
- Niby za co? - zapytał. - To nie ty tutaj jesteś problemem, tylko ja.
- Mylisz się. I to bardzo. Ty nawet nie wiesz, ile osób przeze mnie ucierpiało. Ty nawet nie wiesz, jakim ja jestem potworem. Ty robisz to wszystko nieświadomie, ja wręcz przeciwnie.
Odwróciłam się do niego plecami i ruszyłam w stronę samochodu mężczyzny. Wyciągnęłam rękę i dotknęłam maski pojazdu, po czym przejechałam po nim ręką.
- Życie jest bez sensu. Rodzisz się, poznajesz chwilowe szczęście, i wieczną porażkę, a potem umierasz, nieszczęśliwy i niespełniony. Jesteśmy niepotrzebni. To wszystko jest chore i niepojęte.
Otworzyłam drzwi do samochodu i ku mojemu zaskoczeniu, zobaczyłam coś.. coś bardzo cennego. Torbę, a w niej..ostrze. Wyciągnęłam po nie rękę.
- Teraz, to się zmieni. Otworzę sobie drzwi do nowego życia i nawet, jeśli wyląduje w piekle, i tak będzie mi lepiej, niż tu..
<Tay? *Dodaje ekscytujący podkład muzyczny* Ja i te moje filozoficzne myśli xP>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!