Basior, nie spodziewał się ujrzeć czegoś takiego. Niby taki
zwyczajny las podobny do setek innych lasów. Ten jednak w swym sercu skrywał
zapomniany portal. Wielkie drzewo dzielące się na dwa pnie. Dopiero gdzieś
około dwóch do trzech metrów nad ziemią pień stawał się jednym. Wokół
niego był runiczny okrąg. Był sam środek nocy. Promień księżyca
padł na roślinę. Runy zaiskrzyły się kilkukrotnie po czym na stałe
emanowały niebieską poświatą. Przez wylot w drzewie błoniasta substancja
zaczęła iskrzyć. W portalu można było dostrzec bezkształtne, jaskrawe
formy. Lecz dokąd on wiódł? Wilk, prowadzony ciekawością, postanowił
przekonać się na własnej skórze. Gdzież to Atosa wypluje?
Raz, dwa, trzy i krok do przodu. Tak o to basior znalazł się po drugiej stronie portalu. Nim cokolwiek spostrzegł usłyszał stukot buta o kamienną posadzkę. Stał w samym środku jakiegoś bambusowego budynku. Odwrócił się. Drzewo, w którym znajdował się portal było całkowicie martwe. Runy zgasły. Wilk rozejrzał się po pomieszczeniu. Było bardzo małe. Od drzewa rozchodziły się cztery dróżki. Na skrzyżowaniu znajdował się portal którym przybył. Każda dróżka prowadziła do ołtarza za którym znajdowała się wnęka na figurę postaci. Atos spojrzał na każdą z nich. Widok trzeciej przyprawił go o bardzo nielubiane przez wszystkich uczucie - ból. Nie fizyczny o nie... O wiele gorszy. Statuetka była uderzająco podobna do kogoś kogo basior znał i za kim tęsknił. „Lajla” - pomyślał. Wyszedł jak najszybciej na zewnątrz. Żar buchnął w jego twarz. Kaplica w której przed chwilą się znajdował leżała na środku szerokiego zbiornika wody. Tafla sięgała mężczyźnie do kostek. Podłoże było wykonane z kamiennych cegieł. Rozejrzał się wokół. Wszędzie, gdzie okiem sięgnął rozciągała się pustynia. Co jakiś czas z ziemi wyrastały kamienne szczyty to znów znikały pod piaskami. Atos namoczył swój strój po czym założył go na siebie. Mocno naciągnął kaptur. Wyszedłszy na brzeg, skierował się w stronę północy. Tam gdzie niedawno znajdował się księżyc, królowało bezlitosne słońce. Dokąd biedny basior dotrze? Gdzie jest? I czy uda mu się wrócić do domu?
Raz, dwa, trzy i krok do przodu. Tak o to basior znalazł się po drugiej stronie portalu. Nim cokolwiek spostrzegł usłyszał stukot buta o kamienną posadzkę. Stał w samym środku jakiegoś bambusowego budynku. Odwrócił się. Drzewo, w którym znajdował się portal było całkowicie martwe. Runy zgasły. Wilk rozejrzał się po pomieszczeniu. Było bardzo małe. Od drzewa rozchodziły się cztery dróżki. Na skrzyżowaniu znajdował się portal którym przybył. Każda dróżka prowadziła do ołtarza za którym znajdowała się wnęka na figurę postaci. Atos spojrzał na każdą z nich. Widok trzeciej przyprawił go o bardzo nielubiane przez wszystkich uczucie - ból. Nie fizyczny o nie... O wiele gorszy. Statuetka była uderzająco podobna do kogoś kogo basior znał i za kim tęsknił. „Lajla” - pomyślał. Wyszedł jak najszybciej na zewnątrz. Żar buchnął w jego twarz. Kaplica w której przed chwilą się znajdował leżała na środku szerokiego zbiornika wody. Tafla sięgała mężczyźnie do kostek. Podłoże było wykonane z kamiennych cegieł. Rozejrzał się wokół. Wszędzie, gdzie okiem sięgnął rozciągała się pustynia. Co jakiś czas z ziemi wyrastały kamienne szczyty to znów znikały pod piaskami. Atos namoczył swój strój po czym założył go na siebie. Mocno naciągnął kaptur. Wyszedłszy na brzeg, skierował się w stronę północy. Tam gdzie niedawno znajdował się księżyc, królowało bezlitosne słońce. Dokąd biedny basior dotrze? Gdzie jest? I czy uda mu się wrócić do domu?
<Teoretycznie moje postaci
są zawieszone do środy, więc nie czepiajta się długości. To dopiero wstęp
do tej przygody.Pozostałe 2 części będą duuuużo dłuższe.>
No to czekam na resztę zanim wpiszę ci kasę :P
OdpowiedzUsuń