Accelia szarpała się na ile pozwalała jej siła, jednak po
chwili nieznajomy chłopak jedynie
zacisnął uścisk na jej ramieniu, po czym uderzył ją w brzuch z kałasza, który
jeszcze przed chwilą zawieszony był na jego ramieniu. Dziewczyna oczywiście nic
nie poczuła, jednak mimo wszystko na moment straciła równowagę, przez co
zachwiała się z lekka. Zacisnęła zęby i spojrzała na bruneta z chęcią mordu wymalowaną
w jej oczach. Chłopak spojrzał na nią lekceważąco, a na jego usta wstąpił
krzywy uśmieszek. Przewiesił broń przez ramię, po czym szarpnął nastolatkę za
podbródek, a sam przybliżył swoją twarz do jej.
- Twarda sztuka z Ciebie, ale nie martw się. Wkrótce tego
pożałujesz. – Rzucił po angielsku beznamiętnym tonem głosu.
Ace wyrwała podbródek z jego uścisku, a następnie zaczęła
się szarpać jeszcze bardziej, niż poprzednio. Jednak nie trwało to długo, bo
nieznajomy uderzył ją prosto w twarz, co mocno poirytowało dziewczynę. Jej
głowa skierowana była w kierunku, w którym oponent ją uderzył. Potrząsnął nią z
dość sporą siłą i warknął:
- Zachowuj się, do cholery jasnej.
Spojrzała na niego spod byka, a chęć mordu wytrwale tkwiła w
jej oczach, przez co na usta nieznajomego ponownie wkroczył krzywy uśmieszek.
Wyjął z kieszeni spodni sznur i brutalnie związał dłonie dziewczyny, mimo że to
nie było łatwe, bo szarpała się i próbowała wyrwać się z uścisku. Jednak próba
samoobrony niestety nic nie zdziałała.
- Zabierzcie w końcu tego chłopaka i ruszcie swoje cztery
litery do bazy, bo nie ręczę za siebie. – Rzucił sucho do Rosjan, w ich
ojczystym języku.
Ci kiwnęli pospiesznie głowami i zaczęli nieść nastolatka we
dwójkę, a po sekundzie byli już poza budynkiem. Brunet odprowadziwszy ich
wzrokiem, spojrzał na nastolatkę, która teraz niecierpliwie przeskakiwała z
nogi na nogę. Ten poprawił uścisk na jej ręce, a następnie gwałtownie pociągnął
dziewczynę za sobą, jednocześnie wychodząc z ich obecnej lokacji. Dziewczyna
ledwo odzyskała równowagę i o mało nie potknęła się o mało widoczny kamień, a
wszystko to przez zaskoczenie i frustrację, która ogarniała ją od stóp do głów.
Dziewczyna dosyć niechętnie podążała, a można by rzec, że była ciągnięta przez
nieznajomego, bo mimo wszystko próbowała się wyrwać jednak nic to nie dawało.
Po chwili popchnięta została przed oponenta, a na swoich plecach poczuła
chłodny dotyk broni. Zacisnęła zęby i spojrzała na bruneta przez ramię z
wyraźną nutą nienawiści. Ten jednak kompletnie to zignorował i popchnął ją
bronią, by ta szła dalej. Ace bardzo niechętnie zaczęła iść przed siebie. Mimo,
że teraz nie czuła uścisku na jej ramieniu i teoretycznie była wolna, to w
praktyce tak już nie było. Gdyby ta zaczęła uciekać najpewniej, by ją
postrzelili, co znacznie by ją spowolniło, a gdyby nawet udało jej się uciec,
to co dalej? Tak czy siak ponownie zaczną jej szukać, a nie wiadomo co zechcą
jej zrobić w zemście. Nie zamierzała ryzykować życiem swoim, jak i Percy’ego,
który wciąż był nieprzytomny, a jego rana mocno krwawiła. Dziewczyna chciała mu
w jakikolwiek sposób pomóc, jednak widać było, że nic nie zdziała. Mężczyźni,
którzy nieśli nastolatka wyprzedzali ich sporym dystansem, jednak Carter
zbytnio się nie spieszyło, by ich chociażby z lekka dogonić. Wciąż szła wolnym
krokiem czując na sobie chłód kałasza przytwierdzonego do jej pleców. Nawet
gdyby ją postrzelił, ona by się pewnie zorientowała jedynie po dźwięku
wystrzału, a potem dopiero dostrzegłaby ranę. Taki jest urok problemów przyzwyczajenia
się do bólu, z którymi Accelia boryka się od małego. Po około pięciu minutach
marszu Ace dostrzegła przed sobą dość zniszczony budynek, do którego po chwili
wkroczyli. Przy drzwiach, które widocznie cudem zachowały się w miarę dobrym
stanie, stali dwaj wojskowi dzierżawiący karabiny automatyczne. Kiedy tylko
dostrzegli jak nadchodzą, jeden z nich powiedział coś przez krótkofalówkę, a
następnie obydwaj odbezpieczyli swoją broń. Nim zdążyli przejść obok strażników,
drzwi otworzyła się bezszelestnie, a oni sami ustawili się na baczność i
zasalutowali chłopakowi, który wciąż trzymał lufę broni na ciele dziewczyny.
Mimo wszystko kompletnie zignorował mężczyzn nawet na nich nie spoglądając i
jedynie popędził nastolatkę, by ta szła szybciej, co ta zrobiła bardzo
niechętnie. Kiedy przekroczyli próg i wkroczyli do dziwnego pomieszczenia, drzwi
natychmiastowo zostały zamknięte przez jednego z mężczyzn, a pod koniec wydały
z siebie cichutkie skrzypnięcie. Nastolatka nim się obejrzała straciła z oczu
wojskowych, którzy dźwigali nieprzytomnego chłopaka, który został postrzelony. Dziewczyna
zaczęła lustrować teren dookoła niej. Dziewczyna po paru krokach dostrzegła
korytarz, do którego została popchnięta. Na jego końcu znajdowały się schody
prowadzące na dół, po których została zmuszona zejść. Ace po przejściu paru
stopni czuła, że coś jest nie tak z tym miejscem. Zaskakująco szybko ściany
przestały wyglądać zniszczone, a tynk nie sypał się już co chwila. Były one
teraz pokryte matową stalą, a schody przeistaczały się z drewnianych,
skrzypiących desek w żelazne stopnie, wydające głuchy metaliczny dźwięk. Na
końcu schodów znajdowały się sporej wielkości żelazne drzwi, a obok nich
znajdował się skaner siatkówki oka oraz panel z masą liczb i liter. Chłopak w
kilka sekund wpisał hasło i przysunął się do skanera, by ten mógł rozpoznać
jego nie zakryte oko. Kiedy system rozpoznał bruneta wydał z siebie cichy
dźwięk, a nad drzwiami zapaliła się zielona lampka. Oponent szybko otworzył
drzwi i wepchnął nastolatkę do środka. Po drugiej stronie było setek drzwi,
które były identyczne do tych, przez które przed momentem przeszła. Zaczęli
przemierzać kręte korytarze otulone białym kolorem ścian i z lekka zbyt jasnym
światłem lamp. Długo nie szli, bo przeszli jedynie dwa zakręty. Stanęli przed
nieco odmiennymi drzwiami, ponieważ były one drewniane i nie miały
zabezpieczeń. Brunet pociągnął dziewczynę do środka i wepchnął ją do pokoju,
który wyglądem przypominał pokój z psychiatryka. Chłopak z przepaską na oku nie
czekał na jej reakcję i zamknął drzwi do pokoju, by ta nie mogła się wydostać.
Ace podeszła więc do drzwi, jednak szybko się zorientowała, że nie posiadają
klamki i są idealnie wpasowane, przez co nie było możliwości o podważeniu ich
czymkolwiek. Postanowiła więc na razie nie robić nic i zaczekać na rozwój
wydarzeń. Westchnęła sama do siebie. W tym momencie usłyszała za sobą cichy jęk
i głos mówiący:
- Szlag by to trafił…
Accelia natychmiastowo odwróciła się w tamtą stronę i
ujrzała Vipera, który stopniowo zmieniał pozycję na siedzącą. Nastolatka
odetchnęła z ulgą, że chłopak jeszcze żyje.
- Jak Twoja rana? – Spytała siadając w jednym z kątów
pomieszczenia.
(Viper? Tak, wiem… długo.. ;^;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!