01 grudnia 2016

Od Tytanii - Quest 1


Zmęczona usiadłam na fotelu, opierając się wygodnie o siedzenie. Usłyszałam cichy trzask zapalonego przez Raza ogniska. Spojrzałam w płomienie, tańczące w kominku. Po chwili jednak, zamiast skupić się na płonącym ogniu, skupiłam się na lecących w telewizji wiadomościach. Rozłożyłam gazetę. W telewizji właśnie leciały wiadomości. Z początku rozmawiali tylko o jakiejś nowej ustawie, o polityce, o naszym prezydencie, Donaldzie Trumpie, aż w końcu..morderstwo. Niedaleko mojego dawnego domu, w dobrze znanej mi okolicy. Pięć ofiar. Jedną z nich był mój dawny znajomy ze szkoły. Nie utrzymywaliśmy kontaktu, ponieważ ja postanowiłam sobie odpuścić naukę i zająć się czymś innym. Ciekawe tylko, kto był mordercom.. Zamknęłam gazetę i odłożyłam ją na bok.
- Raz, za chwilę będę. - powiedziałam do chłopaka i zatrzasnęłam drzwi.
***
Na ulicy kręciło się mnóstwo policjantów. Co chwilę któryś z nich podnosił głowę i wpatrywał się we mnie, jakby podejrzewał mnie o morderstwo. Jednak szybko potem wracał do swoich obowiązków. Wpatrywałam się beznamiętnie w swoją dłoń, jakby zaraz miała się na niej znaleźć odpowiedź. Jednak nic się nie stało. Ktoś popchnął mnie, i upadłam na krawężnik. Spojrzałam na przechodnia. Okazała się nim być kobieta. Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie i podała mi rękę.
- Najmocniej przepraszam.
Spojrzałam na nią wilkiem. Jej biała grzywka całkowicie zasłaniała jedno z jej oczu. Nie posiadała długich włosów i była ode mnie niższa o głowę. Od razu mi się nie spodobała. Kobieta wskazała na moją rękę.
- Krwawisz. - powiedziała, a ja głupia jej uwierzyłam.
Kiedy tylko chciałam sprawdzić, ile krwi straciłam, kobieta uderzyła mnie czymś w głowę. Upadłam i zemdlałam. Obudziłam się dopiero w jakiejś piwnicy. Obok mnie leżał jakiś mężczyzna, po czterdziestce. Do naszego więzienia weszła kobieta, z kijem bejsbolowym. Wskazała na mężczyznę.
- Rozerwiesz ją na strzępy, to odzyskasz wolność.
Nieznajomy został uwolniony ze sznurka, oplatającego jego nogi oraz ręce. Spojrzał na mnie i wyszeptał ciche przepraszam, po czym rzucił się. aby tylko mnie uderzyć. Ja jednak zdołałam kopnąć go w tors, a przy okazji pewnie złamałam mu kilka żeber. Spojrzałam na kobietę i rzuciłam się na nią, przemieniając w wilka. W jednej chwili leżała martwa. Spojrzałam na nieznajomego. Mogłam przejąć jego rany. Dotknęłam jego torsu i poczułam ucisk. Mężczyzna spojrzał zdziwiony. Ból ustąpił.
- Zadzwoń po karetkę. I proszę, nie mów nikomu o tym, co zaszło przed chwilą.
Czterdziestolatek skinął głową i wyjął telefon z kieszeni truposza. Zamknęłam oczy. Byłam ranna, ale spokojna. Ufałam mu. Nie wiem jednak do końca, dlaczego. Kogoś mi przypominał. Nagle spojrzałam na niego.
- Mefisto? - zapytałam cicho, ale mężczyzny już nie było.
Usłyszałam tylko syrenę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits