Wraz z Kelley uzgodniłyśmy, że najlepiej porozmawiać w namiocie. Upierałam się, żeby zostawiła tego basiora w spokoju, jednak różowowłosa upierała się, że Hunter powinien być obecny na zebraniu, ze względu na to, że go zaatakowałam.
Nadal jednak uważałam, że była to tylko i wyłącznie jego wina. Wilki zazwyczaj wiedziały, że należy się ode mnie trzymać z daleka. Czasem ktoś się wyłonił z prośbą o przygarnięcie do watahy, co było w przypadku Reny, oraz Haylee. Inni zaś woleli omijać mnie szerokim łukiem. Opętał mnie demon. Nigdy nie zapomnę tego wszystkiego, co zrobiłam moim dawnym członkom watahy. Remi, Remo, Yuna, Grece, Nyki, Darth, Night..Agon.. O Aragornie zaś słuch zaginął.
- Zaatakowałaś członka mojej watahy. Przecież wiesz, że nie jesteśmy... - Kelley odwróciła się w stronę koszyczka wypełnionego czekoladkami. Spojrzała na niego łakomie i bez pytania dźwignęła go do góry i zaczęła się delektować delikatną mleczną.
- Wiem, ale bez podstawie naruszył moją przestrzeń osobistą.
- Wy nie macie... mlask..ciamk.. terenów. - powiedziała Alpha Watahy Zachodu, omal nie dławiąc się czekoladą.
Jej kuzyn, Hellmestin, był o wiele porządniejszym basiorem. Właśnie. Przysługa. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Miałam pomysł.
- Twój kuzyn dawniej się ze mną pojedynkował. Wygrałam ten pojedynek i mam prawo do nagrody, którą miał mi zapewnić. Jako iż jesteś z nim spokrewniona i ty możesz spełnić tę obietnicę. Pożyczyłabym twojego członka na kilka dni do pewnego ważnego przedsięwzięcia.
- Ej! Twoja wataha i tak jest liczniejsza! Czego ty jeszcze ode mnie chcesz?
- Przyjmujesz moją propozycję, czy mam rozłupać łeb twojemu kuzynowi za niedotrzymanie słowa alphie Sekty Cieni? - odbiegłam od tematu. Zapytałam się może zbyt chłodnym tonem, ponieważ Kelley spojrzała na mnie lekko..wystraszona?
Wadera zmuszona była się zgodzić. Nie pytała się nawet, po jaką cholerę potrzebny był mi jej członek watahy. Jako iż wydawał się dobrym łowcą, postanowiłam go zostawić u mnie na kilka dni i poczekać, co może się w tym czasie wydarzyć.
Basior nie wyglądał na zadowolonego tym, że nie brał udziału w tej rozmowie. Owszem, przysłuchiwał się temu uważnie, jednak miał jakby..lekkie wątpliwości, co do mnie. Nie zdziwiłabym się, gdyby pod osłoną nocy przyszedłby do mojego namiotu, aby tylko poderżnąć mi gardło.
Chłopa, kiedy Kelley wyszła, w końcu wstał i spojrzał na mnie surowym wzrokiem:
- Po co niby jestem ci potrzebny?
- Planuję zamach na siedzibę Watahy Zachodu - Lotharis, aby odzyskać to, co dawniej należało do mojej rodziny. Owszem, tak naprawdę teraz powinno należeć do mojego brata, jednak to właśnie Mroku, demon, który siedział w moim ciele, zawładnął tym zamkiem, a więc teraz..powinien należeć do mnie. Spróbuj tylko mi się sprzeciwić, a wezwę cienie. Naprawdę, nie chcesz się z nimi spotkać.
Basior chciał coś jeszcze powiedzieć, jednak wyszłam z namiotu. Do mnie podleciał jeden z takich cieni, kształtem przypominający Raza. Wręczył mi coś do ręki, po czym odfrunął, by mieć oko na mojego przyjaciela i w razie kłopotów - rozłupać łeb temu, kto tylko ośmieli się go zaatakować. Spojrzałam na karteczkę. Kolejna wiadomość od mojego cudownego brata, której nawet nie zamierzałam czytać. Spojrzałam na namiot, z którego po chwili wyłonił się Hunter..z naciągniętą cięciwą łuku i strzałą, wycelowaną prosto w moją pierś.
<Hunter? Wybacz długość, ale musiałam zobaczyć, co zrobisz w takim momencie xP>
Nadal jednak uważałam, że była to tylko i wyłącznie jego wina. Wilki zazwyczaj wiedziały, że należy się ode mnie trzymać z daleka. Czasem ktoś się wyłonił z prośbą o przygarnięcie do watahy, co było w przypadku Reny, oraz Haylee. Inni zaś woleli omijać mnie szerokim łukiem. Opętał mnie demon. Nigdy nie zapomnę tego wszystkiego, co zrobiłam moim dawnym członkom watahy. Remi, Remo, Yuna, Grece, Nyki, Darth, Night..Agon.. O Aragornie zaś słuch zaginął.
- Zaatakowałaś członka mojej watahy. Przecież wiesz, że nie jesteśmy... - Kelley odwróciła się w stronę koszyczka wypełnionego czekoladkami. Spojrzała na niego łakomie i bez pytania dźwignęła go do góry i zaczęła się delektować delikatną mleczną.
- Wiem, ale bez podstawie naruszył moją przestrzeń osobistą.
- Wy nie macie... mlask..ciamk.. terenów. - powiedziała Alpha Watahy Zachodu, omal nie dławiąc się czekoladą.
Jej kuzyn, Hellmestin, był o wiele porządniejszym basiorem. Właśnie. Przysługa. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Miałam pomysł.
- Twój kuzyn dawniej się ze mną pojedynkował. Wygrałam ten pojedynek i mam prawo do nagrody, którą miał mi zapewnić. Jako iż jesteś z nim spokrewniona i ty możesz spełnić tę obietnicę. Pożyczyłabym twojego członka na kilka dni do pewnego ważnego przedsięwzięcia.
- Ej! Twoja wataha i tak jest liczniejsza! Czego ty jeszcze ode mnie chcesz?
- Przyjmujesz moją propozycję, czy mam rozłupać łeb twojemu kuzynowi za niedotrzymanie słowa alphie Sekty Cieni? - odbiegłam od tematu. Zapytałam się może zbyt chłodnym tonem, ponieważ Kelley spojrzała na mnie lekko..wystraszona?
Wadera zmuszona była się zgodzić. Nie pytała się nawet, po jaką cholerę potrzebny był mi jej członek watahy. Jako iż wydawał się dobrym łowcą, postanowiłam go zostawić u mnie na kilka dni i poczekać, co może się w tym czasie wydarzyć.
Basior nie wyglądał na zadowolonego tym, że nie brał udziału w tej rozmowie. Owszem, przysłuchiwał się temu uważnie, jednak miał jakby..lekkie wątpliwości, co do mnie. Nie zdziwiłabym się, gdyby pod osłoną nocy przyszedłby do mojego namiotu, aby tylko poderżnąć mi gardło.
Chłopa, kiedy Kelley wyszła, w końcu wstał i spojrzał na mnie surowym wzrokiem:
- Po co niby jestem ci potrzebny?
- Planuję zamach na siedzibę Watahy Zachodu - Lotharis, aby odzyskać to, co dawniej należało do mojej rodziny. Owszem, tak naprawdę teraz powinno należeć do mojego brata, jednak to właśnie Mroku, demon, który siedział w moim ciele, zawładnął tym zamkiem, a więc teraz..powinien należeć do mnie. Spróbuj tylko mi się sprzeciwić, a wezwę cienie. Naprawdę, nie chcesz się z nimi spotkać.
Basior chciał coś jeszcze powiedzieć, jednak wyszłam z namiotu. Do mnie podleciał jeden z takich cieni, kształtem przypominający Raza. Wręczył mi coś do ręki, po czym odfrunął, by mieć oko na mojego przyjaciela i w razie kłopotów - rozłupać łeb temu, kto tylko ośmieli się go zaatakować. Spojrzałam na karteczkę. Kolejna wiadomość od mojego cudownego brata, której nawet nie zamierzałam czytać. Spojrzałam na namiot, z którego po chwili wyłonił się Hunter..z naciągniętą cięciwą łuku i strzałą, wycelowaną prosto w moją pierś.
<Hunter? Wybacz długość, ale musiałam zobaczyć, co zrobisz w takim momencie xP>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!