17 grudnia 2016

Od Syriusza (do Alex'a)



Miałem teraz świetny podgląd na pobliską jaskinię, z której wyłoniła się rozwścieczona chimera. Spojrzałem na nią surowym wzrokiem, jednak nie wychyliłem się zza krzewu. Wolałem w takiej chwili nie ryzykować. Mój instynkt podpowiadał mi, że niedaleko stąd czai się coś o wiele gorszego od lwa, do którego została przypięta głowa kozła, a do ogona miał przypiętego węża. Uniosłem łeb do góry i zamachnąłem się swoim ogonem, aby odpędzić muchy, krążące nade mną.
Monstrum zauważyło ten ruch. Wlepiło swoje ślepia w moje, czerwone oczy i po chwili rzuciło się na mnie rozwścieczone do reszty. Uderzyłem głową o skałę, po czym zacząłem gryźć i drapać głowę kozła i tchawicę lwa. Byłem zbyt szybki, aby to stworzenie zdołało choćby zareagować. Padło martwe po kilku, może kilkunastu, moich uderzeniach. Przemieniłem się znowu w mężczyznę i otrzepałem swój garnitur z kurzu.
Wyglądałem jak bogaty biznesmen stratowany przez rozwścieczone stado słoni, które właśnie dowiedziały się, że mamy wykupić ich terytorium i postawić dla nich dom pogrzebowy. Jedynie moja grzywka pozostała w ładzie. Do portalu zostało mi najwyżej kilka..naście kroków.
Nie mogłem narzekać, gdyż zawsze mogło być gorzej. O wiele gorzej. Ruszyłem żwawym krokiem w stronę magicznego miejsca. Wkrótce go ujrzałem. Świecił jasnym blaskiem, którego po prostu nie dało się nie zauważyć. Biła od niego nieznana mi energia, jakby o wiele potężniejsza magia, której nikt z nas nie byłby w stanie posiąść. Było to piękne zjawisko, które mógłbym podziwiać do końca życia, jednak nie miałem aż tyle czasu. Wszedłem do portalu i znalazłem się w swoim mieszkaniu. Zmartwiło mnie to, że nie widziałem nigdzie Fragonii. Nie było jej w moim domu od dobrych dwóch dób. Serce mi się krajało na myśl, że cierpi w ludzkim szpitalu walcząc o życie.
Network poinformował mnie o tym, co się stało. Nie miałem pojęcia o tym, że Fragonia chciała popełnić samobójstwo.
Do mojego domu ktoś zapukał. Będąc w opłakanym stanie otworzyłem drzwi, jednak zdołałem zasłonić swoje brudne i podarte ubranie, aby się nie skompromitować. Naprzeciwko mnie stał listonosz w kilkoma listami w ręku i ulotką. Wziąłem od niego szybko pocztę i zatrzasnąłem drzwi przed nosem. Nie chciałem, aby ktoś zobaczył mnie w takim stanie.
Zanim otworzyłem listy, umyłem się i przebrałem. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to ulotka. Salon Tatuażu. Były tam napisane godziny otwarcia i podana ulica. Spojrzałem na swoje ręce. Właściwie, kolejny wąż do kolekcji przydałby mi się. Kochałem tatuaże i w razie czego mogłem jeszcze sobie zaszaleć. Potem zamierzałem odwiedzić Fragonię. Salon nie był jakoś specjalnie oddalony od szpitala i kwiaciarni. Mogłem wszystko załatwić za jednym zamachem. [...]
Stanąłem przed drzwiami salonu i..zawahałem się. Do zamknięcia zostało jeszcze niecałe pół godziny. Przyjmą mnie? W razie czego będę się targował. Pierwszy raz widziałem ten salon w tej okolicy. Czyżby nowy?
Zrobiłem krok i otworzyłem drzwi. Na hotelu siedział jakiś chłopak, oglądając katalog. Stanąłem jak wryty, kiedy go ujrzałem. Miał w sobie jakby coś magicznego. I tu nie chodzi o wygląd - wyczułem jego aurę. Czyżby..jakiś członek watahy? Klasnąłem w ręce. Teraz go poznałem. Fragonia opowiadała mi o wielu członkach WKJN'u.
Pomimo to nie chciałem do niego podchodzić. Chłopak był zbyt mocno zajęty przeglądaniem katalogu, aby na mnie zwrócić uwagę. Kiedy już zamierzałem wychodzić, potknąłem się o kosz na śmieci, który upadł na podłogę z głośnym "bach". Alexander podniósł głowę.
<Alex? Wybacz długość. Jakoś specjalnie nikt do ciebie i mnie nie pisał..więc pomyślałam, że warto zacząć :P>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits