Nie przepadałam nad bieganiem po lesie w zimę. Było mi wtedy
zimno w łapy, a śnieg co i raz spadał mi na łeb. Z drugiej strony nie chciałam
biegać tak w ludzkiej formie. Wtedy byłoby mi jeszcze chłodniej, bardziej bym
hałasowała i poruszałabym się zdecydowanie wolniej.
Co robiłam w lesie? Chyba po prostu przejadło mi się ludzkie
jedzenie i postanowiłam po raz pierwszy od dawna zapolować na zwierzynę w
lasach Delty. No, i oczywiście musiałam się trochę poruszać, nie chciałam
przecież zostać grubą świnką, dlatego taka przebieżka w terenie była całkiem
dobrym rozwiązaniem.
Tak więc od około pół godziny przemierzałam las by coś
wytropić. Ale z powodu padającego śniegu, wszelkie ślady i tropy zwierzyny
znikały pod grubą warstwą puchu. Pozostawał jedynie zapach i słuch, chociaż z
katarem trudno było coś wyczuć, nawet w wilczej formie pociągałam nosem.
Biegnąc tak, usłyszałam jakiś odgłos. Jakby wąż. O tej
porze? W taką pogodę? Zatrzymałam się i nastawiłam uszu. To coś znajdowało się
po mojej prawej. Powoli zaczęłam zbliżać się w tamtym kierunku. Ukryta za
ośnieżonym krzakiem, przyglądałam się tajemniczej istocie. Wyglądała trochę jak
człowiek. Przynajmniej od pasa w górę. Przybrałam ludzką formę, jeśli był to
człowiek, to mógłby się zdziwić widząc gadającego wilka, ale na Delcie wszystko
było możliwe.
Wyszłam z ukrycia i stanęłam kilka metrów za istotą.
Nieznajomy stał kilka kroków od klifu. Poniżej znajdowało się jeziorko, nad
którym można było milo spędzać czas, o ile nie było akurat zamarznięte.
Podeszłam kilka kroków bliżej. Istota najwidoczniej mnie
usłyszała bo obróciła się w moją stronę.
Człowiekiem to raczej
nie było. Miało ogon węża a twarz jak jakiś potwór. Przyglądało mi się swoimi
jaskrawymi ślepiami. Chciałam się szybko wycofać, jednak kreatura prześlizgnęła
się tuż za mnie i odcięła mi drogę. Obróciłam się i zaczęłam się cofać w kierunku
klifu. Potwór podążał za mną i znajdował się coraz bliżej.
Znalazłam się tuż na krawędzi. Nie mogłam się już cofnąć.
Potwór wyciągnął w moim kierunku swoją kościstą rękę, na
jego dłoni znajdowało się kolejne oko.
- Może mały układ? – wycharczał po chwili.
O, czyli umie mówić. Spojrzałam na niego niepewna co
odpowiedzieć.
- Co dokładnie masz na myśli? – mruknęłam po chwili zastanowienia.
- Coś niezwykłego…
- Kosztem czego?
- Duszy.
Acha! Tak czułam! Zaraz bym została jakąś niewolnicą czy
coś! Co to, to nie!
Pokręciłam głową. Potwór nie wyglądał na zbyt zadowolonego.
Podpełzł bliżej. Kątem oka spojrzałam w dół klifu, ze trzy metry, wcale nie tak
dużo, nie zabije się. Uśmiechnęłam się krzywo i skoczyłam w dół.
Uderzyłam plecami o tafle lodu, która jednak okazała się
cienka, przez co wylądowałam pod wodą. Z i m n o. Wynurzyłam się jak
najszybciej i drżąc na całym ciele, wygramoliłam się z wody. Potwór, który
jeszcze chwilę temu stał na górze, teraz znalazł się na brzegu. Złapał mnie za
rękę i uniósł mnie na wysokość swoich oczu. Chyba nie spodobało mu się, że mu
odmówiłam.
Zauważyłam, ze jego ręka, wyposażona w długie szpony,
niebezpiecznie się do mnie zbliża. Nie miałam przy sobie broni, pozostała mi
tylko magia. Cały potwór był pokryty dziwnym śluzem. Ciekawe, czy był łatwopalny.
Złapałam go za rękę, którą mnie trzymał a w jednej chwili jego ramie zapłonęło.
Potwór odskoczył przerażony, chciał ugasić płomień, jednak w kilak sekund całe
jego ciało zajęło się ogniem. Siedziałam tak na zimnym śniegu i patrzyłam jak z
każdą sekundą potwór robi się coraz czarniejszy. Wreszcie pozostał po nim tylko
kawałek śmierdzącego ogona. Fuj.
Gdy ogień zgasł, zrobiło mi się zimno. Szybko przemieniłam
się w wilka. Walić polowanie, wolałam wrócić do domciu i ogrzać się pod
kocykiem. Bez żadnych wężo-potworów na karku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!