20 grudnia 2016

Od Hikaru - Walka z Flavius Insignius via Monfernus

Nie przepadałam nad bieganiem po lesie w zimę. Było mi wtedy zimno w łapy, a śnieg co i raz spadał mi na łeb. Z drugiej strony nie chciałam biegać tak w ludzkiej formie. Wtedy byłoby mi jeszcze chłodniej, bardziej bym hałasowała i poruszałabym się zdecydowanie wolniej.
Co robiłam w lesie? Chyba po prostu przejadło mi się ludzkie jedzenie i postanowiłam po raz pierwszy od dawna zapolować na zwierzynę w lasach Delty. No, i oczywiście musiałam się trochę poruszać, nie chciałam przecież zostać grubą świnką, dlatego taka przebieżka w terenie była całkiem dobrym rozwiązaniem.
Tak więc od około pół godziny przemierzałam las by coś wytropić. Ale z powodu padającego śniegu, wszelkie ślady i tropy zwierzyny znikały pod grubą warstwą puchu. Pozostawał jedynie zapach i słuch, chociaż z katarem trudno było coś wyczuć, nawet w wilczej formie pociągałam nosem.
Biegnąc tak, usłyszałam jakiś odgłos. Jakby wąż. O tej porze? W taką pogodę? Zatrzymałam się i nastawiłam uszu. To coś znajdowało się po mojej prawej. Powoli zaczęłam zbliżać się w tamtym kierunku. Ukryta za ośnieżonym krzakiem, przyglądałam się tajemniczej istocie. Wyglądała trochę jak człowiek. Przynajmniej od pasa w górę. Przybrałam ludzką formę, jeśli był to człowiek, to mógłby się zdziwić widząc gadającego wilka, ale na Delcie wszystko było możliwe.
Wyszłam z ukrycia i stanęłam kilka metrów za istotą. Nieznajomy stał kilka kroków od klifu. Poniżej znajdowało się jeziorko, nad którym można było milo spędzać czas, o ile nie było akurat zamarznięte.
Podeszłam kilka kroków bliżej. Istota najwidoczniej mnie usłyszała bo obróciła się w moją stronę.
Człowiekiem to  raczej nie było. Miało ogon węża a twarz jak jakiś potwór. Przyglądało mi się swoimi jaskrawymi ślepiami. Chciałam się szybko wycofać, jednak kreatura prześlizgnęła się tuż za mnie i odcięła mi drogę. Obróciłam się i zaczęłam się cofać w kierunku klifu. Potwór podążał za mną i znajdował się coraz bliżej.
Znalazłam się tuż na krawędzi. Nie mogłam się już cofnąć.
Potwór wyciągnął w moim kierunku swoją kościstą rękę, na jego dłoni znajdowało się kolejne oko.
- Może mały układ? – wycharczał po chwili.
O, czyli umie mówić. Spojrzałam na niego niepewna co odpowiedzieć.
- Co dokładnie masz na myśli? – mruknęłam po chwili  zastanowienia.
- Coś niezwykłego…
- Kosztem czego?
- Duszy.
Acha! Tak czułam! Zaraz bym została jakąś niewolnicą czy coś! Co to, to nie!
Pokręciłam głową. Potwór nie wyglądał na zbyt zadowolonego. Podpełzł bliżej. Kątem oka spojrzałam w dół klifu, ze trzy metry, wcale nie tak dużo, nie zabije się. Uśmiechnęłam się krzywo i skoczyłam w dół.
Uderzyłam plecami o tafle lodu, która jednak okazała się cienka, przez co wylądowałam pod wodą. Z i m n o. Wynurzyłam się jak najszybciej i drżąc na całym ciele, wygramoliłam się z wody. Potwór, który jeszcze chwilę temu stał na górze, teraz znalazł się na brzegu. Złapał mnie za rękę i uniósł mnie na wysokość swoich oczu. Chyba nie spodobało mu się, że mu odmówiłam.
Zauważyłam, ze jego ręka, wyposażona w długie szpony, niebezpiecznie się do mnie zbliża. Nie miałam przy sobie broni, pozostała mi tylko magia. Cały potwór był pokryty dziwnym śluzem. Ciekawe, czy był łatwopalny. Złapałam go za rękę, którą mnie trzymał a w jednej chwili jego ramie zapłonęło. Potwór odskoczył przerażony, chciał ugasić płomień, jednak w kilak sekund całe jego ciało zajęło się ogniem. Siedziałam tak na zimnym śniegu i patrzyłam jak z każdą sekundą potwór robi się coraz czarniejszy. Wreszcie pozostał po nim tylko kawałek śmierdzącego ogona. Fuj.
Gdy ogień zgasł, zrobiło mi się zimno. Szybko przemieniłam się w wilka. Walić polowanie, wolałam wrócić do domciu i ogrzać się pod kocykiem. Bez żadnych wężo-potworów na karku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits