#8 Opowiadanie "Real WKJN": "Wyobraź sobie, że WKJN istnieje..naprawdę! I tylko TY, oraz inni członkowie bloga wiedzą o tej tajnej organizacji. Co więcej - twoja własna, stworzona przez ciebie postać chodzi za tobą, niczym anioł stróż. Pewnego razu dostajesz od Tyks (administratorki watahy) i Darknessa zadanie specjalne. Otóż w twojej szkole znaleziono ponoć magiczny artefakty i ty musisz go zwędzić, po czym zanieść na Deltę. Pamiętaj jednak, że twoja postać chodzi za tobą krok w krok i jest widoczna dla innych uczniów twojej szkoły! Czy twój towarzysz będzie ci przeszkadzał, czy wręcz przeciwnie? Czym okaże się artefakt?" [prosiłabym jednak zmyślić twoją placówkę edukacyjną, lub jedynie opierać się na twojej zwykłej szkole i nie podawaj nazwisk!]
- JAK ONA MOŻE ROBIĆ MI COŚ TAK BARBAŻYŃSKIEGO?! - wrzasnęłam na całe gardło i spojrzałam z przejęcia na ekran telefonu.
Było widać na nim fragment mojej rozmowy z Argoną. No, ona jest po prostu zła. Estu ma rację. Ogromną rację. Cała moja klasa, i parę innych uczniów ze szkoły, spojrzało na mnie jak na wariata. Dzisiaj mieliśmy mieć WF z naszym nowym nauczycielem. Znając życie - będzie to wredny, nadęty bubek i wcale nie przystojny jak Dudziak ze szkoły. Coś poruszyło moim ramieniem. Spojrzałam w górę i mój wzrok utkwił w niebieskich oczach Percy'ego.
- Nie wrzeszcz tak. - syknął mi do ucha - Jeszcze sprowadzisz na siebie kłopoty. I na mnie.
Przewróciłam oczami.
- Gdzie Tytania? - zapytałam po chwili biorąc do ust Belwitę kakaową.
Ja po prostu kocham te ciasteczka, co tu dużo mówić?
- W kiblu. Wypuszcza krecika, lub znowu dostała okresu.
Spojrzałam na chłopaka jak na debila. Był słodki, ale to co przed chwilą powiedział obrzydziło mnie do reszty. Naprawdę. Teraz potrzebowałam tylko Tytanii. Szkoda tylko, że była w ubikacji.
- Jakie ty mi szczegóły podajesz.. - mruknęłam i omal nie zaczęłam się śmiać.
Zadzwonił dzwonek na lekcję. Teraz miałam iść, uczyć się angielskiego. I kolejna kartkówka. Nienawidzę tego durnego angielskiego. Cały czas robiliśmy na nim jedynie ćwiczenia, lub kartkówki. Nic więcej. Powtórka z klasy szóstej. Nagle jednak pobiegła do mnie jedna z uczennic, mocno podekscytowana.
- Pani od angla wyjechała. Mamy WF z nowym.
WF. Już wolałabym angielski. Viper spojrzał na mnie i przyjacielsko poklepał po łopatce. Zniosę to. A później zajmę się tym chorym artefaktem. Tyksona wczoraj wraz z Darknessem ogłosiła, że w jednej ze szkół zginął ponoć jakiś artefakt. Nie znałam jego wartości, nawet nie podali, jak wyglądał. Po prostu artefakt. Weszłam do szatni. Dziewczyny nawet nie zauważyły mojej obecności. Jak zwykle. Czasem mam wrażenie, że otacza mnie jakaś magiczne aura, która uniemożliwia zobaczenie mnie innym uczniom. Ignorowali mnie praktycznie po mistrzowsku. Mistrzostwa świata w ignorowaniu Tyksony aka Fragonii - lub po prostu Kornelii. Czasem miałam uczucie, że ja po prostu nie istnieję, lub nie należę do tego świata. Nie ma dla mnie nigdzie miejcsa. Kiedy wszyscy wyszli, zostałam sama i mogłam się spokojnie przebrać. Obok mnie pojawiła się Tytania, przypominająca w wyglądzie trzynastolatkę.
- Zażyłaś eliksir odmładzający, jak widzę. Ile będzie działał?
- Przetestowałam go wcześniej i z moich obliczeń wynika, że do sześciu godzin spokojnie.
Skinęłam głową i wyszłam z szatni przebrana na moje znienawidzone zajęcia. Jakie było moje zdziwienie, kiedy przed sobą ujrzałam trzydziestoletniego, czarnowłosego mężczyznę. Spoglądnął na mnie swoim niebieskim okiem. Sztuczną gałę miał schowaną za długą, czarną grzywką. Darkness. Co on tutaj robił?
- Twój ojciec zwalniał cię z zajęć z WFu. Podobno pani dyrektor chciała, abym wysłał kogoś do pomocy. Leć do niej.
Czarnowłosy spojrzał na szereg dziewczyn i wskazał na "Wosankę", najniższą z dziewczyn, posiadającą bzika na punkcie bananowego napoju.
- Prowadzisz. Jak skończycie to gracie w zbijaka. Ja muszę zapier..iść do dyrektora.
Mówiąc to, mężczyzna spojrzał na mnie i brutalnie złapał mnie za rękę, wyprowadzając z sali. Widząc to, Tytania przybiegła do mnie.
- Podejrzewam, że artefakt czai się w bibliotece. Pomogę wam go znaleźć, bo aż żal patrzeć, jak sobie nie radzicie.
- Tak się składa, że radziliśmy sobie bardzo dobrze! - warknęła Tytania i złapała mnie za drugą rękę.
Z Darknessem jednak nie można było paktować. Zaprowadził nas do biblioteki, w której od dawna siedział Viper i przeglądał po kolei książki, jakby nie mógł się zdecydować, co chciał wypożyczyć. Ku mojemu przerażeniu - na podłodze siedziała pani bibliotekarka, cała związana. Nie było jednak czasu na wyjaśnienia. Darkness powiedział "czai się", czyli musiało to być jakieś stworzenie. Westchnęłam i rozejrzałam sie spokojnie po pokoju. Nie było to wielkie pomieszczenie, więc bez problemu można było łatwo znaleźć to, czego szukaliśmy. Jednak poszukiwania okazały się bezowocne. Była już połowa lekcji, a pseudo-nauczyciel wf'u, Viper i rzekoma uczennica mojej klasy, zaczęli tracić nadzieję, że stworzenie to znajduje się właśnie tutaj. Wkrótce zauważyłam kątem oka ruch. Jakaś książka spadła na ziemię. Zobaczyłam to. Mały smok, błądzący między regałami. W jednej chwili znalazł się w innym miejscu, niż widziałam go przed chwilą. Teleportacja. Nieumyślnie rzuciłam się na małą gadzinę, wiercącą się pod stertą książek. Złapałam ją za ogon i dumnie uniosłam ku górze, pokazując całemu zgromadzeniu. Darkness chwycił mnie za rękę i w jednej chwili znaleźliśmy się na Delcie. Spoglądnęłam w górę, na latające ptaki. Wypuściłam smoka i przyglądałam się, jak znika w oddali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!