Obudziłem się. Spojrzałem na zegar na ścianie. Kilka minut po północy.
Byłem głodny, a co gorsza: Fragonii nie było. Spojrzałem na drzwi, przez
które było można wyjść z sypialni. Wstałem szybko z dużego łóżka, na
którym spałem z... Fragonią i podszedłem do drzwi. Spojrzałem na klamkę.
Było ciemno, jednak ją widziałem. Dotknąłem jej i złapałem. Robiłem to
wolno. Cały czas myślałem: ,,Gdzie ona jest?" Nacisnąłem klamkę, a drzwi
się otworzyły. Pociągnąłem je do siebie i szybko pobiegłem do pokoju
Vipera. Zapukałem do drzwi. Nic. Nie miałem czasu.
- Viper? - zapytałem. - V-Viper?! - tym razem krzyknąłem. I znowu nic.
Pobiegłem do kuchni. Tam właśnie siedział Viper... w całkiem ciemnym
pokoju. Okej...?
- Gdzie Fragonia? - popatrzyłem na niego. Widać było po mnie, że nie mam czasu.
- Po kakao poszła. - wyszeptał Alpha. - skończyło się.
- Gdzie?! Do jakiego sklepu poszła?!
- Spokojnie, spokojnie... W okolicy tego budynku, w którym jesteśmy.
- Dzięki. - kiwnąłem głową i pobiegłem co sił w nogach do sklepu.
Przed owym sklepem zauważyłem...kolesia macającego Fragonię. Rzuciłem się na niego, krzycząc:
- ZOSTAW JĄ!!!
Fragonia upadła, a pudełko z kakaem się rozsypało.
- KAKAO! - wrzasnąłem zaskakując z tego gościa. Podbiegłem go kakaa. - Biedne...
Po chwili popatrzyłem także na dziewczynę.
- A...sorki. - uśmiechnąłem się. Podbiegłem do niej. Podłożyłem swoje ręce pod jej głowę. - Wszystko dobrze?
Dziewczyna zaczęła kaszleć i powiedziała:
- Dobrze, a kakao?
- Niestety... - posmutniałem. Fragonia także zrobiła się smutna. Poleciała jej łza. - Wiem, też kochałem to kakao...
Było nam smutno. Przytuliłem Fragonię.
- Kakao... - popatrzyłem w ciemne niebo.
Łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Nie, ja jestem twardziel. Otarłem łzy i znów popatrzyłem na dziewczynę.
- Dlaczego?! - wrzasnąłem patrząc na gwałciciela.
- Ale to jej wina! - wskazał na dziewczynę oburzony. - To ona upuściła !
- Ale to ty, głupi, ją...ten tego... - skrzywiłem się.
Podbiegłem do tego gościa zostawiając Fragonię. Rzuciłem się na niego. W
tym czasie dziewczyna podbiegła do kakaa. Zaczęła je ratować. Robiła mu
nawet sztuczne oddychanie. Jednym słowem: starała się. Wracając do
walki: ja też się starałem. Biłem go pięściami z całej siły.
- Czemuuu?! - krzyczałem.
W końcu ten Pan upadł. Podbiegłem do załamanej Fragoni. Położyłem rękę na jej ramieniu .
- Kupimy nowe...
- Ale to kakao było... moją przyjaciółką... - smuciła się Fragonia.
Poszliśmy do sklepu i kupiliśmy nowe kakao. Potem spokojnie wróciliśmy
do Vipera z kakaem. Usiadłem na naszym łóżku i uśmiechnąłem się do
Fragoni. Ona usiadła obok mnie. Obydwaj się położyliśmy. Przytuliłem ją.
- Jesteś piękna. - uśmiechnąłem się.
- Dziękuję. - zarumieniła się Fragonia.
Można było to przyznać: zakochałem się. Ale czy od razu zakochałem?
Zauroczyłem. Nie, to było chyba coś więcej... Zanim się obejrzałem Frag
zasnęła, ja również.
<Fragonia? Sory, głównym bohaterem stało się kakao ;-; Ale tak coś mnie na to kakao napadło xd wybaczzz... Przyznam przy okazji, że chciałem dłuższe napisać, ale... nic ;-;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!