17 listopada 2016

Od Hikaru - Quest 17

Jest czwarta nad ranem. Słoneczko wzejdzie za jakieś trzy godziny. Póki co jest ciemno i cicho, jedyne dźwięki to przejeżdżające gdzieniegdzie samochody. Nie mogłam zasnąć. Od kilku dobrych godzin przewracałam się z boku na bok. Wypiłam jakieś dziesięć kubków gorącej herbaty i co chwila biegałam do toalety. Około północy porzuciłam idee spania w łóżku. Leżałam już na plecach, na brzuchu, zwisałam z materaca, opierałam nogi na ścianie - nic. Przeniosłam się więc na kanapę i ułożyłam się pod grubą warstwą koców. Zasnęłam o piątej. Raczej nie widziałam szans by się wyspać.Ale przynajmniej nie latałam już jak szalona między kuchnią a łazienką.
Tyle, że akurat tej nocy nie miałam zbyt przyjemnych snów. Cały czas byłam goniona przez... właściwie wszystko. Smoki, zwykłych ludzi, kilkoro wilków, jakieś elfy, inne magiczne istoty a nawet radiowozy policyjne. Nie. Nie dało się wyspać.
Gdy obudziłam się jakieś dwie godzinki później, byłam bardziej zmęczona niż wcześniej. Ten dzień raczej nie zapowiadał się zbyt dobrze. Miałam zamiar pokręcić się po mieście by znaleźć jakąś pracę jednak w takim stanie raczej nikt by mnie nie chciał. Potargane włosy, wory pod oczami.Próbowałam jakoś się ogarnąć, jednak wszytko leciało mi z rąk. Chyba największym sukcesem tego dnia było rozczesanie włosów i umycie twarzy. Powoli zaczynałam sprawiać wrażenie "żywej", bo gdy się obudziłam wyglądałam raczej jak trup. Ubrałam luźną koszulkę i jakieś stare spodnie. Wyszłam z mieszkania i powlokłam się w kierunku apteki po drugiej stronie ulicy. Nakupiłam jakichś tabletek na sen. Następnie skierowałam się w stronę niewielkiego sklepiku wypchanego różnego rodzaju ziołami i kupiłam całą paczkę herbatki na sen i na uspokojenie.
Na swój sposób wszystkie te rzeczy pomogły.
Wieczorem wypiłam gorącą herbatę i wzięłam kilka tabletek kupionych w aptece. Zasnęłam. To było plusem. Minusem okazały być się kolejne koszmary.Tym razem już nic mnie nie goniło. Teraz spadałam. Spadałam w czerń. Pode mną nie było nic, nie widziałam ziemi. Byłam dziwnie ubrana. Jakiś obcisły strój, kask, gogle? I plecak? Wkoło mnie ujrzałam kilkoro innych ludzi. Też spadali. Jednak szybciej. Czerń zmieniła się w ziemię. Ludzie pędzili coraz szybciej na spotkanie z powierzchnią. Plecak musiał być spadochronem. Nigdy nie skakałam ze spadochronem i nie wiedziałam co mam zrobić. Spostrzegłam, że ludzie już roztrzaskali się o ziemie. Świetnie. Zaczęłam szarpać jak szalona za wszystkie sznurki w plecaku. Spadochron jednak się nie ukazał.
Uderzyłam o podłogę. Spadłam z łóżka w momencie kiedy miałam zabić się upadając na ziemię. Po kilku dłuższych chwilach podniosłam się i usiadłam na łóżku. Spojrzałam na zegarek.
Była piąta rano. No,  niby trochę pospałam, jednak sen, w którym omal co nie zginęłam, nie był zbyt przyjemny.
W dużym skrócie - Sytuacja powtarzała się kilka dni z rzędu. Zasypiałam, jednak ze względu na dręczące mnie koszmary, cały czas chodziłam niczym zjawa bez życia.
W czym leżał problem? Nigdy nie miałam problemów z zasypianiem oraz koszmarów. Na ogół miałam miłe sny o magicznych zwierzątkach, lub snów w ogóle nie miałam.
Wzięłam kilka monet i wyszłam z mieszkania w celu zakupienia gdzieś jakiegoś jedzenia. Całe dnie próbowałam się wyspać więc nie miałam czasu na zakupy. Na klatce schodowej spotkałam jakiegoś mężczyznę. O ile się nie myliłam, mieszkał dwa piętra niżej. Co ciekawe, wyglądał na tak samo zmęczonego jak ja.
- Przepraszam - mruknęłam do faceta. - Coś się stało, wygląda pan na dość zaspanego.
Mężczyzna pokiwał powoli głową.
- Jakiś gościu piętro nade mną zabawia się w czarodzieja i nie mogę spać.
Magia? To naprawdę mogła być kwestia magii? Popędziłam do mieszkania, w którym ponoć mieszkał ów "Czarodziej". Zapukałam.
Nie miałam zamiaru być delikatna. Chciałam tylko sprawdzić czy to prawda, a jeśli tak, to dać temu zawadiace niezłego kopa w dupę. Otworzył mi mężczyzna, na oko pięćdziesięcioletni. Miał na sobie fioletowy płaszcz w gwiazdki i kapelusz. Serio? Chyba nigdy nie widział prawdziwego czarodzieja. W jego mieszkaniu dojrzałam mnóstwo fiolek z różnymi płynami. Na chama weszłam do mieszkania i zaczęłam się po nim rozglądać. Znalazł się mag-amator. Pewnie robił jakąś miksturę i opary przenikały do całego budynku. Nie zdziwiłabym się, gdyby cały blok miał problemy z koszmarami.
- Krótka piłka - jeśli w tej chwili się tego wszystkiego nie pozbędziesz, dzwonie na policję. A jeśli znów zaczniesz coś tu pichcić, to gwarantuje, że źle skończysz - Postawiłam jasno sprawę. Mężczyzna bełkotał coś pod nosem, jednak gdy tylko w mojej dłoni pojawił się niewielki płomyk, "czarodziej" zamilkł i zaczął pakować wszystko do wora. Po godzinie całe mieszkanie było już wyczyszczone. Ostatni raz pogroziłam temu kretynowi i wróciłam do własnego mieszkania. Wywietrzyłam je i poszłam spać. Tym razem na szczęście już nic mi się nie śniło.
ZALICZONY

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits