05 listopada 2016

Od Hikaru - Quest 10

Klub rozbrzmiewał głośną muzyką. Można było odnieść wrażenie, że ściany i podłoga wibrują. Tłum ludzi skakał w rytm muzyki. Tańcem bym raczej tego nie nazwała, ale nie mi było to oceniać. Tak jak zawsze w tego typu miejscach, podpierałam ścianę. Stałam nieco na uboczu, w ręce trzymałam niewielki kieliszek ze śladową ilością jakiegoś taniego i kiepskiego alkoholu. Kilka metrów przede mną tyłkami kręciła banda dziewczyn i śliniący się do nich faceci.
Co ja tu właściwie robiłam? Nie przepadam za takimi miejscami. Hałas, zapach potu i krzyki. No i oczywiście gówniane drinki. Raj na ziemi!... Nie.
Chyba przyszłam tu jedynie dlatego, że ostatnio ktoś wspomniał, że jestem strasznie nietowarzyska. Ale cóż, trudno jest zajmować się innymi kiedy należysz do watahy wypełnionej nieco świrniętymi wilkami. Dawno nie byłam w żadnym klubie. Ten składał się z dużego parkietu, stanowiska didżeja, baru i kilku kanap.
Muzyka również nie trafiała w moje gusta. Przed chwilą leciał jakiś okropny rap, a teraz techno. Cudownie. Czekałam tylko, aż jeszcze ktoś obleje mnie drinkiem, to by było dopełnienie tego "idealnego" wieczoru.
Westchnęłam i odstawiłam kieliszek na blat baru. Skierowałam się ku wyjściu. Musiałam przecisnąć się przez tańczący tłum bo nie miałam zamiaru przechodzić obok kanap, na których lizały się jakieś parki.
W jednej chwili muzyka ucichła. Zgasło światło. Całe pomieszczenie zalało się ciemnością. Przez pierwsze sekundy panowała cisza, potem ludzie zaczęli pytać się, co się dzieje. Po ciemku trudno szukać wyjścia, więc zatrzymałam się w miejscu i biorąc przykład z kilku innych osób, włączyłam latarkę w telefonie. Po minucie prąd wrócił, muzyka rozbrzmiała na nowo, kolorowe lampy znów zaczęły się poruszać. Nagle jakaś kobieta zaczęła krzyczeć. Wkoło niej zrobiło się duże zamieszanie. Z końca sali widziałam wianuszek ludzi, którzy ustawili się naokoło czegoś lub kogoś. Przecisnęłam się do przodu. Po chwili moim oczom ukazał się dość nieprzyjemny widok. Kobieta. Wysoka blondyna w piekielnie krótkiej miniówie leżała na ziemi. Oczywiście, można by pomyśleć, że zemdlała, zmieniał to jednak fakt, że miała ona ewidentnie poderżnięte gardło. Kałuża krwi wkoło jej ciała.
Ludzie zaczęli panikować. Rzucili się do drzwi. Słychać było liczne przekleństwa. Zostałam praktycznie sama na parkiecie. Dokładnie przyjrzałam się trupowi. Kto mógł to zrobić.
- Drzwi są zamknięte - krzyknął ktoś z tłumu.
Odwróciłam się w stronę wyjścia. Chmara ludzi napierała na drzwi, ale te nie ustępowały. Ktoś pobiegł do wyjścia ewakuacyjnego. Zamknięte. Ludzie zaczęli dzwonić, na próżno - coś zakłócało sygnał. Panika ogarnęła już wszystkich.
Dobra, trzeba myśleć trzeźwo. Jeden trup. Zamknięte drzwi. I morderca. Ciekawe tylko, czy uciekł stąd czy może wciąż tu jest.
Rozejrzałam się dokładnie. Sala taneczna, bar, toaleta damska jak i męska, drzwi wejściowe i ewakuacyjne i jeszcze trzecie. Podeszłam do nich i zajrzałam do pomieszczenia. Było tam kilka szaf wypełnionych dokumentami i kilka monitorów. Kamery. Przy biurku stało krzesło, na którym ktoś siedział. Podeszłam bliżej i obróciłam krzesło w moją stronę. Kolejny trup z poderżniętym gardłem.
Ktoś wrzasnął tuż za moimi plecami. Obróciłam się zaskoczona i ujrzałam jakąś kobietę.
- Morderca! Morderca! - krzyczała wskazując mnie palcem.
W drzwiach pomieszczenia w jednej chwili pojawiło się kilku mężczyzn. Spojrzeli na zwłoki na krześle i na mnie. Liczyłam, że z racji mojej płci, zostanę potraktowana raczej delikatnie, myliłam się. Zostałam wyciągnięta na zewnątrz i rzucona o ścianę. Kobieta, która mnie wtedy zobaczyła cały czas piszczała i oskarżycielsko wskazywała mnie palcem.
- Chciałam tylko zobaczyć co jest w tamtym pokoju! - krzyknęłam na swoją obronę.
Tłum spojrzał na mnie. Nie wydali się przekonani. Znaleźli gdzieś line a następnie związali mi ręce z tyłu. Zostałam posadzona pod jedną ze ścian. Ludzie zaczęli nerwowo rozglądać się po pomieszczeniu. Próbowali wyważyć drzwi, na próżno. Chciałam rozerwać więzy, jednak były ciasne a przy każdym ruchem bardziej wbijały się w moje nadgarstki.
- Muszę do toalety - skłamałam.
Mężczyzna, który mnie pilnował, pomógł mi wstać i podszedł ze mną do łazienki. Przed drzwiami spojrzałam na niego wymownie.
- To damska toaleta, chyba nie powinieneś tam wchodzić.
Mężczyzna prychnął i zawołał jakąś kobietę. Była niska i gruba. Weszła ze mną do toalety. Stanęłam przed drzwiami kabiny. Nim zdążyłam wykonać jakikolwiek ruch, drzwi otworzyły się i dostałam nimi prosto w nos. Ktoś wybiegł z kabiny i rzucił się w kierunku grubaski. Dziewczyna wylądowała martwa na ziemi. Tęgi mężczyzna z nożem w ręce ruszył w moją stronę. Uniknęłam ataku nożem, jednak chwilę później oberwałam pięścią w szczękę. Wylądowałam na ziemi. Mężczyzna biegł w moim kierunku. Wypadłam na zewnątrz toalety i podbiegłam do pierwszej lepszej osoby.
- Rozwiąż mnie! - wrzasnęłam.
Zdezorientowany chłopak posłusznie wykonał moje polecenie.
Nieznajomy wybiegł z toalety. Dziewczyny wpadły w histerię, mężczyźni natomiast również nie zachowali się zbyt odważnie.
Cóż, chyba to chwila kiedy to ja muszę przejąć kontrole. Krok po kroku zaczęłam zbliżać się do mordercy. Nóż, który trzymał w ręce, był niezbyt duży. Zamachnął się nim, jednak znów nie trafił. Natomiast ja z całej siły uderzyłam go w szczękę. Oko za oko, ząb za ząb. Nieznajomy chyba nie był przygotowany na coś takiego.
Upadł na ziemie. Jeszcze raz uderzyłam go w twarz. Dalej zajęli się nim inni.
Sprawa zamkniętych drzwi została szybko rozwiązana. Ktoś z zewnątrz usłyszał dobiegające z pomieszczenia krzyki paniki i zawiadomił policje. Gdy tylko drzwi zostały otworzone, ulotniłam się jak najszybciej się dało.

~Zaliczony

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits