10 października 2016

Od Zdrajcy - Walka z Opętaną Kelpią [+16? niby nie, ale nie znam standardów ;_;]

Zdrajca powoli wędrował przez las w kierunku doliny Brux. Musiał jeszcze sobie wszystko dokładnie ułożyć w głowie, choć obraz, który w niej powstawał, coraz mniej mu się podobał. Tydzień wcześniej ponownie został wezwany przez Alphę watahy, który ponownie zapomniał, że go wzywał (ciekawe, czy zrobi się z tego standard?), a który jednak miał do niego sprawę. Był wściekły i zaczął gonić wilka z żądzą mordu w oczach. Rzecz jasna Zdrajca, nie czekając na to, jak sprawa się rozwinie i ile z jego ciała po tym zostanie, wycofał się z jaskini. Odczekał kilka dni i ponownie przybył do domu Darknessa. Ten był już chyba w mniej morderczym nastroju, choć nadal wściekły. Kazał mu „rozwiązać problem tej Opętanej Kelpii nad jeziorem w Brux, bo inaczej cię zabiję, zgwałcę, wskrzeszę i przypnę do skały, na której kruki będą wydziobywać twe organy. Coś słyszałem, że się regenerujesz”.
Raz: wściekłość Darknessa. Dwa: ukierunkowana konkretnie przeciwko Zdrajcy. Trzy: OPĘTANA Kelpia. Cztery: Ktoś pamięta jeszcze czarną mszę Alphy, składanie ofiary za igrzyska i przerwanie kręgu przez Zdrajcę. Tak. Wniosek wydawał się oczywisty. Po tym, jak zabójca przewrócił się prosto na spory kawałek pentagramu Darkness musiał go odtworzyć. Jednak widocznie nie dość dokładnie lub też nie zauważył jakiegoś przecięcia, w skutek czego demon, którego przyzywał Alpha… składał ofiarę czy co jeszcze można robić z demonem… uciekł i opętał tamtą Kelpię. Po drodze pewnie nieźle nabrudził w jaskini Alphy i zwyzywał samego Darka. Zdrajca potrząsnął łbem, próbując się otrząsnąć z tej ponurej wizji. Ponurej, jednak tak prawdziwej. Przez swoją niezdarność ktoś został zamieniony w potwora. Ktoś, kto tym potworem nie musiał być.
Cel podróży był już coraz bliżej. Nos wilka wyczuwał już lepką woń rozkładu. Podobnie jak wcześniej zapach choroby, przywodziła mu na myśl duszę, gnijącą za życia. Wzdrygnął się. Tym razem to on to spowodował. Szedł w cieniu, prowadzony tą specyficzną wonią, którą z wolna zaczęły otaczać również inne. Równie toksyczne. Po prawej stronie wilka, w krzakach, zamajaczyła jakby sterta futra, jednak Zdrajca wiedział, czym tak naprawdę może być. Minął ją, odwracając wzrok. Zapach rozkładu stawał się coraz intensywniejszy. Krok za krokiem, czarnowłosy wiedział, że zrobi wszystko, by stworzenie zginęło. By zginęło szybko i by demon nie uleciał stąd bez szwanku.
Jest. Czarny wilk przylgnął do ziemi, kładąc uszy po sobie. Zielony pół koń, pół ryba stał pochylony nad czymś, co do czego Zdrajca nawet z tej odległości nie miał wątpliwości, czym jest. Zamknął na chwilę oczy. Wewnątrz siebie czuł coś… coś, czego nie doświadczył nigdy wcześniej. A może doświadczył? Wszystko mu się mieszało. Rozwarł, płonące krwistą czerwienią oczy i zmaterializował się dokładnie przed Kelpią. Wystrzelił w jej kierunku, rozwierając paszcze. Jednak demon wewnątrz nieszczęsnego stworzenia zareagował błyskawicznie, odskakując na krok w tył i wierzgając kopytami. Jedno z nich trafiło Zdrajcę prosto w głowę, robiąc w niej sporą wyrwę. Wilk padł na brzuch czując, jak ciemna, lepka ciecz spływa mu do oczu. Czując… ból. Kelpia nie przestając wierzgać ponownie uderzyła w głowę wilka i znowu. Czarnowłosy czuł, że traci połączenie z głową. Przestał widzieć. Przestał słyszeć. Przestał czuć. Jego świat zaokrąglił się do… doznania. Wszechogarniającego i kompletnego. Nie poruszał się, rozpłaszczony na ziemi, zszokowany tym, czego właśnie doświadczał. Koń parsknął i odrzucił pyskiem na bok truchło agresora, by powrócić do spożywania posiłku.
Tymczasem ze Zdrajcą działo się coś dziwnego. Coś formowało się w miejscu głowy wilka. Coś… niekształtnego. Było pociągłe, z dwoma masywnymi rogami po bokach. Było długie, jednak bez dziur. Falowało lekko, pękło… a ze szramy pęknięcia na świat wyglądnął z tuzin, lśniących intensywnym indygo, oczu. Wszystkie one spuściły wzrok w dół tam, gdzie według nich powinien być pysk. Z głuchym plaśnięciem głowa rozerwała się tam na dwie części, a czarna maź upadła na ziemię. Czułe uszy Kelpi stanęły czujnie. Koń odwrócił się powoli, a w jego oczach znać było irytację. Fuknął i pochylił głowę, wpatrując się wściekle w zdeformowanego wilka. Przejechał kopytem po ziemi dwa razy, po czym w pełnym galopie ruszył, prosto na przeciwnika. Przeciwnika, który gwałtownie zniknął z toru galopu konia, a który zmaterializował się tuż za nim. Wokół Zdrajcy unosiły się zatrute igły. Oczy o różnych barwach strzelały na wszystkie strony, jednak każde z nich miał ten sam cel. Oto Kelpia, odwróciła się, przysiadając w miejscu, a kilkanaście punktów pomknęło w jej kierunku. Ryknęła dziko, a nie był to ryk tego szlachetnego stworzenia. Upadła i jęła miotać się po podgnitych wnętrznościach swoich ofiar. Zdrajca, z fascynacją, właściwą tylko sobie, podszedł do niej powoli patrząc, jak przez przekłutą skórę na zewnątrz powoli sączy się ropa i smród ulatującego demona. Powoli.
Kelpia zdołała poderwać się na nogi. Potrząsnęła z irytacja głową i ponownie ruszyła na intruza, który ponownie odsunął się jej z drogi, pojawiając z boku, w swojej ludzkiej formie. Ludzkiej? Głowa była równie zdeformowana co w wilczej. Powiedział byś bardziej, że ta forma była formą potwora. W jego dłoniach lśnił Anioł. Opętaniec zezował na niego wściekle i miotnął się w bok. Z niewłaściwą sobie precyzją, ale właściwą niezdarnością Zdrajca uniknął ataku, przejeżdżając stworzeniu po gardle i… potykając się o jego nogę. Poleciał jak długi, prosto w przegnite szczątki posiłku Kelpii, wypuszczając w locie nóż. Upadł na twarz, jednak szybko się przeturlał, przodem do przeciwnika, przywołując pozostałe w sakiewce igły.
Jednak nie było już potrzeby. Koń nie poruszał się. Czarnowłosy powoli wstał, otrzepując się z śmierdzących resztek i podszedł, by obejrzeć swoją zdobycz. Po drodze zabrał Anioła i przetarł o spodnie. Stanął nad truchłem i wpatrzył się smętnie w przekrwione oczy i pianę na pysku. Przeleciał wzrokiem rany na ciele. Nagle poczuł się bardzo słabo. Przed jego oczyma zaczęło się ściemniać. Upadł twardo, tracąc przytomność.
Rozbudził go dopiero blask słoneczny, błyskawicznie zmuszając do ucieczki przez jakiś malutki skrawek cienia w las. Nawet nie kontrolując miejsca swojej teleportacji, Zdrajca wypadł nad jakąś rzeką. Przeturlał kilka razy po trawie i wylądował nad brzegiem. Całe szczęście w tym miejscu cień drzew stykał się z wodą i mógł nieco obmyć swoje ciało. Wilk spojrzał w mętną toń oczekując, że ujrzy w niej szkaradne oblicze potwora, jednak się przeliczył. Spoglądał na niego ten sam zwyczajny, wilczy łeb z długimi uszami co zawsze. Otworzył pysk, a język zanurzył się w wodzie na dobrych kilka centymetrów. I wtedy to zauważył. Jego pysk wyglądałby całkiem normalnie, gdyby nie to, że w jego policzkach widniały dwie, duże wyrwy, przez które widać było zęby i fragment języka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits