30 października 2016

Od Raza c.d Tytanii - Konkurs Halloween

Smutno, nieprzyjemnie.... po prostu źle. Czasem zastanawiam się... dlaczego nie może być po prostu dobrze? Teraz na pewno tak nie jest. Viper jest w bardzo... na prawdę bardzo złym stanie. Tiffany jest załamana. Nie ma na to lepszego dowodu jak to, że właśnie płacze.. nie ona ryczy przytulając się do mnie. Szczerze? Nie wiem czemu ale przypomnieli mi się wszyscy których straciłem. Ile bym dał, żeby byli przy mnie. Szczególnie Agon by się mi teraz przydał. Pomógłby mi to ogarnąć. Boli mnie strata przyjaciela. A jak bardzo musiałaby boleć tą dziewczynę śmierć jej brata... ? Sytuacja nie zmieniła się od jakiegoś czasu więc postanowiłem zabrać ją na coś do siedzenia. Siedzenia w poczekalni wydawały się dobre więc usiadłem razem z nią. Czekaliśmy. Z sali co chwilę dobiegały jakieś nieprzyjemne odgłosy, krzyki, dźwięki... Po paru godzinach łkania Tif już spała. Wtulona we mnie lekko oddychała. Zauważyłem, że lekarze co jakiś czas się zmieniali. Odchodzili, a potem znów coś się działo i przybiegali. Nie wiem jak to ująć ale moje serce również krwawi z powodu jego stanu. Po części dla tego, że traktowałem go jak młodszego brata, po części dlatego, że to też moja wina. Powinienem nigdy do tego nie dopuścić. Miałem chronić ich oboje. Zawiodłem. Trzecim powodem jest to, że boli mnie to, że Tif jest załamana. Nie chciałem już słuchać tego co się dzieje w sali operacyjnej. Postanowiłem pójść w ślady Tif. Przyciągłem ją bliżej siebie i zamknąłem oczy. Usłyszałem huk i od razu je otworzyłem.....
*
Zamarłem. W ułamku sekundy wszystko się zmieniło. Tif nie było przy mnie..., a cały szpital wyglądał jak opuszczony. Połowa lamp nie świeciła, część pozostałych mrygała co jakiś czas. Ściany były obdarte z farby i... były tam ślady ludzkich dłoni... niektóre były pociągnięciami paznokci, a inne... krwawymi odciskami. Podłoga była brudna, w niektórych miejscach ubabrana, a w jeszcze innych zalana krwią. Widoczne były ślady ciągnięcia po ziemi. Wszędzie leżały śmieci, powywracane łóżka i wózki inwalidzkie. Gdzieniegdzie stały też statywy do kroplówek... na zewnątrz było ciemno. Było tam przeraźliwie duszno. Wstałem z miejsca, a siedzisko rozsypało się na kawałki uderzając o podłogę. Wywołało to spory hałas niosący się po pustych korytarzach. Postanowiłem zajrzeć do sali... Vipera. Przeszedłem obok pierwszych drzwi. Zajrzałem przez okienko. Sala była zdemolowana. Cała we krwi i flakach. Podszedłem do drugiej sali. Tej, w której powinien być operowany Viper. Z niezdecydowaniem zajrzałem przez szybę...... W środku na stole operacyjnym leżał Viper. Otaczali go lekarze. Rozmawiali i przekazywali sobie notatki. Jedna z lamp zamrygała. Ich twarze po mrygnięciu były odwrócone w moją stronę. Po kolejnym mrygnięciu stał się coś strasznego. Usłyszałem głośny dziwny dźwięk, jakby pisk kariografu tyle, że zniekształcony. Oczy wszystkich lekarzy i pielęgniarek były teraz czarymi dziurami, z krórych ta czerń zdawała się spływać. Podobnie było z ustami. Usłyszałem krzyk. Potem mrygnięcie i lekarze znikli. Schowałem się za ścianą. Spojrzałem znów. Cała sala była ciemna. Jedynie światło świeciło na łóżko operacyjne.  Leżał tam Viper zakryty płachtą. Swiatło zgasło i się zapaliło. Chłopak siedział w dość dziwnej pozycji. Miał zamknięte oczy i spuszczoną głowę. Sytuacja powtórzyła się. Tym razem patrzył się na mnie czarnymi oczami i z psyhopatycznym uśmiechem. Do tego zacząłem słyszeć nieprzyjemny narastający pisk. Po kolejnym przebłysku nikogo nie było na łóżku.... przybliżyłem się do szyby. Spojrzałem przez nią do środka. Nikogo nie było. Drżącą dłonią otworzyłem drzwi. Wszedłem do środka. Sala przybrała brunatny odcień. Na podłodze widniały krwawe ślady nóg. Drzwi same zamknęły się i zgasło światło. Kiedy znów się zapaliło siedziałem przykuty do jakiegoś fotela. Miał... eee różne takie dziwne rzeczy. Jakieś igły na ramionach. Tak jakby. Kolejne mrugnięcie kolejna zmiana. Przede mną stał tamten dziwny Viper. Po następnym mrygnięciu pojawili się za nim ci lekarze. Wszyscy wyglądali tak samo i wydawali te nienaturalne dźwięki. Stali tak i patrzyli się prosto w moje oczy. Miałem wrażenie jakby wypalali mi tym duszę. Niesamowicie nieprzyjemne. Pojawiali się coraz bliżej. Kiedy Viper był na wyciągnięcie ręki igły wbiły mi się w ciało powodując okropny ból i coś dziwnego. Jakbym odrywał się od własnego ciała. To trwało nadal i zachodziło coraz dalej.
Lewitowałem. Nad własnym ciałem. Spojrzałem jak Viper i lekarze rozrywają je na kawałki..... wszyscy skierowali oczodoły w moją stronę. Usłyszałem szepty. Narastały. Powtarzały to samo. "Teraz jesteś jednym z nasss... Należysz do tego miejsssca..." Wszystko do okoła zaczęło robić się czarniejsze. Usłyszałem pisk. Potem dźwięk ognia i zobaczyłem dziwny, stworzony z ognia symol. Jakby smok...? Otrząsnąłem się. Znów siedziałem w poczekalni. Było już rano, a Tif dalej spała wtulona we mnie. Zobaczyłem lekarza. Podszedł do nas i powiedział: "Jego stan jest stabilny. Można już wejść."
Odpowiedziałem z lekkim lagiem: "Dziękuję" . Wciąż miałem w głowie ten sen. Obudziłem Tif. Niespecjalnie delikatnie ale też nie brutalnie.
- Tif, wstawaj. Można już odwiedzić Vipera.
(Wybacz, że tak krótko napisane i, że tak długo czekałaś ale mam parę pomysłów na odświeżenie Raza. Ciekawych pomysłów😃)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits