Kolejna kawa w tym dniu. Chyba muszę to ograniczyć. Chyba? Zdecydowanie. Jeszcze troszkę i zwariuję. No, ale wypadało coś zamówić. W końcu to było na koszt Zary. Ja to wiem, a ja wiem wszystko najlepiej. Na bank. Bogowie mają swoje prawa. Nie chciało mi się. Zresztą, byłem tu już po raz setny. Znowu. Zaczynam sie powtarzać. To jest okropne. Cóż, ja już taki jestem. I ta cisza. Zara zaprzestała próby porozumienia sie ze mną. Nie chciałem gadać. Była głucha. Ilekroć coś do niej mówiłem, ta udawała, że nie słyszy, abym się zadarł jak jakiś pijak spod MacDonalda. Nie do zniesienia. Wkrótce miałem i tak ją zostawić samą. Jednak wtedy nie byłem pewien...nie wiedziałem. Usłyszałem huk i odruchowo przemieniłem się w wilka. Zara skuliła się pod stołem. Do kawiarenki weszło dwóch, napakowanych kolesi w maskach. Zacząłem warczeć, jednak ten zareagował na mój odruch i postrzelił mnie w brzuch. Jeżeli trafi w głowę, to zgon jest pewny. Musiałem ustąpić. Rana nie była dla mnie poważna, ale bardzo dokuczliwa. Zacząłem oblizywać swoją krew i udając panikę oraz ból, schowałem się pod stołem, obok Zary. Ta pomyślała, że faktycznie rozbolała mnie rana i leżącą na podłodze obok mnie chusteczką zaczęła opatrywać moją ranę. Jeden z mężczyzn tylko warknął:
- Przejmujemy ten sklep! I tych dwóch pod stołem!
Wiedziałem, że chodziło im o nas. Nie mogłem jednak użyć magii. A co, jeżeli zepsuje tym mgłę?
<Zaro? Bój się xP>
Oj, boję się xp
OdpowiedzUsuń