No więc… Rozeszliśmy się do naszych pokoi, a Max rozgościł się w salonie. Tak, wszystko było spokojnie… Do czasu…
Ta, jak zawsze niestety jak małe dziecko… Miałam włączoną lampkę.
Szczerze mówiąc… Czułam się jak przedszkolak… Ale na moja wina, że mam
taką słabość do jasnej cholery! Prawda?
No więc tak sobie siedziałam i czytałam książkę, aż nagle zgasło światło.
Pisnęłam z przerażenia. A po chwili kapnęłam się, że prądu nie było na całej dzielnicy.
-Super… – burknęłam i wstałam w celu znalezienia latarki. W końcu
znalazłam moje wybawienie i położyłam się z powrotem do łóżka. No i jak
na złość, baterie padły…
Zakryłam oczy myśląc co dalej… Pójść do Igneela? Nie… Nawet jeśli go
wywalę z łóżka to i tak rano zastanę go w łóżku obok mnie… Rozważyłam
jeszcze kilka opcji, jednak bez prądu to nie miało sensu...
- Pozostała jedyna opcja… - mruknęłam załamana. – Idę do Maxa…
Tak, na pewno jak mnie zauważy zawału dostanie… No cóż… Będę miała
przynajmniej zapas krwi… Wzięłam ze sobą poduchę i jakiś tam kocyk, bo
kołdra za ciężka…
Wyszłam na korytarz i od razu dziabnęłam się w róg półki.
- Aaamh… - krzyknęłam, ale gwałtownie zakryłam twarz. Na palcach
próbowałam zejść ze schodów. Ha! I myślicie, że to było takie proste!?
Otóż nie! Za drugim krokiem postawionym na śliskim mahoniowym drewnie,
podwinęła mi się noga i spadłam, z około 3,5 metra. Na szczęście,
wylądowałam na jakże to cudownej poduszce, która w ogóle nie
zamortyzowała mojego jakże pięknego upadku.
Szybko wstałam, z nadzieją, że nie obudziłam Maxa. Następnie podreptałam
do lodówki – tak od niechcenia. Otworzyłam lodówkę i zaczęłam w niej
grzebać, poszukując pozostałej z dzisiaj zupy miso, lub chociażby tofu…
Zero.
- Więc ten cholerny szczur(czytaj, Igneel) wszystko wyjadł… - warknęłam
zamykając lodówkę. Po „cichutku” zaczęłam iść w stronę salonu.
Odwróciłam się na chwilę, upewniając się, że nic po drodze nie zbiłam.
Jednak zamiast tego usłyszałam chrząknięcie.
Zrobiłam się cała blada i prawie straciłam przytomność. Odwróciłam się i przede mną stał zaspany Max.
- Co robisz o 3 w nocy? – mruknął zaskoczony.
- Ymmm… - mruknęłam chowając za mną poduchę i koc. – Głodna byłam… -
mruknęłam i zaczęłam się powoli cofać, no i się znowu poślizgnęłam.
- To po co ci TO? – zapytał wskazując na to co ze sobą zabrałam.
Westchnęłam i wstałam - Zasnąć nie mogłam… - burknęłam i usiadłam na fotelu.
- To dlaczego nie poszłaś do tego… Jak mu tam… Igneela? – zapytał kładąc się na kanapie.
- Żebyś ty wiedział co on mi robi… - mruknęłam. Szczerze mówiąc… Brzmiało to trochę dwuznacznie.
- Dobra nie wnikam… - ziewnął i zasnął.
Ja pokręciłam głową i też próbowałam zasnąć. Właśnie próbowałam… Po
jakimś czasie spojrzałam na Maxa. Widać było, że najcieplej to on nie
miał.
- Boże… jak dziecko… - mruknęłam i przykryłam go kocem. Serio, nie mógł wziąć se sam koca?
A, że już ledwo co patrzyłam na oczy, nie zauważyłam stołu i padłam
twarzą na dywan. I tak oto w końcu zasnęłam. Może w dziwnej pozycji –
nogi na stole, reszta ciała zwisająca i leżąca na dywanie… Ale
najważniejsze… Błagam, naprawdę błagam, abym nie śpiewała przez sen po
japońsku jak robię to każdej nocy…
( Max? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!