- CO TU SIĘ DO JASNEJ CHOLERY DZIEJE!? – wrzasnęłam na całe
gardło. – I gdzie jest Enuri!? – dodałam po chwili. Tak, tutaj działo się coś
dziwnego… To nie była prawdziwa rzeczywistość… Mocno wyczuwałam tu magię. Ale
jak się wydostać? I na to wygląda, że wylądowałam tu sama…
Ale najbardziej mnie niepokoi, że ta rzeczywistość, jest
bardzo podobna do mojej mocy… Ale to niemożliwe! Przecież nie mam mocy… Co tu
jest grane…?
Poszłam na górę, tam nikogo nie było… Nic nie było… Z
wyjątkiem krwi. Krew otóż była wszędzie. Czułam odór rozkładającego się ciała.
To było okropne… A jednak w jakiś sposób… Doskonałe… Huh? Co proszę…? Czyżby to
był mój najgorszy koszmar…? To, że będę uśmiechać się na widok krwi… I to że
stracę te osoby, które kocham…?
Zeszłam szybko na dół, a Lucasa nie było… Może w ogóle go tu
nie ma…? Wyszłam na dwór, a tam żadnej żywej duszy. To co wcześniej miało
kolory: kwiaty, drzewa… Wszystko co żyło… Przepadło… Była ciemna pustka…
Bez graniczna ciemność, wijąca się po całym zewnętrznym świecie. Co jakiś czas
słyszałam czyjeś krzyki. Krzyki, które błagały o ratunek jak i o śmierć.
Poszłam do aktualnego pokoju Enuri mając nadzieje, że
chociaż tam coś będzie. Kiedy byłam przed drzwiami, zamknęłam oczy i otworzyłam
je. Niestety… Moja nadzieja była zbyteczna… nie było tam nic oprócz jej
zakrwawionego plecaka.
Z moich oczu poleciały łzy. Dlaczego ja tu jestem? Dlaczego
nie kto inny, tylko ja? W tej chwili byłam bezsilna… Usiadłam zrezygnowana na
podłodze i zaczęłam płakać. Jakąś chwilę po tym poczułam na sobie czyjś wzrok.
Podniosłam wzrok i ujrzałam czerwoną postać… Nie miała ona jednak oczu. Jednak
wciąż czułam na sobie świdrujący i niezręczny wzrok.
- „Ciekawa z Was rodzinka…” – usłyszałam gruby głos.
Domyślając się, należał on pewnie do tego osobnika stojącego przede mną.
- Co proszę…? – mruknęłam zaskoczona. Jednak nie usłyszałam
odpowiedzi.
- „Najbardziej interesuje mnie ta mała… Jak jej na imię…
Enuri, tak…?”
- Nawet jeśli… trzymaj się od niej z daleka! – wrzasnęłam i
wstałam zaniepokojona.
- „Myślisz, że takie groźby na mnie podziałają…?” –
usłyszałam donośny, szyderczy śmiech.-„Tak, czy inaczej… Żegnam…”
I w tej właśnie chwili, postać rozmyła mi się przed oczami.
A następnie rozpłynęła się.
Nie ważne, czy z tego wyjdę, czy nie… Nie ważne czy przeżyję
czy zginę… Ważne aby Enuri i Lucas byli bezpieczni…
(Enuś? Z czasem odpisywania nie było tak źle… Prawda?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!