-*Dehanai!! – wrzasnęłam widząc Igneela w moim łóżku… W ekhem… SAMYCH
BOKSERKACH! -*Usero! – krzyknęłam i zepchnęłam tego zboczeńca z mojego
łóżka. Podkreślam, MOJEGO!
- O co Ci chodzi? – mruknął wciąż zaspany.
- O co mi chodzi!? Masz swoje łóżko! – krzyknęłam robiąc swoją obrażoną minę.
- Ale twoje jest wygodniejsze… - powiedział z wielkim bananem na twarzy,
a potem… a potem… ZAŁOŻYŁ KOCIE USZKA! To było silniejsze ode mnie.
Rzuciłam się na niego i zaczęłam krzyczeć: - Jak ty słodko w nich
wyglądasz! Taki słodki! Taki śliczny! Taki KAWAII! Bosze, jaki ty jesteś
słoodkii… - zamilkłam widząc wielki uśmiech Igneela. – Zrobiłeś to
specjalnie! – nadęłam policzki i wyglądałam jak obrażona dwulatka.
- Słodko wyglądasz jak się złościsz…
Ja w odpowiedź walnęłam go w krocze i podeszłam do lustra. Po pierwsze
miałam „delikatnego” kaca, a po drugie: Muszę wypić krwi… Ale cóż co ja
poradzę? Nie mogłam się oprzeć jak zobaczyłam wino z 1945r. Po chwili
przejrzałam się w lustrze. Wielkie doły pod oczami… Wielkie… Dobra,
wezmę okulary… Ale słońce… Grzeje jak na Saharze… Moja biedna skóra… Ale
cóż… Kolczyki ważniejsze! Ubrałam czarny crop top i czerwone rurki z
dziurami. I już byłam przy drzwiach, już miałam je otworzyć, ale nie!
Igneel stał koło mnie.
- Musisz ze mną iść? – mruknęłam otwierając drzwi. On w odpowiedzi
kiwnął głową. – Doushite…? – zapytałam, ale nie zdołałam dokończyć, bo
padłam plackiem na ziemię.
- Dlatego, skoro możesz zabić się parówką, to czym możesz zabić się na
dworze? – uśmiechnął się i podał mi rękę. Prychnęłam, ale wstałam już
sama. No i po chwili stało się coś okropnego… Na ręce miałam MRÓWKĘ!
- O boże! Aaaa! Obrzydlistwo! Zdejmij to ze mnie! FUUU!!! Ratunku! –
zaczęłam krzyczeć w niebogłosy i skakać, aby ten insekt ze mnie zszedł.
Tak, to wszystko wyglądało jakbym była wariatką… Ludzie patrzyli się na
mnie jak na idiotkę… Eh… Niech się pie***ą!
- Ur… - Igneel do mnie podszedł i wziął na rękę tego małego potwora. – to tylko mrówka…
- No właśnie! M-R-Ó-W-K-A! – krzyknęłam i poszłam do małej kafejki wziąć
Yerba Mate na wynos, ale niestety, nie było mi dane dostać tak
wspaniałej herbaty.
- Jak to nie macie Yerba Mate! To może Matcha!? – warknęłam do kelnerki.
- Też nie mamy…
- No to kawa… - powiedziałam z bólem w sercu. W końcu wyszłam z tym ohydztwem i poszłam do jubilera.
- Proszę Pani, nie wolno tu wchodzić z napojami…
- Czy wy naprawdę myślicie, że jestem zdolna wylać kawę!? – zapytałam z
niedowierzaniem. Oj, ciekawe czy byłoby mu miło gdyby dostał w pysk….
Hehehe.
- Ja tak myślę… - mruknął Igneel.
Ja prychnęłam w odpowiedzi i podeszłam do wystawy z kolczykami. No i niegodziwość losu… Wylałam kawę.
- A nie mówiłem? – Igneel uśmiechnął się dumnie.
- Ups, poproszę te kolczyki. – uśmiechnęłam się sztucznie i pokazałam na
parę kolczyków w kształcie krzyżyków. Nie żebym była wierząca czy coś,
ale były śliczne :3
Zapłaciłam i zadowolona wyszłam od tych buraków. Kiedy byłam na ulicy
już miałam założyć te cuda, było tak blisko… tak blisko… Ale nie! Jakiś
oszołom na mnie wpadł, a moja zdobycz wpadła do studzienki. Tak, teraz
owy sprawca na mnie leżał i miażdżył mi żebra. Spojrzałam ukradkiem na
Igneela , który aż kipiał ze złości.
- Mógłbyś łaskawie zejść!? – zapytałam sarkastycznie po chwili. Chłopak szybko zszedł ze mnie i złapał się za kark.
- Pzrepraszam… - mruknął z uśmiechem na twarzy. I ona ma czelność się uśmiechać?
- „Ur… On jest z WZ” – usłyszałam głos Igneela.
- No to teraz sobie nagrabiłeś! – powiedziałam zdenerwowana mając ochotę
zabić go gołymi rękami. Ale(niestety)Igneel przytrzymał mi ręce.
Próbowałam wyrwać się z jego uścisku, ale był za silny…
Po chwili mnie olśniło. Wyglądał na takiego co złej krwi nie ma. Oczy mi się zaświeciły, a po chwili oblizałam usta.
- Zostaw mnie… - wyszeptałam. No i jak na tego przydupasa przystało zrobił o co go poprosiłam.
Podeszłam do owego chłopaka i uśmiechnęłam się.
- Oj, to ja powinnam przeprosić… - zamrugałam zalotnie rzęsami. Chłopak
był zakłopotany. Ja zawinęłam sobie na palec kosmyk jego włosów.
- Masz śliczne oczka, wiesz? – zachichotałam. Powiem szczerze…
Nienawidzę tego robić, ale czego nie zrobi się dla krwi? Spojrzałam
szybko na Igneela, który już szykował się aby mu przyłożyć. Przecząco
pokręciłam głową. Po moim geście na twarzy chłopaka pojawił się
minimalny rumieniec. Uśmiechnęłam się do siebie.
- Wiesz, może dasz się zaprosić na herbatę? Tak w formie przeprosin… Nie daj się prosić…
- Wiesz, jestem trochę zajęty…
- Proszę… - przejechałam dłonią po jego policzku. On niepewnie kiwnął głową. Uśmiechnęłam się do niego i złapałam go za rękę.
- No to chodź…
Cały czas ciągnęłam chłopaka za sobą. Spojrzałam na Igneela, który miał minę jak zazdrosna 16-latka
- Oj Igneel, przecież wiesz, że gdybym nie chciała krwi, na pewno bym
tego nie zrobiła… To nie w moim stylu… - szepnęłam na tyle cicho, aby
moja ofiara tego nie usłyszała.
Kiedy byliśmy już w domu pokazałam chłopakowi, aby usiadł na kanapę i
podałam herbatę. Teraz pewnie wyglądałam jak psychopatka… Oczy mi się
świeciły i wciąż wlepiałam wzrok w jego szyję. Po jakimś czasie usiadłam
obok niego wprost niebezpiecznej dla niego odległości.
- Jak masz na imię? – szepnęłam mu do ucha.
- M-max…
- Bardzo ładnie… - uśmiechnęłam się. A tam raz się żyje. Już powiem moje
prawdziwe imię. – Ja jestem Urtear… - powiedziałam i musnęłam jego
policzek. Chłopak się wzdrygnął. – A teraz bądź spokojny… - wyszeptałam i
usiadłam na niego okrakiem(boże, co ja piszę default smiley xd!?) i
odsłoniłam jego oczy, które przedtem były zakryte. Nie marnując chwili
zatopiłam w jego szyi moje kły…
*Dehanai(jap. nie)
*Usero(jap. spadaj, wynocha itp.)
*Doushite(jap. dlaczego)
(Max? Czy wytrzymasz z Ur? A może lepsze pytanie… Czy przeżyjesz?
A tak poza tym… Nie ukrywam… Jest to chyba jedno z lepszych moich opowiadań default smiley xd)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!