23 lipca 2016

Od. Raza c.d Tytania

Po tej akcji w chatce byłem zupełnie zdezorientowany. Agon... mój stary przyjaciel... Musiałem ..... musiałem go zabić. Pierwszy raz zginął... kiedy zabiła go opętana Tif i teraz ja go zabiłem. Czy oni nie mogą dać mu już spokoju? Nie mogą dać mu spokojnie spocząć? I jaki ślub? O co może chodzić gorszej połówce Warrena? Nie wiem. Jak zwykle jestem niedoinformowany. Ale jak zwykle jestem też lepiej poinformowany w innych sprawach. To co mam... i ten kto może tego użyć może zmienić wszystko. Oddzielić nas od Mroku. I od "złego Warrena". Warto było się poświęcić. Biegłem z Tif jakieś dziesięć minut. Dotarło do mnie, że ona nie może biegać. Szybkim ruchem zabiegłem jej drogę i ją zatrzymałem. Nie do końca tak jak chciałem, bo wylądowaliśmy na ściółce. Miękki mech zarmotyzował upadek. Przeturlaliśmy się kawałek.
  - Co ty robisz? - zapytała otrzepując futro z liści.
  - Nie możesz biec, jesteś ranna. Moce związane z transportem nie są do końca zablokowane. Jeżeli się skupię... - w tym momencie przestałem. Doznałem kolejnego silnego ataku kaszlu. Wyplułem turkusową wydzielinę na chusteczkę.
- Co ci jest? - zapytała i trochę przestaszona spojrzała na chusteczkę.
- Przeziębiłem się. - kłamstwo jak kłamstwo. Kiedyś wyjdzie na wierzch. Ale nie teraz. Nie może się póki co dowiedzieć... o Ostatnim Thagri. W ogóle o Thagri i o Mglistych. Powiem jej gdy będziemy bezpieczni.
- Nie chce mi się wierzyć - powiedziała.
- Nie mamy teraz czasu na kłótnie! Musimy stąd spadać. Najlepiej do Lotharsis. - zmieniłem się w człowieka i objęłem ją. Skupiłem się. Ciężko było przebić się przez blokadę transportową. Ale to jedyna blokada pierścienia możliwa do przebicia. Widok się rozmazał.
*
Pojawiliśmy się na jednej z bocznych uliczek w Lotharsis wzbudzając podmuch wiatru. Przechodnie spojrzeli na nas na chwilę, ale potem szybko wrócili do swoich zajęć. Tutaj nie było to niczym nadzwyczajnym. Często widywało się magiczne utalentowanych. Podniosłem ją na rękach i poszedłem wzdłuż ulicy. Przechodnie, ubrani przeważnie w łachmany, co chwilę spoglądali podejżliwie w naszą stronę. Wyglądali trochę jak kruki czekające na padlinę. Ciekawe co dzieje się w innych miejscach delty. I jak płynął na deltę wewnętrzny konflikt wilczych. W sumie mamy dwie wielkie watahy. WD i WKJN. Są jeszcze nic nie znaczące malutkie watahy. Niosłem ją przez główną ulicę pod prąd. Jest tu niedaleko tawerna. Przyjemne miejsce. To tutaj... tutaj Agon i Aragorn się upili zanim wszytko zaczęło się wszytko walić. Wszedłem do środka. Oczywiście zwracając uwagę wszystkich. Udało mi się załatwić wolny pokój. Zwykle wszystko jest zajęte. I pewnie dzisiaj też tak było. Ale uzbrojony po zęby, z widocznymi zadrapaniami i przede wszystkim dziewczyną na rękach musiałem sprawić wystarczające wrażenie. Zaniosłem ją do pokoju. Przez całą drogę powtarzała mi, że może iść normalnie ale do mnie to tak jakby nie docierało. W dosyć ciemnym biednie umeblowanym pokoju z jedną szafą, stolikiem, dwoma krzesłami i  jednym łóżkiem  szykowaliśmy się do zaśnięcia. To był ciężki dzień. Usiedliśmy na krzesłach. Milczenie trwało od momentu gdy tu dotarliśmy.
- To co teraz? - zapytała.
- Nie wiem do końca. Powinniśmy przeanalizować wszystko. Plusy i minusy naszej sytuacji. - oparłem wtedy łokcie na kolanach, a głowę na pięściach.
- Minusy... i plusy? - była lekko zdziwiona. Fakt. Ciężko było w naszej sytuacji znaleźć plusy.
- Minusy: przeziębiłem się, nie wiemy komu ufać, WD jest coraz silniejsza, twój ojciec znowu szaleje, a Mroku znowu gdzieś coś knuje. Ty jesteś osłabiona. No i moce odebrane. Nie wiem czy bez dobrego uzbrojenia mamy jeszcze szanse z opętańcami. No i.... jaki ślub? - zasmuciła się widocznie. Przesiadła się na łóżko. A ja obok niej. Oparła głowę o moje ramię.
- Chciałabym czasem odciąć się od tego wszystkiego. Albo przenieść do miejsca gdzie nie będzie już czegoś takiego. - pogrzebałem w kieszeni i wyjąłem błękitny kryształ.
- Wiesz. Może to twoje marzenie się spełni. Teraz plusy: Wiem gdzie zdobyć broń, i.... mam to. Wielka szansa dla wszystkich. - podałem jej przedmiot, a ona oglądała go w dłoniach.
- To jedyny taki kryształ. Może dać nam szansę. Tylko będzie potrzebna jedna wyjątkowa osoba. Fragonia. Tylko ona będzie mogła tego użyć. -
Objęła mnie jedną ręką od tyłu, a drugą trzymała kryształ.
- No dobra. Ale co to robi? I skąd to masz?? - teraz zaczną się schody.
- Otwiera przejście do jakiegoś... trzeciego wymiaru. A zdobyłem to w walce z potworem. Thagri.... wygląda jak  połączenie salamandry z rekinem i smokiem. I jest wielkości samochodu osobowego. Trochę dłuższe. To był Ostatni Thagri. Tylko ten miał ten kryształ. Był władcą wszystkich Thagri. To są zaprojektowane do walki bestie. Posługujące się magią. Stworzone przez magię. Przez największych magów javy stąpali po tej ziemi. Stworzyli je po to aby polowały na Mglistych. A Mgliści... patrzysz na jednego z nich. Prawdopodobnie jestem ostatni. Mgliści to elitarna grupa zabójców-strażników. Poddawani mutacjom takim jakich ja doświadczyłem. Ale jest jeszcze coś. Jakaś pradawna siła łącząca wszystkich Mglistych. Żywych i zmarłych. Nikt nie jest w stanie określić ani nazwać tej potężnej mocy. Ja sam nigdy tego nie wywołałem ale ponoć dzięki temu powalano całe armie. Może to dla tego Darkness nie zaatakował mnie wtedy w tamtej chatce? Nie wiem. Mgliści byli też połączeni pewną siłą z osobami które mieli chronić. Ich zadanie polegało właśnie na tym. Ochraniali ważne osobistości jak królów, możnych, wpływowych. Brali za to dużo. Baaardzo dużo. Sami często byli doradcami. Lecz najczęściej niewidoczną ochroną. "Duchami". Zabijali skrytobójców i jednocześnie sami nimi byli. Najlepsza ochrona to ta niewidoczna, nie do wykrycia. No i magowie nie mogąc nasyłać swoich skrytobójców się wkurzyli. Mogli tak kontrolować politykę. Więc zebrali się i stworzyli Thagri. Potwory stworzone do zabijania Mglistych. Potrafiły ich wyczuć. I zabić. Powstała w ten sposób wojna. Taka niewidoczna. Thagri już nie ma. Wygrałem. - kolejny atak kaszlu. Kolejna wydzielina. I kolejny strach. Podszedłem do okna.
- Nie przeziębiłeś się. Prawda? - podniosła głowę.
- Nie. Jestem chory. Thagri był jadowity. Jad nie niszczy ciała lecz duszę. Idealna broń przeciw Mglistym. To co wypluwałem to ektoplazma. - powiedziałem... ci ona teraz zrobi? Odwróciłem się. Spojrzałem na nią. Leżała na boku. Łóżko jej się przyda. Źle spała ostatnio. Ja najwyżej wyląduję na podłodze.
- Czy? Czy ty....? - przestraszona zacinała się pytając
- Tak. Umieram. I nie wiem zupełnie zo mogę z tym zrobić. Mam jeszcze sporo czasu. Ale on i tak jest ograniczony. Chiałbym go spędzić przy tobie. Jeżeli będę mógł. Chciałbym zrobić z tobą jeszcze wiele rzeczy....
(Tym zakończę. I teraz tobie dam pole do popisu😉😏👉👌😂 I sorry że tak długo. Pamiętaj o Fragonii i kamieniu. Wee znowu mieszam w fabule.Tytanio?😂)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits