Em, to było…chore? Nie mogę znaleźć odpowiedniego słowa. Ja tylko się
śpieszyłem i biegłem… a teraz co?! Znalazłem się w domu, u jakiejś
dziewczyny, która wypija moją krew. ‘’Super’’. Chyba pójdę się zabić. Co
ja żem uczynił temu światu, że mam takiego wielkiego pecha?! Bolało.
Jednak nie odezwałem się tylko zacisnąłem zęby i czekałem ,aż
przestanie. Pewnie gdybym ją odepchnął, jak jeszcze piła moją krew,
zorała by mi swoimi kłami całą szyję. ‘’Jej’’. Dopiero co dołączyłem, a
tu na powitanie tracę ,,czerwoną ciecz’’. Gdy skończyła się już napawać
moją krwią, (którą osobiście uważam za nie smaczną) odepchnąłem ją, a
ona wpadła na stół. Ten gościu obok patrzył się na mnie tak jakby chciał
mnie zabić. Chyba zbytnio się nie obiła. Oby. Ona się wkurzyła.
Popatrzyła na mnie gniewnym spojrzeniem. Momentalnie zamiast leżeć,
siedziała na stole. Ja wstałem.
-O co do cholery chodzi?!-wykrzyczałem. Byłem tak podenerwowany, że
najchętniej wyskoczył bym przez okno byle by uciec. Aby perfidnie kogoś
użreć, to dopiero szczyt chamstwa. Tamten koleś chyba chciał mi
przywalić. Widziałem wściekłość w jego oczach. Jednak ten szatan, (że
tak ją nazwę) spojrzał tylko na niego, on zaś się uspokoił. Później
patrzyła się na mnie. A jak mnie zabije, to zmartwychwstanę i popełnię
samobójstwo. Eh, jak tu żyć w takim popapranym świecie. To było dziwne.
Nie atakowała. Wpatrywała się we mnie takim dziwnym spojrzeniem. Trudno
to określić. Właściwie nie we mnie… w moją szyję. W przypływie
wściekłości i gniewu, zapomniałem o bólu. Rękawem wytarłem resztki krwi z
mojej szyi. Pierwszy raz przeżyłem coś takiego. Chyba muszę bardziej
uważać do czyjego domu wchodzę. Ona ciągle się gapiła. Teraz to naprawdę
byłem wkurzony.
-CO?!-wręcz się wydarłem. W tamtym momencie nie obchodziło mnie nawet
czy mnie zabije, czy zje, czy zrobi cokolwiek. Chciałem wrócić do domu.
Chociażby martwy. Ona coś powiedziała. Nie wiem po jakiemu, ale mówiła
do z szyderczym uśmiechem.
-Watashi-sraszi! Ide do domu!- spojrzałem na nią, a ona nadal nie
przestawała się w ten sposób uśmiechać. Nie spuszczałem z niej wzroku.
Jeszcze by znów mnie użarła. No i przez to wlazłem w ten stół. O mało
się nie wywaliłem, lecz bynajmniej cały czas ją obserwowałem. ‘’Może
oknem.’’
-Nie uciekniesz-powiedziała Urtear. Ja nie mogę, jeszcze mi grozi.
Znaczy no nie nazwę tego groźbą, ale miałem dosyć. Ja tylko zmrużyłem
oczy, zastanawiając się o co jej chodzi.
-Idę do domciu-powiedziałem z tą samą miną. Musiało to śmiesznie
wyglądać. Szedłem z tym wyrazem twarzy nie z puszczając z niej oczu. A
,ponieważ ten, nawet nie znam jego imienia, koleś, był pod nogami no to
…no…tego no. Kopnąłem go przypadkiem. On chyba nie wiedział, że nie
chcący, a może i wiedział. BYNAJMIEJ PARGNĄŁ ZEMSTY! Szarpnął mnie za
nogę. Leżałem na podłodze, obok siedzącego obok mnie typa.
-Tak chcesz się bawić?!-już miałem mu oddać, i pewnie doszło by do
bijatyki, ale ona zaczęła się śmiać. Oboje spojrzeliśmy w jej kierunek.
-Dobra, słuchaj-tym razem wyglądała na, poważnie wkurzoną- zabiję cię.
Nie przedłużaj. To nic nie da. Smakuje mi twoja krew, musisz
zdechnąć.-Powiedziała szorstko. Chłopka obok mnie chyba chciał jej pomóc
mnie dobić. Momentalnie wstałem po czym zamieniłem się w cień. I
ruszyłem prędko do drzwi. Oni za mną. No nie dadzą mi żyć. Gdy byłem
przy drzwiach znów przybrałem ludzką formę. Mógłbym się z nimi zmierzyć,
ale ONA to była ONA, nie mógłbym jej uderzyć. To wbrew mojej naturze. A
poza tym było ich dwoje. DWA DIABŁY.
-Nie uciekniesz-powiedziała śmiejąc się-zamknięte!
-Ale ja znam pewną sztuczkę…-rzekłem, a oni rzucili mi pytające spojrzenie, zbliżając się.
-Z BUTA WJEŻDŻAM!!!-wykrzyczałem i wyważyłem drzwi nogą. Drzwi otworzyły
się na oścież. A ja wręcz wyskoczyłem z mieszkania. Zmieniłem formę z
człowieka, na wilka i rzuciłem się do ucieczki. SZLAG! Słuchawki mi
spadły. Tak gwałtownie zakręciłem, że mało brakowało, abym zaliczył
glebę. To było ryzykowne, bo jestem w stanie nawet uciąć sobie łeb, iż
te dwie istoty są powiązane z czymś mrocznym. Byłem praktycznie przed
nimi, chwyciłem słuchawki. Jak oparzony zacząłem biec w stronę lasu.
Nawet się nie obracałem. Chciałem być jak najdalej od tych demonów,
diabłów, czy czym kolwiek to jest…
( Ur, co teraz? Rozdupiłem ci drzwi :c )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!