20 lipca 2016

Od. Youkami do Kano

-No żesz, znowu?!- wydarłam się na swoją gitarę.
Za kilka godzin miałam grać na występie na urodziny dla jakiejś małolaty. Sama ta informacja mnie wnerwiała, a co powiedzieć, jeśli dodatkowo w instrumencie pękła struna, a by nowe się przystosowały, potrzeba wieki. Ściągnełam z siebie gitarę z paskiem i odrzuciłam na łóżko. Wyjełam z kieszeni telefon aby zadzwonić do matki tej małej. No ale oczywiście, jak wszystko wtedy, zbuntował się i nie było zasięgu. Znerwicowana wyszłam z małego pokoju na zewnątrz. Zatelefonowałam do kobiety.
-Macie mi załatwić gitarę na ten występ!- zaczełam. -Nie, nie obchodzi mnie to skąd to weźmiecie! A jeśli nie znajdziecie żadnej, to nawet nie myślcie, że wam tam zagram!- wykrzyczałam do słuchawki.- A teraz żegnam.- wycedziłam przez zęby i rozłączyłam się.
Wsadziłam urządzenie do kieszeni i wróciłam do swojego mieszkania w bloku. Trzasnełam drzwiami i walnełam się w fotel. Po chwili dobiegły mnie krzyki sąsiadów. Za pomocą mocy uśpiłam ich.
-Wreszcie święty spokój.- westchnełam i położyłam głowę na oparciu fotela.
Spojrzałam w sufit wyłożony jakąś tapetą z kwiatami. Pomyślałam, że będę musiała kiedyś ją wywalić. Rozmyślałam tak, aż udało mi się zasnąć.
~*~*~*~
Jasność. Znajduje się w jaskini. Wewnątrz powieszone jest miliony lamp z lekkim, różowawym światłem. Ściany są przyozdobione świecącym, złotym brokatem i cekinami. Sama jestem ubrana w jakąś różową sukienkę i kwiaty. Mam ochotę to wszystko zedrzeć, ale okazuje się, że nie mam kontroli nad swoim ciałem. Szłam korytarzem do jak zauważyłam serca groty. Po drodze mijałam najróżniejsze rzeczy. Jakieś durne obrazy z wilczymi amorami i bogami miłości. Bleh. W drugiej części jaskini znajdowały się poprzykrywane figury i obrazy. Gdy byłam mała uwielbiałam tam spędzać czas. Było to tak zwane zakazane muzeum. Jedyne co mogłam zrobić przed wyjściem ze strefy to odsunąć wzrokiem kotary i przyjrzeć się artefaktom. Piękne, błyszczące posągi z czarnego szmaragdu, jedynego w swoim rodzaju- starożytnego kryształu z demonicznej góry Akuma. Oprócz tego były też mroczne obrazy z gadami, wilkami czarnej magii i bogami wojny, śmierci, chorób i innych tego typu. Przeszłam do dalszej części groty. Znajdował się tam dział leczniczy. W końcu dotarłam do celu. Wiedziała o nim tylko rodzina Al... Dokładnie. Tylko rodzina Alph. Ja byłam córką jednej z nich. Ale nieważne, ważne, że wiedziałam gdzie to jest. Na samym środku pomieszczenia, na filarze stały dwa klosze. Jeden z czarnym sercem, a drugi z kryształowym. Wziełam czarne serce w łapy. Niestety upadło na podłogę i się roztrzaskało.
~*~*~*~
-Lalalalalalalala, ulalalalalalala, alalalalalalala, ulalala one, two, three, four!- zaczął wygrywać mój telefon w sygnale połączenia.
Zaspana wyjełam go ze spodni i odebrałam.
-Tak?- spytałam znużona.
-Znaleźliśmy gitarę. Chodź natychmiast, albo dopilnuję, by nikt nigdy już ci nie dał pracy.- usłyszałam gruby głos ze słuchawki.
-Okay, już lecę.- przewróciłam oczami.
Spojrzałam na swój strój. Czarne spodnie i długa, szara, poszarpana bluzka z napisem F.u.c.k Life. Szybko spakowałam zielone, japońskie kimono pod czarną płachtę. Wybiegłam z mieszkania nawet go nie zamykając. Dotarłam na miejsce urodzin i się przebrałam. Wziełam przygotowaną gitarę i wyszłam do sali z gośćmi i solenizantką. Wbrew pozorom cieszyłam się, że trafiłam na imprezę japończyków. Chociaż nie musiałam wypalać sobie oczu różowym kolorem. Zaczełam grać jakąś japońską melodię. Gdy skończyłam mogłam zjeść z dzieciakami. I coś zobaczyłam na stole, którego miałam nie ruszać. Zaświeciły mi się oczy. Rozglądnełam się po pomieszczeniu czy nikt nie patrzy. Chwyciłam pałeczki w dłoń i złapałam nimi sushi. Jednak gdy usłyszałam, że ktoś idzie, naładowałam do buzi kawałki ryby z ryżem.
-Co tu robisz?- usłyszałam.
-Nic...- wystękałam starając się nie wywalić wszystkiego z ust na podłogę i nerwowo się uśmiechnełam.
Ojciec solenizantki podejrzliwie spojrzał na stół. Chyba zauważył brak no nie okłamujmy się, sporej części sushi. W między czasie wyplułam wszystko na ręce, a gdy z powrotem zwrócił wzrok na mnie, odłożyłam jedzenie i wycofałam się.
-Uh...- wypuściłam powietrze za drzwiami.- Że też muszę to wytrzymywać...- pomyślałam po czym walnełam się w łeb.- Nie musisz durnoto! Sama sobie załatwiłaś to masz!- wykrzyczałam na siebie w myślach i poszłam się przebrać w normalne ciuchy.
Po drodze do domu wstąpiłam do niezbyt popularnego pubu. Zamówiłam piwo i usiadłam na jednym z krzeseł. Odwaliłam zakrętke i upiłam kilka łyków. Wewnątrz obskurnego budynku odbywała się mała bitka wywołana przez jakiegoś upitego blondyna.
-A ten to kto?- podeszłam do barmana i się spytałam.- Nie widziałam go tu wcześniej.- dodałam wskazując chłopaka.
-A bo ja wiem?- ta odpowiedź mi wystarczała.
Odeszłam od barku i stanełam pod ścianą obserwując poczynania zgromadzonych. Gdy wypiłam już wszystko z butelki wycelowałam nią w głowę żółtowłosego.
-No już, spokój.- rozkazałam wzdychając.
<Kano?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits