10 czerwca 2016

Od. Prim c.d Amira

Ja go widziałam... Widziałam zawód w jego oczach... Widziałam jego ból... Gdybym tylko mogła się do niego przytulić! Leżałam na łóżku skulona, patrząc pustym wzrokiem na suknię. Do oczu znowu napłynęły mi łzy. Dlaczego muszę robić to co mi każą? Przecież mam swoje zdanie... Ale zostawiłam Amira z własnej woli... Nie to nie moja wola... Tylko nacisk ojca... Wciąż dzwięczały mi w uszach te słowa... " Mogę go zabić... " Po chwili przyszedł ojciec.
- Prim! Do jasnej cholery! Znowu ryczysz?! - zapytał wkurzony. Tak! Wreszcie! Wrócił do siebie!
- No wreszcie... Zeżarłeś wszystkie ciastka? - zapytałam miejąc nadzieję na chociaż jedno... Kiedy mam doła opycham się bardziej słodyczami niż normalnie.
- Pytałem się, nie chciałaś, to nie masz...
Spojrzałam na niego morderczym wzrokiem. Bez słowa poszłam na dół i przetrząsnęłam wszystkie szafki. Wróciłam na górę obładowana: czekoladami, żelkami, piankami, cukierkami... W sumie, wszystkim co znalazłam.
- Uważaj, bo przytyjesz... - ojciec powiedział widząc mnie jak zjadłam już cała tabliczkę białej czekolady. Zakrztusiłam się.
- Czy ty mi wytykasz, że jestem gruba! - warknęłam i rzuciłam w go pierwszym lepszym... Czyli... wazonem... Spojrzałam na niego rozczarowanym wzrokiem widząc, że uniknął przedmiotu.
- To może dasz mi święty spokój i łaskawie z tąd wyjdziesz? - burknęłam przeglądając półkę z książkami. Eh... Same horrory, książki typu " 1000 sposobów, a by zabić ofiarę. " Boże...
- Ale pamiętaj... Jutro ślub...
- Co proszę! - krzyknęłam i odruchowo chwyciłam książkę, aby nią rzucić. Ojciec osłonił się poduszką.
- Dobra, dobra... - powiedział i wyszedł. Chyba mu się nudziło, bo znowu usłyszałam ja gada do jednorożca... NO CO TO JEST ZA OJCIEC! Wepchnęłam w siebie chyba z trzecią tabliczkę czekolady, po czym zasnęłam. Jedyne co mi się śniło... to... Amir... i wszystko co było z nim związane...
***
- Primcia wstawaj! - poczułam, że ktoś wyciąga mnie z łóżka za nogę.
- Co...? - otworzyłam oczy przytulając poduszkę. - Zostaw mnie... - mruknęłam i wczołgałam się pod kołdrę. - Daj się wyspać...
- Ale dziś masz ślub! Musisz iść do spa, do fryzjera, makijażystki... - ojciec zaczął wymieniać... Eh, trwało to dosyć długo. Pokazałam mu środkowy palec.
- Wal się...
Ojciec poszedł do pokoju i pewnie znowu zapytać się o poradę jednorożca... Przyszedł, ponownie złapał za nogę ( tym razem mocniej) i zawlókł do łazienki.
Zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem. Najchętniej dziś zamknęłabym się w łazience i została tam do końca swojego życia... Chociaż jest to niemożliwe. Po kilku godzinach ( Hehehe) wyszłam.
- No i co teraz? - mruknęłam, udając wielkie zainteresowanie.
- Do spa, jak już mówiłem... - powiedział i złapał mnie za rękę. Przeleportował nas na miejsce.
- O! Przyszła panna młoda już jest! - krzyknęła jedna i zaciągnęła mnie na maseczki z alg. WTF? Przyszła panna młoda? Chyba przyszła udręka, która zniszczy życie synowi Alphy... Uśmiechnęłam się do siebie.
- O tak Pani się cieszy na to wydarzenie?
- Nigdy w życiu... Wie Pani jaki to ból zostawić osobę, którą naprawdę się kocha, dla jakoegoś debila, z którym ojciec kazał się ożenić!? - warknęłam. Kobieta nic się nie odezwała.
***
Po skończonych zabiegach kosmetycznych, masażach i innych cytuję ojca: " Niezbędnych rzeczy, jako przygotowania do ślubu... " Poszliśmy do fryzjera.
- Jak mam Cię uczesać skarbie? - fryzjerka zapytała mnie tak słodkim głosem, że zbierało mi się na mdłośći.
- Jeszcze raz mnie Pani tak nazwie, a ukręcę kark... - powiedziałam uśmiechając się. - Niech Pani uczesze mnie jak chce... Mam wszystko gdzieś... - dodałam. Ojciec spojrzał na mnie morderczym wzrokiem. Ja mu pokazałam język. " Zasłodzona baba " zrobiła mi delikatne loki.
Moja reakcja nie zmieniła się także u makijażystki.
Wyszłam jak najszybciej.
- Jeszcze dwie godziny... - powiedział podekscytowany ojciec.
Przewróciłam oczami. Wróciliśmy do domu, ubrałam suknię i pojechaliśmy do kościoła. Aaaa! Jakieś gadki z rodzicami tego pechowca, któremu uprzykszę życie. Nie no, norlmalnie ( chyba) nie jestem chamska, ale w takich okolicznościach?
- Prim! Nie garb się! - powiedział ojciec stanowczo. - I wyjmij te słuchawki z uszu!
A ten co? Wcale nie lepszy! Garbi się jak stary zgred! ( oczywiście z mojego punku widzenia)
- W kościele będzie jeszcze jedna para, tak?
- Tak, jakiś basior ma wziąść ślub z jakąś tam córką Alphy.
Usłyszałam jedynie te zdania. Siedziałam tak długo, patrząc się w niebo. Wybiły dzwony.
- Prim, już czas... Wejdziesz jednocześnie z tamtą dziewczyną... - ojciec pokazał palcem na dziewczynę ubraną w suknię o kolorze pudrowego różu. Moim zdaniem wyglądała jak wata cukrowa... Wszystko miała różowe. Boże, jak ja nieznoszę tego koloru...
- No już! - ojciec popchnął mnie dając mi bukiet czrwonych róż. Jednym krokiem weszłyśmy do kościoła. Cały czas wzrok miałam wbity w podłogę. Spojrzałam ukradkiem na dziewczynę obok. Była cała uśmiechnięta i szczęśliwa. Podniosłam głowę, aby zobaczyć jej przyszłego męża. Zatkało mnie. Zatrzymałam się z otwartymi ustami. Przetarłam oczy, aby upewnić się czy napewno nie są to zwidy.
- A-amir... - wyszeptałam patrząc w oczy chłopakowi. Spojrzałam jeszcze raz na dziewczynę i ponownie na Amira. Stałam w miejscu jak słup.
- Amir... - powiedziałam, a po moich policzkach spłynęła łza.

( Amir? Co teraz zrobisz?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits