Strzała przeleciała tak blisko mnie, jakby miała mnie drasnąć -
wyglądało to tak, jakby był to niecelny strzał w moją stronę, ale trafił
opętańca, który biegł w naszą stronę. Po tym, jak został postrzelony
zaczął intensywnie krwawić, krew wręcz z niego tryskała. Upadł dość
szybko na ziemię, a ja po chwili spojrzałam na Prim i zaczęłam się
trząść.
- Miyashi… - szepnęła. - Nie uciekaj...
Wtedy i tak pobiegłam w głąb lasu i ukryłam się w krzewach, które były
bardzo gęste, ale i kolczaste, więc miałam mnóstwo zadrapań. Chciałam
się schować przed tym światem… Przestać istnieć… Ale na pewno ona mi nie
da tego zrobić… Pomimo tego zaczęłam mocno drapać wszystkie miejsca,
gdzie wiedziałam, że łatwo zdrapię skórę do samych żył, a jeśli to
możliwe to i tętnic. Z jednej żyły już zaczęłam krwawić, ale dla mnie to
było za mało. Próbowałam drapać się kolcami tej rośliny, co przynosiło
najlepsze efekty. Miałam już rozcięte nadgarstki i miałam zabrać się za
naczynia krwionośne na szyi, gdy ona wyczuła mnie i zaczęła szukać mnie.
W końcu doszła do tego krzewu i złapała mnie za ręce.
- Nie rób tego...! - powiedziała, jednak nie mogłam przestać płakać, by
jej odpowiedzieć. Próbowałam jeszcze raz szarpnąć jednym z kolców po
swojej szyi lub chociaż nadgarstku, ale dziewczyna wyciągnęła mnie z
krzewów.
- Dlaczego to zrobiłaś... - szepnęła. - Nigdy bym cię nie skrzywdziła... Nigdy...
Mówiąc to próbowała opatrzyć mi rany. Ze względu na intensywne
krwawienie było to trudne, a poza tym brakowało opatrunków, w pobliżu
były jakieś sporej wielkości liście nieznanej mi rośliny. Prim wzięła je
i mnie opatrzyła, uprzednio zdrapując wierzch liścia i wszystko
przywiązując sznurem z trawy. Czułam okropne pieczenie, a krew i tak
przeciekała pod opatrunkami, jednak nie aż tak intensywnie.
- Dlaczego... go... zabiłaś...? - spytałam cichutko.
- Inaczej zabiłby nas - powiedziała głaszcząc mnie.
- Ale... Przecież... Można było z nim... porozmawiać...
- Nie, opętańcy nie chcą rozmawiać... Tylko Mroku może nimi sterować.
- A jakby... ją poprosić... by tego nie robiła...?
- Na pewno nie przestanie dopóki sama nie zginie. Z nią też nie da się
rozmawiać. Gdy cię spotka przeciągnie cię na złą stronę albo zabije.
To spowodowało że się przestraszyłam. Nie wiedziałam o istnieniu nikogo
zdolnego do takich czynów, nawet z opowiadań, legend ani żadnej
mitologii. A teraz żyję w świecie będącym pod kontrolą wadery, która
chce wszystkich zabić. Jednak na pewno jest w niej chociaż trochę
dobra... Jest tylko tłumione, trzeba je jakoś z niej wydobyć... Na pewno
jakoś się da... Wtedy przestanie być dla wszystkich taka okrutna i kto
wie, może będzie miła dla wszystkich i przywróci dawny porządek
świata... Jednak... to byłoby bardzo trudne.
- A jeśli... ona jest zła... z innego powodu...?
- Co sugerujesz? - dalej mnie głaskała.
- Jeśli brakuje jej czułości...? Kogoś, kogo mogłaby nazwać przyjacielem...? - cicho zapytałam.
<Prim? Wybacz za tak długi czas oczekiwania... Wiem, bardzo długo, ale totalny brak weny mocno dokucza...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!