08 maja 2016

Od. Prim c.d Amir

Obudziłam się w namiocie! Byłam przywiązana do krzesła grubym sznurem...
- Moja... Głowa... - mruknęłam jeszcze zaspana... - Niezłą mają tą trutkę... - szepnęłam... Widziałam wszystko przez mgłę. Wciąż szumiało mi w głowie... Po chwili ktoś wszedł... Był to facet mierzący co najmniej 198cm... Podszedł do mnie i uśmiechnął się... Odwróciłam od niego wzrok...
- Bezbronna... Mała... Zdana na naszą łaskę... - powiedział i złapał mnie za brodę abym na niego patrzyła... Kopnęłam go nogą w krocze.
- Ty s*ko! - krzyknął i dał mi z liścia... Ach! Gdybym teraz mogła użyć mocy! Ale niestety... TEN DEBIL MI JE ZABLOKOWAŁ! Jakim cudem!? Uśmiechnęłam się szyderczo. On odszedł bez słowa. Kazał mnie pilnować... Westchnęłam... I co teraz? Jestem zdana na Amira... Jeżeli wogle się pofatygował aby mnie poszukać... Nie... To nie możliwe... Amir teraz napewno wraca z ulgą do domu, że wreszcie ma mnie z głowy i nie musi spędzać ze mną czasu... Nie czułam się swobodnie... Ciąglę czułam na sobie ich wzrok... Po chwili podszedł do mnie kolejny raz...
- Czego chcesz? - syknęłam.
- Podroczyć się z tobą... - uśmiechnął się. Mam tego dość. Uderzyłam go ponownie. Chyba się wkurzył... Przejechał mi MOIM sztyletem po poliku... Syknęłam z bólu. Wybuchł śmiechem...
- Kiedyś i tak za to oberwiesz... Ale będzie bardziej bolało... - szepnął mi do ucha i liznął mnie w policzek... CO TO MA BYĆ! FUJ! Spojrzałam na niego morderczym wzrokiem... Jeszcze tego pożałujesz... Jeśli w ogóle stąd wyjdę... Westchnęłam... Znowu zostałam sama... Słyszałam tylko szum lasu... Ta świetna lokalizacja! Namiot w lesie! Patrzyłam w górę... A co miałam robić?
Po chwili ktoś przyszedł z jedzeniem... Spojrzałam z niesmakiem na talerz... Jak myślą, że zjem ICH jedzenie... Są w błędzie...
- Nie chcesz jeść? W takim razie szybciej umrzesz z głodu... - powiedział i uśmiechnął się. Kopnęłam go, ale tym razem w piszczel. Zawył z bólu. Dobrze mu tak... Uśmiechnęłam się... Od razu przywiązał mi nogi do krzesła... No i świetnie...
- Czego ode mnie chcecie! Kiedy odzyskam moce!? - krzyknęłam miejąc już łzy w oczach... Ale nie nie będę płakać... Nie dam im satysfakcji...
Po chwili przyszedł jakby to powiedzieć... " szef " z nożem w ręku... Przełknęłam ślinę... Podszedł do mnie i przyjechał nożem po nodze... Bolało niemiłosiernie
wrzasnęłam z całej siły ździerając gardło... On tylko się uśmiechnął...
- I jak się bawisz? To dopiero początek... Moce wrócą ci najwcześniej za 3 dni... Ale wtedy będziesz już martwa... - uśmiechnął się tajemniczo... I po chwili przejechał nożem po drugiej nodze... Krzyknęłam jeszcze mocniej... Nagle usłyszałam huk... I poczułam Amira!
- Jeszcze tu wrócę... - powiedział i ZNOWU dał mi z liścia... Byłam wyczerpana... Słyszałam tylko odgłosy walki... Czyżby on naprawdę po mnie przyszedł? Czy to tylko sen? Jednak nie... Słyszałam huki, zaklęcia... STOP! ZAKLĘCIA! TO NIE BYŁA MAGIA AMIRA! Czyli wychodzi na to, że porywacze też są wilkami... Bez jaj! No tak... To wszystko wyjaśnia... Ale kiedy odzyskam moce? Za 3 dni... A może za miesiąc!? Po chwili do namiotu wkroczył Amir... Wypuściłam powietrze z ulgą... Dobrze, że nic mu się nie stało... Kurcze! Co ja jestem taka opiekuńcza!? Ale pomimo tego uśmiechnęłam się... On spojrzał z przerażeniem na moje nogi... Podszedł i rozwiązał mnie...
- Dziękuję... - wyszeptałam zaciskając łzy. Przytuliłam go mocno. Jezu... Jak on na to zareaguje? Wziął mnie na ręce... Ja spojrzałam mu w oczy, ale szybko odwróciłam wzrok...
- Nie przeleportujemy się... - szepnęłam. Amir spojrzał na mnie pytająco.
- Straciłam moce... Mogą wrócić za trzy dni a może nawet za trzy miesiące... - wyszeptałam.
- Nie martw się... - powiedział opiekuńczym głosem. Widać, że Amir był wyczerpany...
- Stój... Nie masz sił... Nic nam się nie stanie jak przenocujemy w lesie... - powiedziałam. Kurcze...Dlaczego przed nim wstydzę się coś powiedzieć? On uśmiechnął się i położył mnie przy drzewie... Usiadł nie za blisko mnie i momętalnie zasnął... Patrzyłam na niego... Nawet nie można nazwać tego " patrzeniem " tylko " wgapianiem ". Nie wiem co nagle na mnie napadło i pocałowałam go w policzek... Boże co ja robię... Jaka ja jestem głupia... On momętalnie otworzył oczy.
- Przepraszam... - powiedziałam rumieniąc się jak burak i odwróciłam się plecami do niego...

( Amir? )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits