Chłopak nie odszedł, dalej stał za mną. Spojrzałem na niego kątem oka.
Nie mogłem palnąć niczego niestosownego, on też był członkiem watahy.
Westchnąłem, Shinijro dalej wyglądał na zdezorientowanego.
- Więc reasumując...- złapałem się za kark.- Przyszedłem do Shin'a i
przyniosłem mu zioła, później pojawiłeś się ty- odwróciłem głowę.
- Zioła?- przechylił głowę na bok.
- Takie tru...- przełknąłem ślinę.- Lecznicze. Takie do herbatki, na ból
głowy. Shinijro ma z tym spore problemy, nieprawdaż?- szturchnąłem go w
bok.
- Tak, tak- potwierdził kilkoma ruchami głowy.- Mefistofiel jest
zielarzem w naszej watasze, jedynym zielarzem. Mogło to wyglądać dość
podejrzanie. Nie jesteśmy żadnymi dilerami. Ja jestem egzorcystą, dość
dziwne zajęcie.
- Rozumiem- zielonowłosy przyjrzał się nam dokładnie, dalej był wobec nas nieufny. Było to widać na pierwszy rzut oka.
Uśmiechnąłem się zaciskając zęby, zrobiłem kilka kroków do tyłu.
Atmosfera była napięta. Pomachałem dłonią i ruszyłem ku wyjściu, za dużo
rozrywki jak na jeden dzień. Wsadziłem ręce w kieszenie, spojrzałem w
niebo. Nie było źle. Towar dostarczony, pogoda piękna, w dodatku czas
wolny. Można by przeczytać książkę lub wyjść gdzieś się zabawić.
Spojrzałem za siebie, zielona istotka szybko zniknęła w tłumie. Dalej za
mną szedł. Czego chciał? Czy Shinijro go spławił? Spod mojego nosa
wyszła wiązanka przekleństw, raczej już nie odpocznę.
<Amaimon?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!