29 maja 2016

Od. Prim c.d Amir

Usłyszałam szelest. Wstałam i zaczęłam się rozglądać. Przywołałam miecz. Spojrzałam na Amira. Spał... Uśmiechnęłam się i wyszłam przed jaskinię. Oparłam się o kamień i czekałam... Czekałam aż on się zjawi... Czułam to... Jest blisko... Bardzo blisko. Ponowny szelest. Odwróciłam głowę. Znowu on. Kierował się w stronę Amira. Serio jest taki ślepy, że mnie nie zauważył? Wyciągnął sztylet i w tym samym czasie odepchnęłam go.
- Prim? - podniósł ze zdziwienia brew.
- Myślisz, że tak łatwo go zabijesz? - uśmiechnęłam się. Odepchnęłam go... Ale ten szybko skoczył na mnie.
- Oj, skąd tak dobrze umiesz walczyć? - zapytał zdziwiony...
- Ach, wiesz... Coś tam można samemu się nauczyć, kiedy jest się opuszczonym przez ojca... - powiedziałam i przeciełam mu rękę. Ale jednak po chwili rana zniknęła. Westchnęłam.
- Oj, jesteś tak słaba... Że nie umiesz mnie drasnąć? - uśmiechnął się. Pfff... Wypraszam to sobie!
- Oj, chyba ty jesteś taki słaby, że nie wytrzymasz nawet kilku sekund z raną, bo musisz ją zregenerować....
Ojciec zamilkł. Po chwili atakował z większą siłą. Była trudno, ale jakoś udawało mi się powstrzymać ciosy.
- Co ty jesteś taka uparta? Tak bardzo ci na nim zależy?
- Napewno bardzić niż tobie zależało na mojej matce! - warknęłam i ponownie go odepchnęłam. - A, i pamiętaj... Jeśli wciąż będziesz chciał go zabić... Bądź pewien... Że nie ujdzie ci to na sucho... - uśmiechnęłam się. On przystanął. Spojrzałam na niego niepokojącym wzrokiem. Po chwili drasnął mnie w rękę i podłożył mi nogę.
- Naiwna jak twoja mama... - uśmiechnął się. Przewróciłam oczami. Oplątałam korzeniem jego szyję, ale to mu wcale nie przeszkadzało. Westchnęłam.
- Amir! - wrzasnęłam. Żadnej odpowiedzi. - Amir! Wstawaj do jasnej cholery!!! - teraz to była wkurzona. Po chwili wyszedł zaspany z jaskini.
- Co się... - mruknął, ale po chwili otworzył, ze zdumienia oczy.
- Teraz cię mam... - ojciec uśmiechnął się i ruszył na Amira.
- W twoich snach... - uśmiechnęłam się i zaplątałam mu nogę. Jakoś wstałam i pobiegłam do Amira. Wzięłam go za rękę i przeteleportowaliśmy się do... Do... Gdzie? Ale w czasie teleportacji ojciec trafił mnie sztyletem. Upadliśmy na trawę. Zaczęłam się dusić.
- N-nie mogłam zabrać nas do domu... - powiedziałam na jednym oddechu. Amir spojrzał na mnie przerażony.
- Prim... - wyszeptał patrząc na moją ranę.
- Myślisz, że nie czuję?! - warknęłam i wyjęłam sztylet. Od razu z rany polexiała krew. Amir podbiegł do mnie cały spanikowany. Wziął mnie na ręce i pobiegł w stronę strumyka. Obmył mi rany.
- Podaj mi torbę... - ledwo co wyszeptałam. Szybko przyniósł torbę, a ja wyjęłam zniej bandaże.
- Ja to zrobię... - powiedział i uśmiechnął się. Po chwili bandaż owijał mi cały brzuch. Odetchnęłam z ulgą.
- Przepraszam... - Amir wyszeptał i mnie przytulił.
- Nie ma za co... - mruknęłam.
- Ale przeze mnie jesteś ranna...
Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Ale to przeze mnie, że ojciec chce cię zabić... - powiedziałam i spojrzałam na strumyk. Tak naprawdę nie miałam siły na nic... Powoli zamykały mi się oczy, ale niemogłam zasnąć... A jeśli ojciec znowu się zjawi?
- Prześpij się... Musisz odpocząć... - powiedział opiekuńczo. Pokręciłam głową. Amir westchnął.
- Dziękuję... - chłopak uśmiechnął się. Odwzajemniłam gest i momentalnie zasnęłam. Miałam nie zasypiać!!!

( Amir?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits