- A twoja matka?
Spojrzałam na niego pytająco.
- Też była taka? No... Jakby to określić... Taka ojcowata?
Uśmiechnęłam się, ale po chwili uśmiech znikł z mojej twarzy. Wpatrywałam się w tańczące płomienie ognia. Nastała cisza...
- Mama... - zamilkłam a po moich policzkach powoli zaczęły spływać łzy. -
Ona... Była inna... Opiekuńcza... Troskliwa... Dobra... Ale została
zabita... - wyszeptałam zaciskując pięśći. - Zabita przez demona...
Takiego jak ojciec... A ja nic nie mogłam zrobić...
No i rozpłakałam się na dobre....
- Przepraszam... - wyszeptał cicho Amir i mnie przytulił.
- Nic się nie stało... - otarłam łzy i uśmiechnęłam się. Wstałam otrzepując się z pyłu i pisaku.
- Zaraz wracam... - powiedziałam i miałam zamiar wyjść.
- Gdzie idziesz?
- Przed jaskinię... Nic mi się nie stanie... - powiedziałam i
uśmiechnęłam się. Amir nie był tego za bardzo pewny. Szybko zamieniłam
się w wilka i wybiegłam. Przed jaskinią było duże drzewo. Weszłam na nie
i zamieniłam się ponownie w człowieka. Wpatrywałam się w gwiazdy. Teraz
wspomnienia o śmierci matki znowu powróciły... Uroniłam znowu łzę...
Księżyc też był taki sam... W pełni, jasny... Westchnęłam odganiając od
siebie te wszystkie myśli... Jednak to nie było takie łatwe... Po chwili
znowu pomyślałam o ojcu... On wtedy wcale taki nie był... Był
opiekuńczy... A może tak mi się zdawało? Coś mi się wydaje, że on
jeszcze żyje... I, że to dopiero początek... Ale... Teraz przeze mnie
Amir jest w niebezpieczeństwie... Ojciec wciąż idzie moim tropem... A ja
wciąż jestem koło Amira... A ojciec zawsze obietnicy dotrzymuje...
Jeśli oznajmił, że zabije Amira... Nic nie stanie mu na drodze... Będzie
szedł po trupach, po to aby osiągnąć swój cel... Teraz ja będę musiała
go bronić... Tylko ja znam słabe punkty ojca... Ja jestem jego córką...
- Jezu, jakie ja mam pokręcone życie... - wymamrotałam przewracając
oczami. Mam tego dość... Najchętniej teraz zrzuciłabym się z mostu, albo
z klifu... W sumie... To nawet dobry pomysł... Alne nie mogę, nie mogę
tego zrobić... Chociaż bardzo tego chcę... Szybko przeleportowałam się w
miejsce gdzie ojciec oberwał strzałą. Nie było go... Pozostała tylko
strzała z czarną krwią... Dotknęłam jej. Tak, on uciekł. Czułam złość i
rządzę zabicia mnie i Amira... Eh... To jest chore... Wstałam i poczułam
ból w prawej ręce. Dziwne, ale to nie był normalny ból... Nie zwróciłam
na to uwagi i poszłam powolnym krokiem w stronę lasu.
( Amir?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!