02 maja 2016

Od. Nightmare'a c.d Darkness

Wszędzie szaro, buro i ponuro. Jak mi tego brakowało! Cały czas tylko łąki, zajączki, motylki. Brr.. Okropność jakaś. Jakby martwe i opuszczone miejsca wyszły z mody. W sumie to nawet nie wiem jak tu trafiłem. Idąc cały czas prosto?.. Nie, na pewno nie. Ale w każdym razie jakoś tu dotarłem. Opustoszałe miasteczko pośrodku doliny. Może jednak mam farta? Stojąc nad doliną wzbiłem się w powietrze i szybko obejrzałem całe miasto z góry. Miasto jak miasto. Niewiele budynków się zawaliło, niektóre ledwo stały, większości brakowało okien oraz miały drzwi wyrwane z zawiasów. Gdy wylądowałem poczułem lodowaty wiatr na karku. Wydawało mi się, że im niżej tym cieplej, a tym bardziej w dolinie, ale cóż natura lubi płatać różne figle. Chodziłem między budynkami z nisko opuszczonym łbem. Czułem obecność innych istot. Wiedziałem, że nie są przyjazne. Przeważnie jak się kogoś znajduje w starym mieście to raczej nie chce on skoczyć Ci w ramiona i się przytulić lub wypłakać na ramieniu z samotności. Byłem ciekawy jakie stworzenia tutaj spotkam. Znowu krwiożercze kruki albo nieumarłych? To się już robi nudne. Wszędzie to samo. Mam szczerą nadzieje, że tutaj znajdę coś bardziej.. mrocznego. Nagle usłyszałem donośny ryk po drugiej stronie miasta. Jednym, zwinnym susem wskoczyłem do najbliższego walącego się domku jednorodzinnego. Zakamuflowałem się nieco i usiadłem za niewielką półścianką, która kiedyś była zapewne kompletną ścianą. Widziałem z tego miejsca kawałek okna. Na niebie pojawiła się chmara kruków, a po mieście przebiegły jakieś dziwne istoty. U la la.. Będzie się działo! Kiedy odgłosy oddaliły się, spokojnie wyszedłem. Teraz w okolicy było duużo mniej stworzeń, więc nawet gdyby któreś mnie znalazło to i tak nie miałbym z nim wiele roboty. Naprzeciw domku stał park z pousychanymi drzewami. Przechadzałem się między nimi starą ścieżką w której było więcej dziur niż kamieni. Słońce powoli przebijało się przez grube warstwy chmur. Zapowiadało się na deszcz, ale najszybciej za parę godzin. Położyłem się na w miarę solidnej, kamiennej ławeczce i wygrzewałem w południowym słońcu. Nie chciało mi się spać, ale na leżenie jest zawsze dobra pora. Po jakimś czasie przeciągnąłem się leniwie i przekręciłem na drugi bok. Jednak zapomniałem, że leżałem na ławce i spadłem z niej łamiąc jaką cienką gałązkę. Raczej nie przyciągnąłem uwagi jakiegoś stworka, ale nagle zdałem sobie z czegoś sprawę. Kilkaset metrów ode mnie było coś. Coś o nietypowej i tajemniczej mocy. Od razu zerwałem się na równe nogi. Jakie to jest ekscytujące! Wreszcie coś nowego! Już mi się rzygać chciało tymi ptaszyskami i zabłąkanymi duszami. Uśmiechnąłem się sam do siebie i powolnym, spokojnym krokiem ruszyłem przed siebie. W końcu i tak na coś wpadnę prawda? Albo to coś na mnie. Spuściłem łeb i wlokłem skrzydła po ziemi. Szczerze mówiąc byłem piekielnie ciekawy co lub kto to może być. Słońce ponownie schowało się, a okolica nieco pociemniała. Mijałem dom za domem ruszając tylko gałkami ocznymi. Wtem to poczułem. Stanąłem na środku skrzyżowania. Ktoś na mnie patrzył, a dokładniej mówiąc wpatrywał się tak uporczywie jakby chciał mnie prześwietlić na wylot. Czy inni naprawdę tego nie wyczuwają? Lekko spochmurniałem i podniosłem leniwie głowę. Przy jednej ze starych karczm stał basior… Wilk!? A niech to, jednak nie jestem ostatni. A już miałem nadzieję… Był podobnego wzrostu co ja, także czarny, trochę szkarłatu tu i tam. W sumie najbardziej różniliśmy się tylko tym, że ja miałem skrzydła, a on maskę na pysku. A no i oczywiście, że to był taki chodzący szkielecik, a mnie niestety przekarmiali za dzieciaka. Przyciągnąłem skrzydła do ciała i zrobiłem kilka kroków w stronę wilka. Samiec także ruszył w moją stronę. Z nisko opuszczonymi głowami krążyliśmy wokół siebie.
- Kim, że jesteś? - zapytał
- A to to jest dobre pytanie - stanąłem na chwilę spoglądając w górę
Basior też przystanął, naprzeciw mnie i najwyraźniej wyczekiwał jasnej i przejrzystej odpowiedzi.. oh żebym ja jeszcze miał na takie humor.
- Teraz moja kolej. Dużo wilków jeszcze żyje? - zapytałem ze znudzonym wyrazem patrząc w jego puste oczodoły
- A o którą watahę pytasz? - odparł mierząc mnie groźnym spojrzeniem
- Chwila, chwila.. To tu jest wataha, i to nie jedna? - ledwo mu wierzyłem na słowo, ale cóż chyba się „leciutko” pomyliłem co do bycia ostatnim z gatunku
- Skąd przybywasz? - dalej prowadził swój wywiad
- No blisko to to nie jest muszę przyznać - stwierdziłem machając łapą gdzieś za horyzont - A co do imienia.. W sumie może być Nightmare. Tak to dobrze brzmi - ostatnie słowo powiedziałem bardziej do siebie niż do niego
- No dobrze panie „Night’, a teraz czas na coś innego. Dla kogo szpiegujesz i czego tu szukasz? - warknął, po czym skoczył w moją stronę
Ledwo mu uskoczyłem. Był naprawdę dobry. Zapowiada się ciekawie. *zaciera rączki* Niby nie zamierzałem walczyć, bo ostatnio mam niemałego lenia.
- Może najpierw mi zdradź jak Ci mówić alfo, którą zapewne jesteś? - skłoniłem łeb uśmiechając się przy tym najbardziej wrednie jak tylko się dało
A jakby tak na to spojrzeć z innej strony to może bym się z nim nawet dogadał. Oczywiście nie jest to pewne, ale raczej szybciej znajdę kogoś do pogadania wśród postaci wyglądających podobnie jak ja *mutancik* niż wśród normalnych i zadbanych wilczków.
(Darkness? Wiem nie umiem pisać :c)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits