Życie bywa czasami upokarzające. Zero zgłoszeń do watahy... Zero dobrych wiadomości i tylko krukony latające tam i z powrotem.
Nigdy jeszcze nie byłam tak spragniona sukcesu i tak daleko od celu. Poruszyłam niespokojnie wargą. W powietrzu nadal śmierdziało obcymi basiorami. Tak bardzo pragnęłam śmierci Darknessa... Śmierci osoby, która mnie stworzyła, a raczej zapłodniła moją Tytanię. Odeszła ode mnie i to był błąd mogący kosztować ją naprawdę wiele istnień. Przechadzając się po polanie zauważyłam nagle ruch w trawie. Przystanęłam. Na mój pysk wpełzł okropny uśmieszek. Odwróciłam głowę i zobaczyłam obcego zupełnie wilka. Niedorozwinięta istota krzyknęła tylko: "Nie zabijaj mnie, pani!". Żałosne. Wadera skłoniła się przede mną i zaczęła łkać. Uwielbiałam, jak łkają. TO było takie wspaniałe uczucie patrzeć, jak twoja ofiara się męczy i błaga o litość. Po chwili podeszłam do mniejszej ode mnie wadery i pogłaskałam ją po łebku. Wadera ze łzami w oczach spojrzała na mnie przerażona. Uśmiechnęłam się do niej łagodnie, a ona odwzajemniła uśmiech. Był taki.. pełen spokoju. Zachowałam się teraz jak Tytania. po chwili iskierka zatańczyła w moim oku i zaśmiałam się okrutnie, po czym zmiażdżyłam czaszkę wadery. W jednej chwili z jej głowy trysnęły flaki. Obok mnie leżały teraz oczy owej wadery. Wzięłam je i rozgniotłam, a obok mnie pojawił się mój niewierny sługus: Lucas. Krukon z obrzydzeniem spojrzał na ciało wilka. Zasiałam się. Jakiż on wrażliwy!
- Pani.. nie dziwię się, że wszystkie wilki się ciebie boją.. - mruknął i
usiadł na moim grzbiecie pod postacią czarnego i nienaturalnie dużego kruka.
- Przesadzasz!- prychnęłam.
Miałam gdzieś, że wszyscy czują do mnie urazę. WKN było moje i tylko moje.
Żaden basior, nawet Darkness nie miał prawa położyć łapy w Rivangoth. Byłam też
wściekła na Raza. Ten dupek powinien już dawno wrócić. Może to i dobrze? I tak
gdy go widziałam motylki mi zaczynały w brzuchu latać. Nienawidziłam tego
uczucia! Zauroczenie to okropna choroba. Przynajmniej w tym zgadzałam się z
Darknessem! Ale oczywiście czy to niby moja wina, że Tytani podoba się jakiś
basior? W przeciwieństwie do Króla Podziemi nie tolerowałam żadnych związków.
Ani kazirowskich, ani homoseksualnych. Rozumiem, zgwałcić kogoś dla zabawy to
jeszcze ujdzie, ale żeby coś takiego? Po chwili wyczułam kolejny ruch w trawie.
Nie zważałam na nic. Rzuciłam się w jego stronę i dorwałam sarnę. Z szaleńczym
śmiechem rozprułam jej brzuch i wyjęłam stanowczym ruchem jedno płuco, a
później drugie. Wokół mnie leżały teraz różne narządy wewnętrzne. Wszystkie
były kompletnie zniszczone... Oprócz
oczywiście mózgu, którego jeszcze nie wyjęłam. Mózg był jak orzeszek włoski.
Ochraniany przez twardą skorupkę, ale w środku miękki i pyszny! Złapałam sarnę
za uszy i jednym stanowczym ruchem wyrwałam je wraz ze skórą oraz mięśniami.
Doszłam do czaszki. Już miałam ją rozwalić, kiedy usłyszałam...huśtawkę. Ktoś się huśtał. Z niewiadomej przyczyny nie dokończyłam swojego dzieła i pobiegłam
w tamtą stronę. Faktycznie. Huśtawka a na niej dziewczyna. Miała kolczyki w
rożnych partiach ciała. Po chwili zeskoczyła i przemieniła się w waderę, po
czym niezdecydowana znowu weszła na huśtawkę. What the f*ck?! Lucas wzbił się w
powietrze, a ja nadal jak zahipnotyzowana wpatrywałam się w biało-różową
waderę. Obudził się we mnie instynkt Tytanii i nagle ja też pragnęłam się
pohuśtać.
<Emmm.. Haylee? Coś za mało krwawe to +16 .-.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!