Byłem wielce zaskoczony jego zachowaniem, czekałem na odrzucenie.
Postąpił dość dziwnie, to nie było do niego podobne. Ale i tak się
cieszę. Ten wielkolud podał mi telefon, na ekranie widniał numer
Shinijro. Przełknąłem ślinę. Przycisnąłem zielony przycisk na
klawiaturze, musiałem się z tym zmierzyć.
- Mefisto...?- usłyszałem cichy głos brata, delikatnie drżący i niepewny.
- Sh..- zająknąłem się, ta sytuacja zdawała się bardzo trudna. Córka
mojego narzeczonego mogła zginąć, jeśli już tego nie zrobiła. W dodatku
z jego własnych rąk.
- Sytuacja nie należy do najlepszych, jednak oddycha. Kwestia jej
przyszłości to następne kilka godzin, nie mogę przewidzieć, jak może się
to skończyć. Możesz wracać tutaj do tej swojej dziewczyny, czy czegoś
takiego... Potrzebuje kogoś bliskiego, musi bardzo cierpieć.
Skamieniałem, telefon wyleciał mi z dłoni.
- E-ej.. Uważaj co robisz- spojrzał na mnie z pretensjami.
Rzuciłem się mu na szyję, dawno nie czułem takiej euforii. Mocno wtuliłem się w jego spory tors, pawało od niego ciepłem.
- Ona żyje- powiedziałem uradowany.- Żyje, rozumiesz?!- z mych oczu
zaczęły lecieć łzy szczęścia.- Zaraz musim... Musisz do niej iść,
potrzebuje kogoś bliskiego.
Darkness mocno mnie objął, nic już nie mówił. Chwilę trwaliśmy w
nieprzerwanej ciszy, on też musiał być szczęśliwy. Wszysko zaczęło się
powolutku układać.
- Warren Rivers, kocham Cię- mruknąłem rozbawiony.
xxx
Wkroczyłem pośpiesznym krokiem do mieszkania, cały czas trzymałem Darka
za dłoń. Chociaż w taki sposób mogłem go wesprzeć, choć bardzo
nieznacznie. Tytania dalej leżała, Shinijro wpatrywał się w nią jak w
obrazek. Pod nosem mamrotał kilka niezrozumiałych zaklęć, chociaż czy ja
wiem? Nie znam się na tym. Czarnowłosy wyrwał się z uścisku mojej ręki,
podszedł do Shina, położył dłoń na jego ramieniu i cicho westchnął.
- Jak z nią?
- Stan jest stabilny, ale wszystko może zmienić się w ciągu najbliższych
kilku godzin... Możemy jedynie się modlić, zostać w wierze do końca.
Więcej już nie mogę zrobić, nie można przesadzać nawet z najmniej
szkodliwymi lekarstwami. Śmierci się nie oszuka, to na pewno- spojrzał
na Darka martwym wzrokiem, miał delikatnie rozchylone wargi.- Śmierć
może ją zabrać w każdej chwili, wiesz o tym, nieprawdaż? Wielki
Darkossie..
Darkuś zrobił kilka kroków w tył, delikatnie go objąłem. Nie mógł ponownie uciec, oznaczałoby to jego strach i słabość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!