Uspokój się Kano, wdech, wydech, postaraj się nie roznieść wszystkiego
naokoło. Właściwie to sam nie wiedziałem, czy byłem zdenerwowany, czy
co. Najchętniej schowałbym się pod kocykiem i już nigdy stamtąd nie
wyszedł. O ta, to był dobry wybór.
- No co? – mruknęła po chwili Moon.
Już w pierwszej chwili wyczułem nutkę ironii w jej głosie.
- Nie pogrywaj sobie ze mną – powiedziałem już nieco pewniej.
Dziewczyna rzuciła mi lekceważące spojrzenie i odsunęła się ode mnie.
Świetnie, narobiłem sobie wstydu. Najchętniej zapadłbym się pod ziemię.
Rzeczywiście nie lubię, jak ktoś stroi sobie ze mnie żarty. Bujać to my,
ale nie nas. Heh, kobiety to jednak zdradliwe i odstępne stworzenia.
Stałem przez chwilę, nie wiedząc co zrobić, aż naszła mnie myśl.
Wykorzystam jej broń, jeśli ona może się do mnie łasić, to kto mi
zabrania to zrobić. Rozejrzałem się za dziewczyną, siedziała właśnie na
kanapie, tuż przy śpiącym chłopcu. Potrząsnęła nim lekko, a on powoli
otworzył oczy. Wiercił się przez chwilę, aż wreszcie wrócił do snu.
Podszedłem do niej, stanąłem z tyłu kanapy i oplotłem ręce wkoło jej
szyi. Zdrętwiała na sekundę, a po chwili odwróciła się gwałtownie.
Zamachnęła się by walnąć mnie w policzek, jednak w odpowiednim momencie
się usunąłem. Na mojej twarzy pojawił się głupkowaty uśmiech.
- No i jakie to uczucie? – zapytałem kpiąco.
Dziewczyna zadarła nos.
- Nie twój interes. W ogóle, jak śmiałeś?!
W odpowiedzi złapałem ją w tali i przysunąłem bliżej siebie. Szepnąłem jej do ucha:
- Oko za oko, ząb za ząb.
Dziewczyna jednak była chyba lepiej wprawiona w tych sprawach, najpierw
lekko się skrzywiła, jednak po chwili uspokoiła się. Odsunęła się powoli
i wróciła do chłopaka.
- Dobrze, twoje fantazje zostawmy na później. Teraz proponuje zająć się tym chłopakiem – powiedziała, zbliżając się do kanapy.
Wzruszyłem lekko ramionami. Chłopak miał nie więcej niż piętnaście lat,
ciemne, odstające na wszystkie strony włosy i zielone, przenikliwe oczy.
Moon próbowała go obudzić, jednak ten tylko mruczał coś pod nosem i
wracał do snu. Dopiero wtedy przypomniałem sobie o małej torebeczce,
którą chłopak miał przy sobie, kiedy go spotkaliśmy. Wyciągnąłem ją z
kieszeni, otworzyłem i wysypałem jej zawartość na stół. Były to cztery
krwiście czerwone kryształy. Wyglądały na cenne. Moon dała sobie spokój z
budzeniem chłopaka i podeszłą do stołu. Wzięła jeden z połyskujących
kamieni do ręki i uważnie go obejrzała.
- Co to jest?
- Sam nie wiem, jakieś kryształy.
- To i ja wiem, ale, one emanują czymś, jakby magią.
Wziąłem jeden z nich do ręki. Rzeczywiście, było w nich coś magicznego.
Moon podeszła do chłopaka i podstawiła mu kryształ tuż pod nos.
- Co to jest? – powtórzyła pytanie.
Chłopak otworzył jedno oko i nagle się rozbudził. Skoczył w kierunku
Moon i próbował wyrwać jej czerwony kamień, jednak dziewczyna była
szybsza i odsunęła się w bok.
- Oddajcie mi je! – warknął chłopak.
Spojrzałem zdziwiony na Moon. O co niby chodziło z tymi kryształami,
skąd w ogóle chłopak je miał? Wydawał się być normalnym człowiekiem,
więc skąd miał przy sobie takowe kryształy?
<Moon? Oko za oko, ząb za ząb XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!