28 kwietnia 2016

Od. Mephisto c.d Darkness

Kochał go, jednak w tej chwili życie Tytani było bardzo narażone. Odepchnął Darka i mocno objął waderę.
- Wynoś się potworze!- krzyknął z zamkniętymi powiekami.- Zrobisz krzywdę własnej córce... i m-mnie- mruknął cicho.
Usłyszał trzaśnięcie drzwi, czarnowłosy wyszedł z pomieszczenia. Mefisto otworzył oczy, z przerażeniem spojrzał na nieoddychającą waderę. Zmienił się w człowieka, ledwo podniósł ją i położył na łóżku. Nie wiedział, czy da radę ją uratować. Musiał przynajmniej spróbować, choć szanse były niewielkie. Ponownie sięgnął do szafki, zostały mu jedynie same resztki. Wyciągnął kilka fiolek i bandaże z apteczki. W tej chwili mogła pomóc mu jedynie magia. Padł na podłogę, zaczął szukać swojej torby. Musiałbyś tam jego telefon, Shin wydawał się jedynym ratunkiem z obecnej sytuacji. Wsadził ręce pod łóżko i zaczął wędrować nimi po podłodze. Był tam jedynie płaszcz, w dodatku nie jego. Wyciągnął go jednym ruchem, liczyła się każda sekunda.
- Czy to.. Telefon Darkusia?- wyjął dość dziwny wynalazek, nie przypominał do końca tego, co można nazwać "telefonem". Bardziej cegłę, czy inny ciężki kamień.- Chyba nie mam wyboru- ledwo odblokował go i z pamięci wybrał numer do brata, na szczęście ten odebrał od razu.
- Miałem wypadek, przyjdź do mojego mieszkania- wymamrotał i się rozłączył.
Zaczął nakładać opatrunki na ranę na szyi, cały czas leciały z niej strumienie szkarłatnej cieczy. Do pokoju z trzaskiem drzwi wszedł Shinijro. Wyglądał na bardzo zdezorientowanego, rozejrzał się po pomieszczeniu. Na widok wadery od razu do nich podbiegł.
- Błagam... Pomóż jej- Mefisto zaczął dusić się płaczem.- Da-darkness.. To wszystko- zakrył mokrą twarz dłońmi. Zdawał sobie sprawę, że to może być nieosiągalne.
Shinijro kucnął obok niego, zaczął oglądać waderę.
- Ona.. Nie żyje- spojrzał na Mefistofiela z jak największą powagą.- Raczej nie uratujesz już zmarłego, lepiej się odsuń...
Wyjął ze swojej kieszeni książeczkę, zaczął się modlić. Mógł jedynie zadbać o spokój jej duszy, nic więcej nie dało się zrobić.- Zajmę się nią, Ty idź go poszukać. Tylko uważaj na siebie, proszę..
Chłopak narzucił na siebie płaszcz Darka, twarz skrył w o wiele za dużym, czarnym kapturze. Opuścił pomieszczenie. Chciał sę uspokoić, miał dość tego wszystkiego. W jego głowie kłębiły się myśli, czy on też mógł zostać jego ofiarą? Umrzeć równie bestialsko? Spojrzał na swoją dłoń, "wszystko mogło mieć inne zakończenie". Nie mógł się załamywać, musiał znaleźć chociażby Darka. Zabił własną córkę, kto wie czy świadomie? Ruszył ulicą, ciągle lał deszcz. Na ulicy nie było zbyt wielu ludzi, co jakiś czas przypałętał się jakiś dzieciak skaczący w kałużach. Mefisto cicho przeklinał pod nosem, ten dzień mógł dostać miano drugiego najgorszego w jego życiu. Nagle wpadł na wysoką postać.
- Przepraszam- wytarł oczy rękawem.- N-nie chcia..- mężczyzną okazał się być Darkness, po prostu cudownie.- DARKUŚ?!
Wyższy odwrócił wzrok, cofnął się kilka kroków w tył.
- Ach tak... To Twoje- zdjął płaszcz i podał go chłopakowi. Poprawił mokrą od deszczu grzywkę.- Tytania nie żyje- powiedział cicho.- Może Shnijro da radę jakoś ją uratować, ale nic nie mogę Ci obiecać. Jest tylko egzorcystą, nie żadnym cudotwórcą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits