15 kwietnia 2016

Od. Kasai c.d Juliette

Wyprawa okazała się być klapą, Mroku wszystko przewidziała i złapała nas w swoją pułapkę. Ogień był praktycznie wszędzie nie mogłam członków drużyny. Szukają ich trafiłam na grupę krukonów, zamieniłam się w człowieka i szybko ich pokonałam, lecz po chwili przybyły posiłki. Spojrzałam w ich oczy, miały dziwny pomarańczowy kolor, zaatakowałam jednego z nich a on najzwyczajniej złapał broń w ręce nic sobie nie robiąc z tego że zraniły mu dłonie. Inny Krukon kopnął mnie w brzuchem, wylądowałam na ziemi spojrzałam na chłopaków, którzy złowieszczo się uśmiechali.
-Co jest grane?
Krukony otoczyły mnie, dwóch z nich podeszło do mnie. Jeden mnie unieruchomił a drugi złapał moją lewą rękę po czym podniósł swoją prawa rękę a nad jego dłonią pojawił się czarny ogień. Czarnym ogniem zaczął przypalać mi skórę na ręce a następnie nogi. Ból był niemiłosierny, nie mogłam wytrzymać i krzyczałam w niebo głosy krukony mnie puściły. Wpadłam na ziemię zwijając się z bólu a oni zaczęli mnie kopać. W oddali ujrzałam sylwetkę wilkołaków, a krukoni na ich widok przestał, nie miałam sił by otworzyć oczu.
-Zabijmy ją!!!
Ktoś krzyknął.
-Spokuj wiecie co mamy robić!
Poczułam jak ktoś podnosi mnie z ziemi, po czym straciłam przytomność.
****
Odzyskałam przytomność, powoli otworzyłam oczy byłam w wilczej postaci więc zamieniłam się w człowieka i usiadłam. Rozejrzałam się dookoła, byłam w lochach w Rivangoth. Nagle poczułam przeżywający ból z ran złapałam lewą rękę prawą po czym zauważyłam że na szyi mam mentalną obroże z łańcuchem który kończył się w dziurze znajdującej się w ścianie. Na rękach miałam zawiązany sznurek który dziwnie pachniał. Usłyszałam że ktoś nadchodzi, był to basior i krukon.
Krukon złapał za łańcuch który wychodził z ściany, szarpnął nim do siebie a ja uderzyłam o ścianę. Basior wszedł do celi zamykając za sobą drzwi po czym podszedł do mnie złapał za obrożę i podniósł do góry po czym rzucił mną o ścianę. Podszedł do mnie i kopną w brzuch, odwróciła się na plecy, po czym sam spadł na mój brzuch. Nie należał do najlżejszych więc miałam problem z oddychaniem. Paczył na mnie z psychopatycznym uśmiechem.
-Morder przestań!
Usłyszałam głos wadery.
-Liri co ty tu robisz?
-Przywódca mnie przysłał, żebyś jej nie wykończył.
Spojrzałam na dziewczynę, a chłopak to zauważył, wstał zemnie i uderzył mnie noga w brzuch az plunęłam krwią.
-Morde!
-No co?
-Zostaw ja!
Wyszedł z celi po czym oboje wyszli z lochów a ja zasnęłam. Po jakimś czasie usłyszałam głosy i poczułam czyiś dotyk, otworzyłam oczy ujrzałam chłopaka a on widząc że się obudziłam powiedział.
-Nie bój się nic ci nie grozi.
Chłopak mnie badał a w drzwiach stały jakieś wilki, nagle poczułam potworny ból przez co zaskomlałam i pokazałam zęby. Wilki był gotowe do ataku.
-Spokojnie to moja wina.
Powiedział chłopak uspokajając resztę.
-Już kończę, wiec będzie trochę bolało.
Ból był ogromny z oczu płynęły mi łzy, gdy skończył dał mi do wypicia jakieś zioła. Wzięłam je wypiłam a on podszedł do tamtych I rzekł.
- Morder tym razem przesadził...
Chciał widocznie powiedzieć ale ktoś mu przerwał. Nie wiem kto ale sadząc po ich minach to alfa. Chwila ciszy....
-Mizuer zajmiesz się nią dopóki nie wyzdrowieje!
-Tak jest!
Wszyscy wyszli a ja zasnęłam.
***
Paręnaście dni później moje zdrowie się polepszyło, ale nie traktowali mnie ulgowo. Przyszedł do lochów jakiś basior, chyba mówili do niego Kirs. Podszedł do mnie, odczepił kawałek łańcucha, po czym zaprowadził mnie do dużej sali, gdzie siedział alfa. Zostaliśmy sam, zadawał mi pytania a ja musiałam odpowiedzieć, po czym podszedł do mnie i położył swoja dłoń na mojej głowie. Dziki czemu ujrzał wszystko od ataku na zamek, lecz nie znalazł czego szuka. Zaczął na mnie wrzeszczeć gdzie reszta watahy a ja odpowiadałam że nie wiem. On zaczął mnie atakować a ja mogłam tylko uciekać, mężczyzna mnie złapał i rzuci o ścian. Chciał mnie dobić i zrobił by to, gdyby nie wejście jego dziecka.
-Tatusiu nie zabijaj jej.
Powiedziała mała dziewczynka, po czym rozmawiała z swoim tata a alfa watahy zachodu, po czym kazał mnie zamknąć w lochach. Stargali mnie na dół następnie pobili i zostawili, zwinęłam się w kulkę jednego z rogów pokoju i poszłam spać.
***
Parę dni męczarni, walki o swoje życie o przetrwanie i teraz zamknięta w jeszcze mniejszym pomieszczeniu. Przede mną stanął Shadow.
-Już wróciły mu siły?
Pomyślałam.
-Co ty wyprawiasz futrzaku!
Demon krzyknął na mnie, ale po chwili zmienił ton widząc jak przestraszona jestem.
-Futrzaku...
Demon podszedł do mnie i głasnął mnie po głowie. Dokańczając.
-Pomogę ci się stąd wydostać.
-Ale nie skrzywdzisz tej malej wadery co mnie uratowała.
-Zgoda.
Po czym demon zniknął, a klamka od drzwi się ruszyła. Był to jeden z basiorów przyniósł ze sobą sprzęt do gnębienia mojej osoby.
-Pomogę ci!
Shadow przejął władze, szybko powalił wilka na ziemie. Schowaliśmy się w jednym z pokoi okazało się że jest to pokój malej wadery.
-Jesteś tym wilkiem z dzisiaj.
Powiedziała wadera.
-Dziękuję za ratunek.
Powiedziałam drżącym głosem.
-Jestem Lili, a ty?
-Kasai.
-Nikt tu cie nie znajdzie, wiec nie musisz się martwić.
Dziewczynka zaproponowała mi rozmowę, nie mogłam przecież odmówić. Usiedliśmy na łóżku, rozmawialiśmy przez chwile kiedy do pokoju wparowały jakieś wilki.
-Li widziałaś jakiegoś wilka, bo jeden zwiał.
-Nie.
-Dobrze uważaj na siebie.
Po czym wyszedł.
-Wracając do naszej rozmowy. Chciałabym w przyszłości zawrzeć sojusz z wasza wataha, ale to niemożliwe teraz.
-Masz racje, ale nic nie jest niemożliwe.
-Masz racje.
Wadera pomogła mi się wydostać z zamku. Podziękowałam jej i ruszyłam w swoja strone gdy nagle trafiłam na Juliette

(Ale mnie wzięłoXD)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits