30 kwietnia 2016

Od. Graya c.d Tenebrae

" Gray... Ratuj! " usłyszałem w mojej głowie.
- Tene! - wstałem na równe nogi. Coś jej jest... Obiecałem, że będę jej bronił... A ja?! Uciekłem jak jakiś idiota! Gdybym nie uciekł Tene nic by się nie stało. Muszę ją zlokalizować... Ale... Jeśli ktoś ją porwał! Mógłbym wpaść w furię i ją... Zabić... Alę muszę ją uratować! Jest wiem!
- Azura! - krzyknąłem a po chwili przybiegła klaczka. Szybko na nią wskoczyłem.
- Jazda! - cmoknąłem do konia a Azu pobiegła galopem. To moja wina... To przeze mnie... Przeze mnie Tene jest porwana... Po chwili zauważyłem Antiqę. Była spłoszona i zdezorientowana. Zeskoczyłem z Azury i pobiegłem do konia Tene.
- Ciii... - uspokoiłem konia. Przytuliłem ją i zaprowadziłem do Azury.
Dosiadłem klaczki i teraz biegliśmy galopem w trójkę. Po jakimś czasie musiałem użyć wilczego nosa. Przywiązałem konie do drzewa i za krzakiem zamieniłem się w wilka. Tak... Zapach był mocny i to bardzo. Szybko pobiegłem za tropem. Zapach doprowadził mnie do starej opuszczonej chaty w środku lasu. Widziałem ją jak leży na ziemi. A porywaczy w innym pokoju. Co mam zrobić! Zająć się porywaczami czy wziąć wpierw Tene... Wybrałem to pierwsze... No totalny idiota ze mnie! Mam nadzieję, że nie posunę się za daleko. Wślizgnąłem się do chaty i przywołałem miecz... Co ja robię!!! Już się zaczyna... Muszę to powstrzymać... Wziąłem dwa oddechy i schowałem miecz... Zacznie się walka na pieści! Weszedłem do pokoju... Oparłem się o framugę i pokręciłem głową.
- Czego tu chcesz?! - warknął jeden.
- Przyszem po to co moje... - odpowiedziałem że spokojem. Uśmiechnąłem się. Jeden szykował już się do uderzenia. Byłem szybszy i z całej siły uderzyłem go pięścią w twarz. Z jego ust zaczęła lecieć krew. Zachwiał się i stracił przytomność.
- Ktoś jeszcze? - zapytałem spoglądając na pozostałą dwójkę. Jeden pobiegł do pokoju obok gdzie była Tene! No niestety szybko tego nie załatwię... Ostatni wyjął nóż. Świetnie! Mi wciąż pozostają pięśći.
Zaczął do mnie podchodzić i wymachiwać nożem. Co prawda to nie była jakaś tam igiełka tylko nóż wielkości tasaka! Przywaliłem mu w twarz, stracił kilka zębów i upadł na ziemię. Już miałem pobiec do pokoju obok kiedy poczułem straszy ból w okolicy żeber. Dotknąłem tego miejsca a moja ręka była cała we krwi... Jeszcze nóż siedział głęboko... Nie mogę się tym przejmować! Ważniejsza jest Tene! Pobiegłem szybko do pokoju.
- No, no, no... Przyszedłeś po swoją dziewczynkę? - zagwizdał i kopnął Tene. Byłem wkurzony! Jak tak może!Uśmiechnąłem się i zacisnąłem pięść.
- Spróbuj... Jeszcze coś jej zrobić... A cię zabiję... - wysyczałem.
- Skoro chcesz... - powiedział uśmiechając się i wyjął nóż. Przestraszyłem się. Mam użyć magii? Wyjąłem sztylet i podeszłem do niego.
- Tamtych załatwiłem... Zostałeś ty... - powiedziałem uśmiechając się pomimo bólu.
- Nie sądzę, abyś z taką raną sobie poradził... - spojrzał na moją ranę, która z każdą minutą traciła krew. Zaczynałem się robić cały blady, ale nie zwracałem na to uwagi. Rzuciłem w niego sztyletem. Trafiłem go prosto w brzuch. Facet mruknął coś pod nosem i padł z hukiem na ziemię. Podeszedłem do Tene i wziąłem ją na ręce. Przeteleportowaliśmy się nad strumyk gdzie były już konie i położyłem ją przy drzewie. Podeszłem do wody i chciałem obmyć ranę, ale kiedy wyjąłem nóż krew tryskała na wszystkie strony. Widziałem jak przez mgłę.
- Tylko... Nie zamykać oczu... - szepnąłem i zamknąłem oczy.
" To już koniec... Wykrwawiam się... Tene... Kocham cię... " pomyślałem i straciłem przytomność
(Tene?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits