" Gray... Ratuj! " usłyszałem w mojej głowie.
- Tene! - wstałem na równe nogi. Coś jej jest... Obiecałem, że będę jej
bronił... A ja?! Uciekłem jak jakiś idiota! Gdybym nie uciekł Tene nic
by się nie stało. Muszę ją zlokalizować... Ale... Jeśli ktoś ją porwał!
Mógłbym wpaść w furię i ją... Zabić... Alę muszę ją uratować! Jest wiem!
- Azura! - krzyknąłem a po chwili przybiegła klaczka. Szybko na nią wskoczyłem.
- Jazda! - cmoknąłem do konia a Azu pobiegła galopem. To moja wina... To
przeze mnie... Przeze mnie Tene jest porwana... Po chwili zauważyłem
Antiqę. Była spłoszona i zdezorientowana. Zeskoczyłem z Azury i
pobiegłem do konia Tene.
- Ciii... - uspokoiłem konia. Przytuliłem ją i zaprowadziłem do Azury.
Dosiadłem klaczki i teraz biegliśmy galopem w trójkę. Po jakimś czasie
musiałem użyć wilczego nosa. Przywiązałem konie do drzewa i za krzakiem
zamieniłem się w wilka. Tak... Zapach był mocny i to bardzo. Szybko
pobiegłem za tropem. Zapach doprowadził mnie do starej opuszczonej chaty
w środku lasu. Widziałem ją jak leży na ziemi. A porywaczy w innym
pokoju. Co mam zrobić! Zająć się porywaczami czy wziąć wpierw Tene...
Wybrałem to pierwsze... No totalny idiota ze mnie! Mam nadzieję, że nie
posunę się za daleko. Wślizgnąłem się do chaty i przywołałem miecz... Co
ja robię!!! Już się zaczyna... Muszę to powstrzymać... Wziąłem dwa
oddechy i schowałem miecz... Zacznie się walka na pieści! Weszedłem do
pokoju... Oparłem się o framugę i pokręciłem głową.
- Czego tu chcesz?! - warknął jeden.
- Przyszem po to co moje... - odpowiedziałem że spokojem. Uśmiechnąłem
się. Jeden szykował już się do uderzenia. Byłem szybszy i z całej siły
uderzyłem go pięścią w twarz. Z jego ust zaczęła lecieć krew. Zachwiał
się i stracił przytomność.
- Ktoś jeszcze? - zapytałem spoglądając na pozostałą dwójkę. Jeden
pobiegł do pokoju obok gdzie była Tene! No niestety szybko tego nie
załatwię... Ostatni wyjął nóż. Świetnie! Mi wciąż pozostają pięśći.
Zaczął do mnie podchodzić i wymachiwać nożem. Co prawda to nie była
jakaś tam igiełka tylko nóż wielkości tasaka! Przywaliłem mu w twarz,
stracił kilka zębów i upadł na ziemię. Już miałem pobiec do pokoju obok
kiedy poczułem straszy ból w okolicy żeber. Dotknąłem tego miejsca a
moja ręka była cała we krwi... Jeszcze nóż siedział głęboko... Nie mogę
się tym przejmować! Ważniejsza jest Tene! Pobiegłem szybko do pokoju.
- No, no, no... Przyszedłeś po swoją dziewczynkę? - zagwizdał i kopnął
Tene. Byłem wkurzony! Jak tak może!Uśmiechnąłem się i zacisnąłem pięść.
- Spróbuj... Jeszcze coś jej zrobić... A cię zabiję... - wysyczałem.
- Skoro chcesz... - powiedział uśmiechając się i wyjął nóż.
Przestraszyłem się. Mam użyć magii? Wyjąłem sztylet i podeszłem do
niego.
- Tamtych załatwiłem... Zostałeś ty... - powiedziałem uśmiechając się pomimo bólu.
- Nie sądzę, abyś z taką raną sobie poradził... - spojrzał na moją ranę,
która z każdą minutą traciła krew. Zaczynałem się robić cały blady, ale
nie zwracałem na to uwagi. Rzuciłem w niego sztyletem. Trafiłem go
prosto w brzuch. Facet mruknął coś pod nosem i padł z hukiem na ziemię. Podeszedłem do Tene i wziąłem ją na ręce. Przeteleportowaliśmy się nad
strumyk gdzie były już konie i położyłem ją przy drzewie. Podeszłem do
wody i chciałem obmyć ranę, ale kiedy wyjąłem nóż krew tryskała na
wszystkie strony. Widziałem jak przez mgłę.
- Tylko... Nie zamykać oczu... - szepnąłem i zamknąłem oczy.
" To już koniec... Wykrwawiam się... Tene... Kocham cię... " pomyślałem i straciłem przytomność
(Tene?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!