Nigdy nie przepadałam za pojawiającymi się znienacka. Wku****ło mnie to, w najbliższych minutach nie zamierzałam opuścić broni. Nie za bardzo chciałam, aby intruz zbliżył się chociażby o krok. Denerwowała mnie sama jego obecność. Nie wiem na ile musiał być głupi, aby chociażby poprosić mnie o odłożenie łuku. Idiotyzm. Zrobił jeden krok do przodu, cofnęłam się. Nacelowałam na niego.
-Ty też chcesz żyć. -warknął, tym razem on nie spuszczał wzroku ze mnie.
Opuściłam ręce.
-Co dokładnie masz na myśli? -uniosłam brwi.
Zbliżył się ponownie, chrząknęłam.
-Nic specjalnego. -schował dłonie w kieszenie spodni.
Przeszkadzać mi w polowaniu. Ponownie zwróciłam łuk ku intruzowi.
-Kim jesteś, jak się nazywasz? -zmierzyłam go wzrokiem.
-Shinijro Airay. -wyprostował się automatycznie.
-Shayen. -dygnęłam, ponownie się cofając.
Był specyficzny. Miał piwne oczy, tak jak "nauczyciel". W jakimś stopniu właśnie to wzbudzało we mnie chęć mordu. Nie znałam go, nie wiem czy nawet chciałam znać. Z ogromną chęcią nakazałabym mu natychmiastowe usunięcie się stąd, jednakże... Pojawił się mały problem. Zerknęłam za niego. Drzewo, nienaruszone. Napięłam cięciwę, a po chwili strzała wystrzeliła z głośnym, szybkim świstem, niemalże ocierając o głowę mężczyzny. Odskoczył w bok. Jego spojrzenie było pełne nienawiści, żalu. Pomyślałabym, że przeżywa uczucie zwane miłością, najwyraźniej kogoś stracił. W tył zwrot i do domu Shayen! Spokojnym krokiem ruszyłam przed siebie. Daleko nie zaszłam, usłyszałam za sobą wzburzony głos. Zdążyłam na tyle poznać Shinijro, aby domyśleć się, że niejaki głos należy do niego.
(Shin? :PP)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!