-CO ZA CIOTA Z CIEBIE! -Wykrzyknęłam.
Oczywiście, jak to Rhoan - komentował mój skąpy ubiór.
Prychnęłam, gdy jego słowa podchodziły pod natarczywego rodzica, który chce się dowiedzieć co robiło się u przyjaciela. Głupi braciszek lekkomyślnie poharatał moje nerwy. Dłonie zaciśnięte w pięści trzymałam wzdłuż ciała. Rozluźniłam je i skrzyżowałam na piersiach.
-Coś jeszcze? -Przewróciłam oczami.
-Oj tak. -Spojrzał w mi w oczy.- Zachowujesz się jak dziwka! -Krzyknął zirytowany.
Ręce mi opadły. Niewiarygodne. Jak mógł? Jak mógł się tak do mnie odezwać? Co ja zrobiłam?
To nie dla mnie.
Uderzyłam go wpajając w to swoją siłę. Zatoczył się do tyłu. Z ust chłopaka uciekła stróżka krwi.
-A Ty jak jakiś pedofil!
Łamaga się potknęła.
Oj biedaczek. Jak mi go szkoda.
Stracił grunt pod stopami i zleciał po schodach w dół. Z hukiem uderzył w ścianę plecami. Kurczowo trzymał swój nadgarstek, a gdy nim poruszył usłyszałam chrzęst i warknięcie.
-I dobrze Ci tak... -Wymamrotałam.
Odwróciłam się na pięcie i otworzyłam drzwi. Weszłam i przez przypadek głośno je zatrzasnęłam. Oparłam się o drewno i przymknęłam oczy. Odetchnęłam z ulgą. Czułam na sobie wzrok mężczyzny.
-Na co się gapisz? -Odruchowo skrzyżowałam ręce na piersiach.
Zmarszczył brwi starając się znaleźć jakąś wymówkę, ale ostatecznie wzruszył ramionami.
Westchnęłam.
-Gdzie ta kawa? -Wskazał głową na stolik.
-Mhm.
-Dzięki. -Dodałam.
Znalazłam się przy szklanym blacie mebelka. Przyłożyłam do ust kubek i wypiłam jego zawartość nie zwracając uwagi na ciepło cieczy. Wzdrygnęłam się na dźwięk ocierającego się o siebie szkła. Ohyda. Lekko odstawiłam szklankę by uniknąć tego przekleństwa. Chłopak, a raczej mężczyzna o imieniu Tayron złapał moją rękę wyginając ją tak, że byłam zmuszona się odwrócić do niego twarzą. Spojrzałam w górę napotykając jego dwukolorowe tęczówki. Muszę się dowiedzieć dlaczego takie posiada...
-Co się stało? -Jego ton był niepewny.
-Nic. Zupełnie nic. -Wyrwałam rękę.- Gdzie są moje ubrania?
-W pralce. Mokre. Mówiłem Ci przecież. -Zaśmiał się, przeczesując palcami włosy.
Mówił... Zapomniałam.
-A... Ile będą się suszyć?
-Hmm... Dwie, może trzy godziny.
Ręce mi opadły.
-Nie można szybciej?
-Nie. Za to w tym też Ci do twarzy. -Uśmiechnął się uroczo.
Prychnęłam i lekko uderzyłam go pięścią w ramię.
-Nie czas na takie wygłupy...
Jeszcze kilka sekund temu chciałam mu wygarnąć co myślę o jego zachowaniu... Zabrałam oba kubki i poszłam do "kuchni". Włożyłam je do zlewu i rozpoczęłam poszukiwania płynu do naczyń. Więcej szafek nie mógł mieć? Gorzej od kobiety... O! Mam. Włączyłam wodę i wzięłam się za ich mycie.
-Jest zmywarka, aniołku.
-Nie... trzeba. Sama umyję. -Zarumieniłam się na to przezwisko.
Nigdy mnie tak nikt nie nazwał. Nikt. Nawet brat. Tay objął moje ciało w pasie, opierając głowę o ramię.
-Podobasz mi się... -Szepnął do mego ucha.
Ja? Mu? Podobam? JA? Chyba pomylił dziewczyny. Ja nie. Ja nikomu się nie podobam! Tak nagle pojawił się ktoś kto mi mówi zwyczajne "podobasz mi się". Pewnie to jakichś żart. Założył się z przyjaciółmi. Tak. Założył się z przyjaciółmi. To jest prosty żart. Nie chce się bawić w te chore gry. Chłopak obrócił mnie, tak, że ponownie byłam zmuszona patrzeć na niego.
-To jakichś prosty żart, co nie? Założyłeś się z kolegami, prawda? -Wydukałam.
-Oczywiście, że nie. Dlaczego miałbym?
Nie kłamie. On... Powiedział prawdę. To ja ciągle mam wątpliwości. Do wszystkiego. Do samej siebie. Własnym oczom, uszom i ciele nie wierzę. W takim razie komu mam wierzyć? Na kim mam polegać jak nie na sobie? Na innych? Przecież to będzie olbrzymi błąd. Czasem już nie wiem co robić. Głupie uczucia... Głupie uczucia, które nie potrafią współgrać ze sobą! Nie wiem co mam robić. Poddać się jego urokowi, czy jak obrażona lalunia uciec? Zapomniałam. Nikt mi nie powie! Nikt nie pomoże! Teraz to mam chęć napić się do nieprzytomności... Ale nie. Mam intruza, który właśnie mnie trzyma w szczelnym uścisku. Na plecach spoczywały jego dłonie. Ciepłe dłonie, przyprawiające o skromne dreszcze moje ciało. Wdychałam jego cudowny zapach. Ukojenie dla zmysłów. Gdyby nie to, że źle się czuję, powiedziałabym, że to jest romantyczne. Zarzuciłam ręce chłopakowi na kark, gdy ten złączył nasze usta w dziwnym pocałunku. Pozostałam uniesiona, a następnie posadzona na lodowatym granicie o ciemnym odcieniu. Przeszedł mnie dreszcz. Ale to zimne... Wsunął rękę pod koszulkę. Pojawił się ten cholerny cień wątpliwości. Co robić?
Ja. Zwyczajna dziewczyna siedząca w przydużej koszuli mężczyzny, którego w ogóle nie znam.
On. Przystojna, seksowna i pociągająca istota o cudownych ustach, proszących się o posmakowanie.
Cholera. Nie znam go. Ale... Ale mu ufam.
Odepchnęłam chłopaka z lekko widocznymi łzami w kącikach oczu.
-Nie powinnam. -Szepnęłam.
Zeskoczyłam z blatu i wylądowałam na... Czterech łapach, serio?! Z tego wszystkiego zmieniłam się w wilka? Na prawdę? Głupia naturo. Tobie już ufać nie wolno. I jeszcze to westchnięcie... Czekaj, co? A... Tayron. Wyszczerzyłam śnieżnobiałe zęby jako "uśmiech". Ym... Gdybym była człowiekiem ma twarz dorównałaby kolorowi buraka... Nie wspomnę o ubraniach leżących obok mojej wilczej łapy. Demoniczne cielsko sięgało chłopakowi spokojnie do pasa. Przerażające, nie? Śmieszniejsze jest to, że wyglądam jak ciotowaty basior! Pół ogona. Mój umysł przeszył trzask, pisk i mocne uderzenie energii. W pokoju zapanowała ciemność. Tak, słońce przegrało z siłą księżyca. Uszy, oczy i połowa ciała świeciła na kilka kolorów. Pomieszczenie lekko się rozświetliło. Chłopak ukucnął. Moje... ciuchy. Muszę je zabrać. Nie zmienię się tu przed nim, przecież! To by było... złe. Nieprawidłowe. Ah, nie wiem jak to określić. Jeszcze raz na niego spojrzałam. Wydawał się być spokojny, gdy na jego twarzy gościł lekki uśmiech.
Zachowując się jak dzikie zwierze, nie jedzące niczego przez dobre kilka tygodni z gardłowym warknięciem rzuciłam się na ciuchy. Nie... On stopą trzymał kawałek koszuli.
-A to sam sobie zniszczyłeś. -Powiedziałam w myślach.
-Tak, wiem, Tino.
C-co? On.. On to... Słyszał? Słyszał! Jak? I odpowiedział...
-Wytłumaczysz mi to.
Stanowczo zacisnęłam szczęki na materiale ciągnąc. Warknęłam, gdy zaczął się drzeć. Nie z mojej strony. Z jego strony. Dół się darł. Pociągnęłam mocniej a w moim pysku znajdowało się pół koszuli. Bieliznę również zabrałam, wszystko zostawiając na środku salonu. Chciałam iść do łazienki się ubrać. Odwróciłam się do chłopaka. On tylko uśmiechnął się, a jego cudne oczy błysnęły. Chcąc zabrać ubrania napotkałam pustkę. Czekaj, czekaj. Co? GDZIE JE WCIĘŁO? Zaśmiałam się. No nie wierzę... Śmiałam się jak najęta. Co mnie opętało? Rozbawienie. Ta gra jest świetna i będę w nią grać dalej. Poczekam, aż się podda. Ten śmiech zapewne dla Tayron'a brzmiał jak intensywne skomlenie, albo Bóg wie co. Spojrzałam na niego z łzami rozbawienia. Tak, wilki nie płaczą, chociaż nie. Płaczą tylko, że w innych okolicznościach, a ta jest bezwzględnie wykluczona. Ja przecież nie jestem wilkiem!
-Oj, Tay'usiu mój Ty... Gdybyś tylko wiedział...
Chłopak zmarszczył brwi, nie wiedząc o co chodzi. Uśmiechnęłam się do siebie i wybiłam lecąc w jego stronę. Patrzył na moje diabelskie cielsko tak lekką przemierzające taką odległość. Wylądowałam na nim wywracając go na plecy. Patrzyliśmy sobie w oczy, póki ja nie wyszczerzyłam się w uśmiechu.
-Nie wiesz co zrobię, prawda? A to jest kara, kochany.
Uniosłam łapę i ukazałam długie, ostre i zakręcone pazury. Przystawiłam je do szyi do chłopaka i zjechałam niżej. Widziałam w jego oczach wątpliwość. Na klatce piersiowej, obok barka wyrzeźbiłam mu odwrócone R, a następnie oblizałam tamto miejsce przez co nie było tam rany, tylko zaczerwieniona skóra i tatuaż. Zeszłam z niego i pobiegłam w stronę łóżka. Wpełzłam pod kołdrę i zwinęłam się w kulkę. Z kuchni dosłyszałam niemy pomruk. Przeobraziłam się w swoją poprzednią postać i mocniej zakryłam się kołdrą. Przez tego idiotę nie mam w co się ubrać. Zamknęłam oczy oczekując snu. Łóżko z drugiej strony ugięło się pod ciężarem... chłopaka. Zapomniałam o nim. Udając, że śpię nie zareagowałam. Przysunął się do mnie, wciskając jedną rękę tak aby móc mnie objąć. Przez "przypadek" musnął nią również moją pierś. Przysunął mnie do siebie. Kuźwa. Miał same bokserki! Kuźwa, kuźwa, kuźwa. Otworzyłam usta chcąc coś powiedzieć, ale nie byłam w stanie wydusić słowa.
-T-ta... Tay-yron, jestem n-naga... Całkowicie... Dasz mi swoją koszulkę? -Wyszeptałam, starając się by było to stanowcze i głośnie, a wyszło co? Gówno!
Z zarumienionymi polikami ściskałam poduchę, starając się to jak najbardziej ukryć. Taa... Bo mi się uda. Taka jam że królowa pecha. Rzeczywiście. Władam nim, a sama szczęścia nie mam. Prychnęłam na taką sugestię. Ja? W ogóle siebie tam nie widzę. Do rzeczywistości przywrócił mnie nikt inny jak on - Tayron. Mruknął coś niezadowolony i czołgając się na drugi koniec łóżka po koszulkę starał zabrać mi moją kołdrę! Zboczeniec! Złapałam ją mocniej, ciasno się owijając. Nie pozwolę mu. O nie, nie. Na mojej głowie wylądowała granatowa koszulka.
-Jak spojrzysz na mnie to bez litości wydłubię Ci oczy i zrobię sobie z Twoich wnętrzności piękny naszyjnik. -Ostrzegłam go.
-Dobrze, dobrze... Nie zamierzałem. -Uniósł dłonie w górę jako gest obronny.
-Taa... -Burknęłam.
Siedziałam do niego plecami. Od pasa w dół miałam zakryty kołdrą. Założyłam koszulę przesiąkniętą jego męskim zapachem. Chętnie posiedziałabym wdychając ten aromat, ale nie teraz. On był pijany. A to oznaczało jedno... Muszę się pilnować! Jest teraz zboczony!
A nie... To dwa. Co za różnica. Jakby tu się pilnować przy nim... Pfff. Spokój, Riley! Nie czas na chore fantazje!
A. Mamy problem. Nie mam jednej ważnej części bielizny... A ta cholera mi nie da... Chociaż... Warto zapytać.
-Tayron?
-Hmm? -Ręką położył mnie na łóżku, a dokładnie na jego klatce piersiowej.
Mmm... Jak cieplutko.
-Yyy... Czy... Czy możesz mi dać bokserki? -Zagryzłam dolną wargę.
-Oczywiście!
Sięgnął rękę do swojego biodra.
O shit...
-Ale nie te! Inne. Z szafy, albo coś...
Cholernie mi wstyd. Nie wiem za co, ale... no cóż, po prostu jest mi wstyd.
Zamyślił się.
-Nie chce mi się iść.
W gardle urosła mi olbrzymia gula. Dlaczego? A skąd ja mam wiedzieć co on zrobi pod wpływem alkoholu?! Nie wiem! No właśnie.
-W takim razie ja pójdę... -Wydusiłam.
Wychodziłam z łóżka, a gdy stałam na bosych stopach, niespodziewanie zostałam wciągnięta na swoje poprzednie miejsce, jednakże teraz moje plecy stykały się z jego klatką piersiową. Każdy jego dotyk palił, mimoże był TYLKO ciepły. PALIł. To jest takie niesamowite uczucie...
PALIŁ on PALIŁ. Chyba tego nie ogarnę... Tak, dokładnie. Ja tego nie ogarnę. Mam dopiero 18 lat! A on, on... O cholera! Nawet nie wiem ile ma lat! Jestem świetna!
Spędzam czas w łóżku z kolesiem, którego uratowałam.
Wiem TYLKO jak ma na imię.
No i wiem, że jest wilkiem...
Ale za to jaki przystojny...
SPOKÓJ!
Dobra. Trzeba się uspokoić... Nie poddam się jego urokowi!
A może jednak?
Morda! Nie, nie poddam.
Poddasz, zobaczysz.
Taa... Kiedyś... Czekaj, co?
Poddasz się mu! Ha! Przyznałaś mi rację! Haa!
Nie, nie przyznałam!
Tak właśnie mi przyznałaś rację!
No i?
I Ty się mnie pytasz? Pomyśl co do niego czujesz, moja droga! Tyś zawsze była zagubiona w swym popapranym życiu, które od urodzenia z Tobą wiodę...
Ej! Nie jestem taka zła!
Na pewno...
Prychnęłam.
-Co? - Chłopak wymruczał w moje włosy.
Wzdrygnęłam się.
-Nic...
Całkowicie zapomniałam o jego obecności. Znowu moje policzki oblał krwisty rumieniec, gdy mężczyzna zaczął składać drobne pocałunki na szyi i karku.
-Mmm... Jak cudnie pachniesz... -Wymruczał z chrypką w głosie.
(Tayron? Boję się samej siebie. ._.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!