07 marca 2016

Od. Raz'a do Ktoś z obecnych przy końcu

Odkąd Mroku wysłała mnie na gruntowne zwiady mam jakiś miesiąc spokoju. Myślę jak pożyteczne wykorzystać ten czas, bo na razie to leżę na kanapie i bawię się nożem... już trzeci dzień. Muszę coś zrobić. To nie w moim stylu. Eh.... Lepiej będzie jak się z tym przejdę. Wstałem z wyleżonej przeze mnie, brudnej kanapy i człapiastym krokiem ruszyłem do drzwi. Drewniany parkiet, gołe ściany z odpadającym tynkiem. To wszystko pulsowało starością i stęchlizną. Do tego zniszczone drzwi i powybijane szyby sprawiały, że w środku było okropnie zimno. Cieszyłem się, że opuszczam te cztery ściany. Wychodząc na zewnątrz nie zauważyłem zmiany temperatury. Nadal zimno... Skręciłem w pierwszą lepszą alejkę, byleby dalej od miasta. Zacząłem robić to co miałem. Rozmyślałem i analizowałem całą sytuację. Tiffany wciąż jest okupowana przez Mroku, ja muszę jej służyć bo ma władzę nad przeklętymi, watahę przejął "inny" Darkoss, doszli do nas nowi członkowie, część stuknięta, a drugą część spędza większość czasu w świecie ludzi nic nie robiąc i do tego zniknął Viper. Nie zapowiada się to za dobrze. Gdybym mógł coś z tym zrobić. Mroku zabić nie mogę bo jest połączona z Tytanią i samemu prawdopodobnie nie dałbym jej rady, Darkoss jest stanowczo za silny, nawet bogom byłoby go ciężko zabić, klątwy wyzbyć się nie umiem, członków nie znajdę więc pozostaje mi znaleźć Vipera. Gdzie bym poszedł będąc upokorzonym alphą? Do baru. Nie ważne czy go tam znajdę, i tak chce tam iść. Po zaledwie paru kolejnych krokach w ciapowatym śniegu zobaczyłem neon "SetBar". Nie myślałem długo nad wstąpieniem. Kiedyś może tak, bo wtedy jeszcze największym zagrożeniem dla nas w świecie ludzi było WGH(dla nowych członków WGH- Wolf Genotip Hunters) ale od dawna nie widziałem niczego z nimi związanego. Przysiadłem przy barze i oparłem się na ręce spoglądając na lewą stronę. Na chwilę odwróciłem się do barmanki i powiedziałem:
- Kamikaze z lodem. - po zaledwie paru sekundach miałem już swój drink w rękach. Nadal patrzyłem się na lewą ścianę. Popijałem co jakiś czas swój drink i ciągle analizowałem obraz. Coś nie pozwalało mi odwrócić wzroku. W końcu dostrzegłem coś ciekawego. Kartkę zapisaną Wilczym Piórem. To taki atrament, który widzą tylko mieszkańcy Delty. Wielu nie wie o jego istnieniu, bo nie zauważa tego, że zwykli ludzie tego nie widzą. Wstałem zostawiając pustą szklankę. Podszedłem do kartki. Najdziwniejszy był napis. "Zapraszam na śniadanie! Dotknij!" Ja niestety jestem zbyt ciekawski. Dotknąłem. Kartka mnie wciągnęła. Tak dosłownie. Wszędzie było szaro i było czuć dym. "To pewnie jakiś rodzaj podróży." Pomyślałem. Nagle przede mną pojawiło się światło. Zassało mnie w pojawiłem się w dość ciemnym dużym pokoju z podłużnym bazaltowym stołem z krzesłami z tego samego materiału, o czerwonych obiciach. Stałem tuż obok tyłem obróconego Darknessa. Ten nie spoglądając na mnie powiedział:
- No, nareszcie jesteś! Już myślałem, że nie przyjdziesz. - Po tych słowach odwrócił się i z niepasującym do niego uśmiechem oznajmił.
- Zapraszam na śniadanie. Będzie za godzinę. A o dwudziestej impreza. Twój pokój jest za tymi drzwiami, trzeci po lewej. - powiedzieć, że byłem zszokowany to za mało. A ten kontynuował swój monolog.
- Pokój jest specjalny. Bez moich pupilków, wiem że pewnie byś mi je że złości pozabijał, a lubię je. Aha... Część watahy już jest. Z tego co pamiętam to Viper, Hope, Aaron i jakaś Acciella. Reszta jeszcze się zbierze. No teraz idź się rozgość. - Już otworzyłem usta żeby coś powiedzieć ale tylko westchnąłem. Pewnie i tak miałem niewiele do gadania. Zapytałem tylko:
- Gdzie będzie to śniadanie? - Darkness uśmiechnął się jeszcze bardziej i odpowiedział.
- Tutaj. Na pewno ci zasmakuje. - Odwróciłem się na pięcie i poszedłem do swojego lokum. Ległem na łóżku i znów zacząłem myśleć. Jednak mi się udało. Zrobiłem coś. Nie wiem jak mi to może pomóc ale liczy się dojście do celu. Spojrzałem na zegarek na szafce obok łóżka. No czas na śniadanie. Nie wiedzieć czemu byłem senny. Wstałem i ruszyłem do tego "dużego pokoju". Hmm... Ciekawe czemu Darkness wszystkich tutaj zbiera? Czemu udawał miłego? I najważniejsze, co na śniadanie? Przyśnięty wlazłem do pokoju. Wszyscy już siedzieli. Usiadłem i rozejrzałem się po blacie. Miski wypełnione plakami, ochłapami i dzbanki pełne krwi. Spojrzałem zrezygnowany na Darknessa i powiedziałem tylko:
- Teraz jestem pewien. Mózg TEŻ ci zgnił.... JESTEŚ KU*WA POJEBANY!!!!!!!!!!!!
(Chciałbym tylko zauważyć, że nie wpieprzam się w opo lecz zwyczajnie piszę do którejś z tych osób. A tak na serio to nie chciało mi się pytać. I jeszcze coś. ŁOOOO WIELKI POWRÓT!!!)

1 komentarz:

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits