Odkąd Mroku wysłała mnie na gruntowne zwiady mam jakiś
miesiąc spokoju. Myślę jak pożyteczne wykorzystać ten czas, bo na razie
to leżę na kanapie i bawię się nożem... już trzeci dzień. Muszę coś
zrobić. To nie w moim stylu. Eh.... Lepiej będzie jak się z tym przejdę.
Wstałem z wyleżonej przeze mnie, brudnej kanapy i człapiastym krokiem
ruszyłem do drzwi. Drewniany parkiet, gołe ściany z odpadającym tynkiem.
To wszystko pulsowało starością i stęchlizną. Do tego zniszczone drzwi i
powybijane szyby sprawiały, że w środku było okropnie zimno. Cieszyłem
się, że opuszczam te cztery ściany. Wychodząc na zewnątrz nie zauważyłem
zmiany temperatury. Nadal zimno... Skręciłem w pierwszą lepszą alejkę,
byleby dalej od miasta. Zacząłem robić to co miałem. Rozmyślałem i
analizowałem całą sytuację. Tiffany wciąż jest okupowana przez Mroku, ja
muszę jej służyć bo ma władzę nad przeklętymi, watahę przejął "inny"
Darkoss, doszli do nas nowi członkowie, część stuknięta, a drugą część
spędza większość czasu w świecie ludzi nic nie robiąc i do tego zniknął
Viper. Nie zapowiada się to za dobrze. Gdybym mógł coś z tym zrobić.
Mroku zabić nie mogę bo jest połączona z Tytanią i samemu prawdopodobnie
nie dałbym jej rady, Darkoss jest stanowczo za silny, nawet bogom
byłoby go ciężko zabić, klątwy wyzbyć się nie umiem, członków nie znajdę
więc pozostaje mi znaleźć Vipera. Gdzie bym poszedł będąc upokorzonym
alphą? Do baru. Nie ważne czy go tam znajdę, i tak chce tam iść. Po
zaledwie paru kolejnych krokach w ciapowatym śniegu zobaczyłem neon
"SetBar". Nie myślałem długo nad wstąpieniem. Kiedyś może tak, bo wtedy
jeszcze największym zagrożeniem dla nas w świecie ludzi było WGH(dla
nowych członków WGH- Wolf Genotip Hunters) ale od dawna nie widziałem
niczego z nimi związanego. Przysiadłem przy barze i oparłem się na ręce
spoglądając na lewą stronę. Na chwilę odwróciłem się do barmanki i
powiedziałem:
- Kamikaze z lodem. - po zaledwie paru sekundach miałem już swój drink w rękach. Nadal patrzyłem się na lewą ścianę. Popijałem co jakiś czas swój drink i ciągle analizowałem obraz. Coś nie pozwalało mi odwrócić wzroku. W końcu dostrzegłem coś ciekawego. Kartkę zapisaną Wilczym Piórem. To taki atrament, który widzą tylko mieszkańcy Delty. Wielu nie wie o jego istnieniu, bo nie zauważa tego, że zwykli ludzie tego nie widzą. Wstałem zostawiając pustą szklankę. Podszedłem do kartki. Najdziwniejszy był napis. "Zapraszam na śniadanie! Dotknij!" Ja niestety jestem zbyt ciekawski. Dotknąłem. Kartka mnie wciągnęła. Tak dosłownie. Wszędzie było szaro i było czuć dym. "To pewnie jakiś rodzaj podróży." Pomyślałem. Nagle przede mną pojawiło się światło. Zassało mnie w pojawiłem się w dość ciemnym dużym pokoju z podłużnym bazaltowym stołem z krzesłami z tego samego materiału, o czerwonych obiciach. Stałem tuż obok tyłem obróconego Darknessa. Ten nie spoglądając na mnie powiedział:
- No, nareszcie jesteś! Już myślałem, że nie przyjdziesz. - Po tych słowach odwrócił się i z niepasującym do niego uśmiechem oznajmił.
- Zapraszam na śniadanie. Będzie za godzinę. A o dwudziestej impreza. Twój pokój jest za tymi drzwiami, trzeci po lewej. - powiedzieć, że byłem zszokowany to za mało. A ten kontynuował swój monolog.
- Pokój jest specjalny. Bez moich pupilków, wiem że pewnie byś mi je że złości pozabijał, a lubię je. Aha... Część watahy już jest. Z tego co pamiętam to Viper, Hope, Aaron i jakaś Acciella. Reszta jeszcze się zbierze. No teraz idź się rozgość. - Już otworzyłem usta żeby coś powiedzieć ale tylko westchnąłem. Pewnie i tak miałem niewiele do gadania. Zapytałem tylko:
- Gdzie będzie to śniadanie? - Darkness uśmiechnął się jeszcze bardziej i odpowiedział.
- Tutaj. Na pewno ci zasmakuje. - Odwróciłem się na pięcie i poszedłem do swojego lokum. Ległem na łóżku i znów zacząłem myśleć. Jednak mi się udało. Zrobiłem coś. Nie wiem jak mi to może pomóc ale liczy się dojście do celu. Spojrzałem na zegarek na szafce obok łóżka. No czas na śniadanie. Nie wiedzieć czemu byłem senny. Wstałem i ruszyłem do tego "dużego pokoju". Hmm... Ciekawe czemu Darkness wszystkich tutaj zbiera? Czemu udawał miłego? I najważniejsze, co na śniadanie? Przyśnięty wlazłem do pokoju. Wszyscy już siedzieli. Usiadłem i rozejrzałem się po blacie. Miski wypełnione plakami, ochłapami i dzbanki pełne krwi. Spojrzałem zrezygnowany na Darknessa i powiedziałem tylko:
- Teraz jestem pewien. Mózg TEŻ ci zgnił.... JESTEŚ KU*WA POJEBANY!!!!!!!!!!!!
- Kamikaze z lodem. - po zaledwie paru sekundach miałem już swój drink w rękach. Nadal patrzyłem się na lewą ścianę. Popijałem co jakiś czas swój drink i ciągle analizowałem obraz. Coś nie pozwalało mi odwrócić wzroku. W końcu dostrzegłem coś ciekawego. Kartkę zapisaną Wilczym Piórem. To taki atrament, który widzą tylko mieszkańcy Delty. Wielu nie wie o jego istnieniu, bo nie zauważa tego, że zwykli ludzie tego nie widzą. Wstałem zostawiając pustą szklankę. Podszedłem do kartki. Najdziwniejszy był napis. "Zapraszam na śniadanie! Dotknij!" Ja niestety jestem zbyt ciekawski. Dotknąłem. Kartka mnie wciągnęła. Tak dosłownie. Wszędzie było szaro i było czuć dym. "To pewnie jakiś rodzaj podróży." Pomyślałem. Nagle przede mną pojawiło się światło. Zassało mnie w pojawiłem się w dość ciemnym dużym pokoju z podłużnym bazaltowym stołem z krzesłami z tego samego materiału, o czerwonych obiciach. Stałem tuż obok tyłem obróconego Darknessa. Ten nie spoglądając na mnie powiedział:
- No, nareszcie jesteś! Już myślałem, że nie przyjdziesz. - Po tych słowach odwrócił się i z niepasującym do niego uśmiechem oznajmił.
- Zapraszam na śniadanie. Będzie za godzinę. A o dwudziestej impreza. Twój pokój jest za tymi drzwiami, trzeci po lewej. - powiedzieć, że byłem zszokowany to za mało. A ten kontynuował swój monolog.
- Pokój jest specjalny. Bez moich pupilków, wiem że pewnie byś mi je że złości pozabijał, a lubię je. Aha... Część watahy już jest. Z tego co pamiętam to Viper, Hope, Aaron i jakaś Acciella. Reszta jeszcze się zbierze. No teraz idź się rozgość. - Już otworzyłem usta żeby coś powiedzieć ale tylko westchnąłem. Pewnie i tak miałem niewiele do gadania. Zapytałem tylko:
- Gdzie będzie to śniadanie? - Darkness uśmiechnął się jeszcze bardziej i odpowiedział.
- Tutaj. Na pewno ci zasmakuje. - Odwróciłem się na pięcie i poszedłem do swojego lokum. Ległem na łóżku i znów zacząłem myśleć. Jednak mi się udało. Zrobiłem coś. Nie wiem jak mi to może pomóc ale liczy się dojście do celu. Spojrzałem na zegarek na szafce obok łóżka. No czas na śniadanie. Nie wiedzieć czemu byłem senny. Wstałem i ruszyłem do tego "dużego pokoju". Hmm... Ciekawe czemu Darkness wszystkich tutaj zbiera? Czemu udawał miłego? I najważniejsze, co na śniadanie? Przyśnięty wlazłem do pokoju. Wszyscy już siedzieli. Usiadłem i rozejrzałem się po blacie. Miski wypełnione plakami, ochłapami i dzbanki pełne krwi. Spojrzałem zrezygnowany na Darknessa i powiedziałem tylko:
- Teraz jestem pewien. Mózg TEŻ ci zgnił.... JESTEŚ KU*WA POJEBANY!!!!!!!!!!!!
(Chciałbym tylko zauważyć, że nie wpieprzam się w opo lecz
zwyczajnie piszę do którejś z tych osób. A tak na serio to nie chciało
mi się pytać. I jeszcze coś. ŁOOOO WIELKI POWRÓT!!!)
Darkness z chęcią odpisze! ^^
OdpowiedzUsuń