Ach! Jaki piękny dzień! Dziś miałam wyjątkowo dobry humor. Postanowiłam więc wyjść ze swoim smokiem na spacer po lesie. Zawołałam ją i poszłyśmy w stronę lasu. Korony drzew zasłaniały niebo. W końcu wyszłyśmy na polanę. Położyłyśmy się na miękkiej trawie i patrzyłyśmy w górę. Ponieważ miałam nowy pomysł na biżuterię do mojego nowego projektu zrobiłam bransoletkę z bluszczu,
w środku bransoletki znalazł się mały diamencik. Rozmyślając nad dopasowaniem kolorów przed moimi oczami przemknął zając.
- Shayla! Zobacz zając! – szturchnęłam smoka.
Oboje z Shaylą kochamy gonić zające, co prawda wygląda to trochę jakbym była małym szczeniakiem, ale sprawia mi to tyle radości.
- No choć Shayla! – krzyknęłam do smoczycy.
Zaczęłyśmy gonić zająca, ale niestety uciekł nam w lesie. Nagle coś przede mną spadło. To była wadera razem ze swoim feniksem.
- Uciekać czy nie? – szepnęła do swojego towarzysza.
Shayla spojrzała na nią niepewnie. Spojrzałam na jej twarz, która kogoś mi przypominała. Czyżby to była Shellis? Moja najbliższa zaginiona siostra? Musiałam się upewnić. Zaczęłam nucić piosenkę, jej oczy w tym czasie zrobiły się zamglone a ja kazałam waderze zasnąć.
- Raz kozie śmierć… - powiedziałam do Shayli i dotknęłam wilczycy.
Imię… Shellis… rodzina… Prim oraz reszta. Moje oczy zalały się łzami. Zobaczyłam historię… Te same odczucia, które towarzyszyły mi przy śmierci matki, ból przeżynający serce oraz smutek oraz złość przez swoją bezsilność. Księżyc w górze i ten sam śmiech demona.
- A jednak… - wyszeptałam do mojej smoczycy. To ona… Moja siostra. W tym samym czasie przestałam śpiewać a wadera się obudziła.
- Shellis… To ty… - powiedziałam ledwo połykając łzy.
(Sis? ♥)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!